Praca w Hiszpanii – Jak to naprawdę wygląda? / Work in Spain. – How it really is?
Mieszkam w Hiszpanii od ponad 4 lat, a pierwszą pracą jaką
podjęłam w tym kraju było nauczanie języka angielskiego w szkole językowej. Dla
wyjaśnienia dodam, że przez pierwszy rok mojego pobytu odbywałam tam również
wolontariat w stowarzyszeniu zajmującym się funduszami europejskimi. Tam też
pierwszy raz w ramach moich obowiązków, uczyłam języka angielskiego innych i
stąd wziął się pomysł (dodam, że nie w mojej głowie), że mogę uczyć. Jaką to
beznadziejną byłam nauczycielką i o wolontariacie europejskim może opowiem
kiedyś w innym poście.
Pierwsze od czego muszę zacząć to zaznaczyć, że to co znajduje się w tym artykule jest to wyłącznie moja perspektywą. Możecie się z nią zupełnie nie zgadzać. I możecie mieć inne doświadczenia. Moje odczucia jak i wasze mogą się różnić. Takie jest życie! Dlatego też jeśli ktoś poczuje się urażony, to wybaczcie, ale takie były i są moje przeżycia i może też warto się zastanowić dlaczego?
Mieszkam w tej części Hiszpanii, która nie oddaje charakteru całego kraju. Andaluzja jest specyficzna. Bardziej gorąca, bardziej niezależna, bardziej tradycyjna, a co za tym idzie bardziej ograniczona w swoich postrzeganiach. Powiecie, że to nie tak, ale taka jest prawda. Andaluzyjczycy wspierają swoich. I broń Boże nie chcę powiedzieć, że jest to złe. Zupełnie ich rozumiem. Mając tak wysoki stopień bezrobocia, a główną siłą napędową regionu jest turystyka i rolnictwo, nie mają innego wyjścia. Ja też pomogłabym w pierwszej kolejności rodakowi. Tutaj jednak chyba nie zgadam się do końca sama ze sobą. Jednak dla wyjaśnienia, wyjechałam z Polski, bo nie widziałam tu swojego miejsca. Nigdy za granicą nie trzymałam, ani nawet nie próbuję trzymać się z Polakami, ale to co mogę dostrzec to to, że już dużo się zmieniło i Polak wyjeżdżający tylko zarobkowo, znacząco różni się od Polaka wyjeżdżającego za granicę w poszukiwaniu własnego życia. Jednak wracając do tego co mam na myśli. Mieszkając za granicą i trzymając się tylko z rodakami postrzegani jesteśmy jak intruzi dlatego ważne jest aby próbować zrozumieć mentalność kraju w którym się mieszka i osoby tam zamieszkujące. Ja otoczona jestem wyłącznie Hiszpanami i z każdym dniem rozumiem ich bardziej niż siebie samą.
Obcokrajowcy są czasami postrzegani jako najgorsze zło. Nie
dość, że próbują żyć swoją kulturą, to jeszcze pracują na własnych regułach, czyli
np. szybciej. Wiem, że to śmiesznie brzmi, ale kilka razy spotkałam się z tym,
że znajomi opowiadali mi absurdalne historie, jak to współpracownicy specjalnie
robili wszystko, żeby obcokrajowiec stracił pracę, bo nagle to oni musieli
pracować szybciej, wydajniej lub w inny, już nie na swój przestarzały,
tradycyjny sposób, a oni wcale nie mieli takiego zamiaru. Tym bardziej mieć
szefa lub przełożonego z innego kraju - totalne poniżenie!. Niestety często
trudno się im pogodzić, że ktoś może być lepszy, bo w końcu oni są we wszystkim
najlepsi i najmądrzejsi (Spokojnie, nie tylko Hiszpanie tak mają!).
Ja osobiście jeśli chodzi o pracę nie miałam złych doświadczeń,
ale jeśli mowa o jej poszukiwanie to już inna sprawa. Pierwszą stałą pracę
(wcześniej pracowałam dorywczo jako tłumacz) dostałam po znajomości. Taka jest
niestety prawda. Znajomy wiedział, że rozglądam się za czymś na miejscu, aby
zostać i tak oto wyszło, że w szkole językowej poszukiwana jest nauczycielka.
Takim to sposobem w ciągu tygodnia od rozmowy, pracowałam już jako
nauczycielka. Do dziś nie rozumiem jak tam się dostałam. Muszę wyznać, że jeśli chodzi o
rozmowy kwalifikacyjne jestem najgorsza… rzadko się przygotowuję i idę raczej
na spontaniczność. Ostatnio wymieniłam np. tylko moje wady, bo na zalety nie
mogłam wpaść. No cóż, też tak bywa. Może nie mam po prostu zalet. Ale wracając
do tematu… Jako, że wiedziałam już, że nauczanie nie jest dla mnie i , że nie
sprawia mi to przyjemności (co prawda miałam najlepszych uczniów na świecie!), to
po trochę ponad roku postanowiłam odejść.
Wysyłałam CV w tysiącach ilości przez kolejne 5 miesięcy nie
otrzymując nawet żadnej odpowiedzi w zamian. Chodząc po firmach, kończyło się
na pytaniu skąd jestem. Ewentualnie życzyli mi powodzenia i raz bardzo miły pan
z HR obiecał, że odezwie się gdyby potrzebowali kogoś z językami. Minął ponad
rok od tego czasu, a ja słowa od nich nie usłyszałam, więc wyraźnie języki obce
nie są potrzebne. Mimo tego, że znajomi wmawiają mi, że gdyby oni mówili w tylu
językach, to od ręki dostaliby pracę, więc mam się nie przejmować, bo z moim
CV… . No właśnie! Tu trzeba się skupić na tym ‘ONI’. ONI by dostali bo ONI są
stąd. Ja niestety (a może stety) jestem obcokrajowcem.
W końcu przypadkiem wpadłam na firmę, w której poszukiwana
była osoba mówiąca po polsku, angielsku i hiszpańsku z doświadczeniem do
projektów europejskich. Wow! Idealna oferta dla mnie! Od razu napisałam maila (gdy już miałam
wysyłać CV zrozumiałam, że oferta jest przeterminowana… ale i tak go
wysłałam!). O dziwo już następnego dnia rano miałam odpowiedź, a niecały
tydzień później umówiłam się na rozmowę kwalifikacyjną. Nie minęły dwa tygodnie,
a już zaczynałam nową pracę. Zaczęła się przeprowadzka i nowy start. Teraz
pomyślicie, że jednak Hiszpanie dali mi szansę. No to was zaskoczę ale jednak
nie! Odpowiedź przyszła po polsku i to oczywiście od Polki. Największym
zdziwieniem było dla mnie to, że gdy weszłam pierwszy raz do biura nagle
wszyscy zaczęli witać się ze mną po polsku, nawet Hiszpanie. Nagle przełączyłam
się z hiszpańskiej perspektywy pracy w hiszpańsko-polską mieszankę wybuchową.
Wcześniej, w poprzedniej pracy, wszyscy współpracownicy byli
rodowitymi Hiszpanami, a więc trzymana byłam raczej na dystans. A do tego byłam
najmłodsza, więc jakoś nie brali mnie zbyt poważnie. Czasami miałam wrażenie,
że traktują mnie jak szaloną, że zdecydowałam się zamieszkać w ich kraju, a do
tego w tak małej miejscowości. Ale nie bardzo mnie to obchodziło. Załatwić coś
było ciężko, chyba, że sama się tym zajęłam. Czekanie i czekanie… w końcu
manana…. Zawsze był czas, ale gdy chcieli coś ode mnie to broń Boże poczekać.
Gdy zmieniłam pracę, nagle wszystko było inaczej. Było nas więcej. Nas Polaków.
Miałam wrażenie, że ufali mi od razu. W końcu byłam swoja, więc dlaczego nie?
Gdzieś zniknęła granica formalności. Nie było tak tak jak w polskich firmach –
na Pani, Pan… ale normalna przyjazna firma. Chaotyczność Hiszpanów połączona z
pracowitością i perfekcją Polaków. Na pewno czułam się tam lepiej, bo mimo
wszystko mieliśmy te same doświadczenia. Wszyscy byliśmy tam przyjezdni, obcy i
wszyscy wiedzieliśmy, jak to jest pracować w innym kraju. W obcym języku.
Zaskakujące w pracy w
Hiszpanii jest na pewno to, że znika ta bariera formalności. Każdy chce cię
poznać. Ale poznać… tylko pierwszego dnia. Potem radź sobie sam. Starają się niby
być uprzejmi bo tak są nauczeni. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo
ukrywają to co myślą. Przesadna uprzejmość. Z drugiej strony wymagają od
wszystkich rzeczy niewykonalnych. Chociaż dobrze wiedzą, że jest to niemożliwe.
Np. dokończenia wszystkiego na wczoraj, bo przecież to takie pilne. Molestują o
to cały dzień. Bo oczywiście wcześniej zapomnieli a ty się starasz jak debil,
żeby było zrobione i na koniec okazuje się, że przecież jest czas. No mówili,
że na już ale w końcu po co tak się spinać? Nauczyło mnie to na pewno udawania.
To zabrzmi źle, ale tam nie warto się starać, bo nikt tego nie doceni, im bardziej
masz wylane na wszystko, tym bardziej cię chwalą. Ironia losu.
Czy polecam pracę w Hiszpanii? Jest pewnie jak każda inna.
Jak w każdym kraju ma swoje dobre i złe strony, ale na pewno jest tam bardziej
wyluzowana atmosfera i znika zupełnie bariera między szefem a pracownikiem. To z
kolei z jednej strony motywuje, a z drugiej irytuje, bo nagle dochodzą ci nowe obowiązki
a nic z tego nie masz, nawet głupiego skinienia głową na znak aprobaty. Gdy byłam
w firmie gdzie pracowali tylko hiszpańskiej zawsze szłam do pracy… do tego
miejsca…jakby to było coś obcego, a gdy zaczęłam nową to bardzo szybko poczułam
się częścią zespołu. Bardzo szybko też przeszłam z nazywania w tej
firmie, na u mnie w pracy, czy po prostu nawet w opowiadaniach było u
mnie.
Gdy wcześniej pracowałam dorywczo jako tłumacz, też była to
firma zupełnie od podstaw założona przez Hiszpana i otaczał się on również
Hiszpanami. Jej właściciel mieszkał wcześniej za granicą i traktował mnie
zupełnie inaczej. Nie byłam jakaś dziwna, bo wyjechałam ze swojego kraju.
Rozumiał mnie, bo sam spróbował tego
samego. Wrócił po pewnym czasie do kraju i widział wszystko z innej
perspektywy. Był otwarty na zmiany i nowości. Mimo, że pracowałam tam tylko od
czasu do czasu podczas tłumaczenia kursów, to świetnie się tam odnajdywałam.
Chociaż prawie się nie znaliśmy to ufał mi i nie kontrolował wszystkiego co
robię, co zdarzało się później. To też miedzy innymi dzięki jego podejściu
zdecydowałam się na szukanie pracy na stałe w Hiszpanii.
Podsumowując mogę tylko stwierdzić, że każdy kraj jest inny,
każda praca jest inna i również specyfika pracy w każdej branży jest inna. Tyle
ile osób na świecie, tyle doświadczeń i opinii możemy zdobyć. Mimo, że w szukaniu
pracy w końcu zawsze miałam szczęście, to jednak uważam, że jest mała
dyskryminacja obcokrajowców w Hiszpanii i nie wynika to z ich złych chęci.
Raczej z dziwnych uprzedzeń i lęku przed utratą pracy i swojej pozycji. Nie
jest to nic odkrywczego bo myślę, że taka sytuacja występuje nie tylko w
Hiszpanii.
Może nie daję zbyt pozytywnej opinii (ale zapewniam, że będę tak samo krytyczna, jeśli chodzi o mój kraj ojczysty... a może nawet gorzej), ale mimo wszystko nie mogłabym zmienić Hiszpanii na żaden inny kraj, bo tutaj chyba znalazłam swoje miejsce na świecie.
---------------------------------------------------
I have been living in Spain for over 4 years and my first job in this country was teaching English in a language school. For the sake of clarification, let me add that during the first year of my stay, I also did a voluntary service there in an association dealing with European funds. It was also there that for the first time, as part of my duties, I was teaching English to others and hence the idea (I will add, not in my head) that I can teach. What a hopeless teacher I was, and maybe I'll tell you about European volunteering in another post.
The first thing I need to start with is that what is in this article is only my perspective. You may completely disagree with her. And you may have other experiences. My feelings and yours may differ. This is life! Therefore, if someone is offended, forgive me, but these were and are my experiences and maybe it is also worth considering why?
I live in a part of Spain that does not reflect the character of the whole country. Andalusia is specific. Hotter, more independent, more traditional, and therefore more limited in their perceptions. You will say it's not like that, but it's the truth. Andalusians support their own. And God forbid I don't mean to say it's wrong. I completely understand them. With such a high level of unemployment, and the region's main driving force is tourism and agriculture, they have no choice. I would also help my fellow countryman in the first place. Here, however, I don't think I fully agree with myself. However, for the sake of clarification, I left Poland because I did not see my place here. I have never stayed abroad, or even try to stick with Poles, but what I can see is that a lot has changed and a Pole leaving only for work is significantly different from a Pole who goes abroad in search of his own life. However, back to what I mean. Living abroad and sticking only with compatriots, we are perceived as intruders, so it is important to try to understand the mentality of the country in which you live and the people who live there. I am surrounded only by Spaniards and every day I understand them more than myself.
Foreigners are sometimes seen as the worst evil. Not only do they try to live their culture, but they also work according to their own rules, i.e. faster. I know it sounds funny, but a few times I have heard that my friends told me absurd stories, how my colleagues did everything to make a foreigner lose his job, because suddenly they had to work faster, more efficiently or otherwise, not for their antiquated, traditional way, and they had no intention of doing so. Even more so to have a boss or a supervisor from another country - total humiliation! Unfortunately, they often find it difficult to accept that someone can be better because after all, they are the best and the smartest in everything (Relax, not only Spaniards have that!).
Personally, when it comes to working, I haven't had a bad experience, but when it comes to looking for it, it's another matter. I got my first permanent job (previously I worked part-time as a translator) for acquaintances. This is unfortunately the truth. My friend knew that I was looking for something in place to stay, and so it turned out that a teacher was looking for a teacher at the language school. In this way, within a week of the interview, I was already working as a teacher. To this day, I do not understand how I got there. I have to confess that when it comes to job interviews I am the worst ... I rarely prepare and go rather spontaneous. Recently, for example, I mentioned only my disadvantages, because I couldn't come up with advantages. Well, it also happens. Maybe I just don't have advantages. But back to the topic ... As I already knew that teaching was not for me and that I did not enjoy it (although I had the best students in the world!), After a little over a year I decided to leave.
I sent my CV in thousands of quantities for the next 5 months without even receiving any reply in return. Walking around companies, I ended up asking where I am from. Alternatively, they wished me good luck, and once a very nice gentleman from HR promised that he would speak up if they needed someone with tongues. More than a year has passed since then, and I didn't hear any words from them, so clearly no foreign languages are needed. Even though my friends tell me that if they spoke so many languages, they would get a job right away, so I shouldn't worry, because with my CV…. Exactly! Here you have to focus on this 'THEY'. THEY would get it because THEY are from here. I am, unfortunately (or maybe, fortunately) a foreigner.
Finally, by accident, I ran into a company that was looking for a person who spoke Polish, English, and Spanish with experience for European projects. Wow! Perfect offer for me! I wrote an e-mail immediately (when I was about to send my CV, I understood that the offer is overdue ... but I sent it anyway!). Surprisingly, the next day there will be an interview. Less than two weeks had passed and I was already starting a new job. The move has started and a new start. Now you will think that the Spaniards gave me a chance. Well, I will surprise you but not! The answer came in Polish, of course from a Polish woman. The biggest surprise for me was that when I entered the office for the first time, everyone suddenly greeted me in Polish, even Spanish. Suddenly I switched from a Spanish job perspective to a Spanish-Polish explosive mixture.
Before that, in my previous job, all my associates were native Spaniards, so I was kept at a distance. Plus, I was the youngest, so somehow they didn't take me too seriously. Sometimes I had the impression that they treated me like crazy, that I decided to live in their country and such a small town. But I didn't really care. It was hard to arrange something unless I did it myself. Waiting and waiting… manana at last…. There was always time, but when they wanted something from me, God forbid they wait. When I changed jobs, suddenly everything was different. There were more of us. Us Poles. I had the feeling that they trusted me right away. After all, I was mine, so why not? The formalities have disappeared somewhere. It was not like in Polish companies - for you, Mr. ... but a normal, friendly company. The chaotic nature of the Spaniards combined with the diligence and perfection of Poles. I definitely felt better there because we had the same experiences after all. We were all strangers and we all knew what it was like to work in another country. In a foreign language.
The surprising thing about working in Spain is that this barrier of formalities disappears. Everyone wants to meet you. But to know ... only on the first day. Then take care of yourself. They try to be polite because that's how they are taught. I never understood why they hide what they thought so much. Exaggerated kindness. On the other hand, they require impossible things to do. Although they know very well that it is impossible. For example, finish everything yesterday, because it is so urgent. They're harassing it all day. Because, of course, they forgot earlier and you try like a moron to get it done and in the end, it turns out that there is time. Well, they said that now, but why tighten up so much? It certainly taught me to pretend. It will sound bad, but it is not worth trying there, because no one will appreciate it, the more you are poured out on everything, the more they praise you. Fate's irony.
Do I recommend working in Spain? It is probably like any other. As in every country, it has its advantages and disadvantages, but it certainly has a more relaxed atmosphere and the barrier between the boss and the employee disappears completely. This, in turn, on the one hand, motivates, and on the other irritates, because suddenly you have new responsibilities and you have nothing to do with it, even a stupid nod of approval. When I was in a company where they only worked in Spanish, I always went to work ... to this place ... as if it were something foreign, and when I started a new one, I felt part of the team very quickly. I also switched very quickly from naming in this company, to my job, or even in my stories, it was at my place.
When I previously worked part-time as a translator, it was also a company founded completely from scratch by a Spaniard and he also surrounded himself with Spaniards. Its owner previously lived abroad and treated me very differently. I wasn't that weird because I left my country. He understood me because he had tried the same. After some time he returned to Poland and saw everything from a different perspective. He was open to changes and news. Even though I only worked there occasionally translating courses, I found it great. Although we hardly knew each other, he trusted me and didn't control everything that happened afterward. It was also thanks to his approach that I decided to look for a permanent job in Spain.
Summing up, I can only say that each country is different, each job is different and the specificity of work in each industry is also different. As many people in the world, as many experiences and opinions as we can get. Even though I was always lucky when looking for a job, I believe that there is little discrimination against foreigners in Spain and it is not due to their bad intentions. Rather, from strange prejudices and fear of losing job and position. This is nothing new because I think that this is the case not only in Spain but in most countries in the world.
Maybe my opinion is not really positive (but I can assure you that I will be just as critical when it comes to my home country ... or maybe even worse), but still I could not change Spain to any other country, because here I think I found my place in the world.
Ciekawy wpis o Twoich doświadczeniach! "Hiszpańska seria" jest naprawdę super! 😍
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie, również odwiedziłam Hiszpanię i co nieco napisałam na ten temat 👉 http://balk-annski.blogspot.com/search/label/Hiszpania
Dziękuję Balk-Ann!! Opinia tak doświadczonej bloggerki podbudowuje! Wpadnę do Ciebie jeszcze nie raz!
Usuń