Do I have any plan?
Czytając
wszystkie poradniki dotyczące osiągania celów i sukcesu w życiu,
za każdym razem znajdziemy wzmiankę o stworzeniu planu. Planu na
najbliższy miesiąc, rok, 5 lat. Tego planu krótkoterminowego i
długoterminowego. Usłyszymy, że aby zrealizować to czego tak
chcemy, to właśnie on, i ścisłe na nim podążanie nas do tego
wymarzonego celu, a właściwie wymarzonego życia, doprowadzi. Ale
czy naprawdę potrzebny jest plan? Plan tak szczegółowy? I czy
podążając za nim nie utracimy tych 'mniej' ważnych rzeczy w
naszym życiu? A co jeśli po osiągnięciu celu, po wielu latach
okaże się, że plan był do bani? Okaże się, że nie o to nam
chodziło?
Zacznijmy
od tego czy potrzebny jest nam plan. Plan naszego życia. Według
mnie to zależy od osobowości. Jedni nie mają planu bo wolą żyć
spontanicznie a drugim pomaga on czuć się pewnie. Jedni potrzebują
planu aby nie odczuwać zagubienia. Gdy mamy plan mamy w miarę pewną
przyszłość i wiemy, w którym kierunku zmierzamy, a bez niego za
to czujemy, że błądzimy bez celu w niewiadomym kierunku. Ja sama
nie podążam za żadnym planem (chociaż wiem doskonale, że
niektóre osoby, które znam myślą zupełnie inaczej). Mam swoje
cele w głowie. Wiem czego chciałabym się nauczyć, co zobaczyć,
co zrobić. Ale nie ma to żadnego odzwierciedlenia w tym co robię.
Nie potrafię sobie zaplanować, że aby coś osiągnąć np. nauczyć
się grać na gitarze, będę to robić codziennie 15 min. Nie
potrafię sobie zaplanować, że za 5 lat zbuduję dom z dokładną
jego lokalizacją (co niektórzy naprawdę robią!). Tak u mnie to
nie działa. Chce to biorę się za coś i jednego dnia będę
siedzieć nad tym 5 godzin, będę przez miesiąc biegać, przez dwa
tygodnie uczyć nowego języka a później nastąpi dzień w którym
nie zrobię zupełnie nic. To wszystko zależy od chwili. Ale lubię
mniej więcej wiedzieć, że coś 'robię'. Brzmi to może głupio
ale jak wiem, że mam przed sobą jakieś obowiązki, pracę, to jest
mi jakoś łatwiej, czuje, że nie wegetuję, czuję, że życie się
kręci.
Czy
układając plan na całe nasze życie da nam to to czego szukamy?
Czy naprawdę potrzebujemy planu na całe życie? Ja powiem, że nie.
Ja nie. Ja nawet nie chce wiedzieć gdzie będę za kilka lat. Chcę
niespodzianki. Nie chce znać swojego przyszłego życia, a podążanie
za planem, mimo, że życia nie da się przewidzieć, jest swego
rodzaju przewidywaniem przyszłości. Kiedyś w szkole kazano nam
zaplanować naszą przyszłość. Siedzieliśmy i pisaliśmy o tym
czego byśmy chcieli. Jak sobie wyobrażamy nasze życie. I pamiętam
ile czasu mi to zajęło. Znalazłam to jakiś czas temu i co jest
najdziwniejsze? Jak do tej pory mój plan się spełnił i to nawet z
nawiązką. Było kilka rzeczy, których nie osiągnęłam ale, jak
na to patrzę z perspektywy, nie wiem nawet dlaczego ich chciałam.
Szczerze mówiąc ta wizja jest przerażająca. Wiem jaki plan
ułożyłam na resztę życia. Wiem, że to tej pory mimo, że raczej
idę na oślep, się spełnia. Więc co teraz? Spełni się i jego
reszta? Sama nie wiem czy bym tego chciała czy nie. Ale w układaniu
planu jest jeszcze inna ciekawa rzecz. Jednym przychodzi to z
łatwością a inni nie mogą sobie z tym poradzić. Jakiś czas temu
zostałam poproszona o zrobienie tego ponownie. Rozpisanie
teoretycznego planu życia i moich celów życiowych. Miałam na to
godzinę. Dwadzieścia minut wpatrywałam się w kartkę. Następne
pół godziny dyskutowałam ze znajomymi w poszukiwaniu pomocy.
Następnie na prędze nakreśliłam jakiś wyimaginowany, utopijny
plan. Czy tego chce? Czy się spełni? Nie mam pojęcia ale to dało
mi do myślenia i uświadomiło, że naprawdę moim planem jest brak
planu i może to lepiej? Gdy plan nie działa odczuwamy frustrację i
brak motywacji a tak może uda mi się to ominąć?
Będąc
dziećmi mamy narzucony z góry plan na najbliższe lata. Szkoły
ominąć się nie da. Możemy tylko minimalnie modyfikować ilość
zajęć i organizować nasz wolny czas. Gdy nagle szkoła znika to
wielu z nas czuje się zagubionych...bo co dalej? Kończył się rok
szkolny, zaczynały wakacje, i od nowa szkoła. A tu nagle nic. Nikt
za nas już życia nie ułoży. Teraz wszystko zależny tylko od nas.
I to jest to najtrudniejsze. Odpowiedzialność za to co dalej.
Dlatego mając plan czujemy się pewniej. Czujemy, że to co robimy
nie jest bezsensowne, że prowadzi nas w dobry kierunku. Kierunku,
który chcemy osiągnąć.
Ja
osobiście dostrzegam w planach dobre i złe strony. Jeśli ktoś
trzyma się swojego planu zbyt sztywno, nie widzi nic poza nim, to
może utracić wiele innych rzeczy. Znam ludzi, którzy za wszelką
cenę, chcąc osiągnąć swoje cele potracili rodziny czy
przyjaciół. Zafiksowanie na cel nie może nas oślepić. Musimy
dostrzegać istnienie innych wokół nas. Bo co jeśli osiągając tą
swoją zdobycz utracimy wszystko dookoła a to coś za czym
goniliśmy, po zdobyciu okaże się czymś zupełnie innym? Nie tym
czego oczekiwaliśmy? Bo co jeśli gonisz w pracy za awansem i już
go masz i już osiągasz wszystko co możesz? Co wtedy? Co dalej?
Motywacji już nie ma żadnej aby piąć się w górę, bo już nie
ma gdzie. Mnie samą bardziej bawi gonienie za celem niż jego
osiągnięcie. Oczywiście osiągnięcie celu daje niesamowity power
(i uwielbiam to uczucie) ale gdy nie ma już nic dalej to jest to
trochę depresyjne.
Gdy
mamy plan, nie walimy na oślep. Wiemy co robić aby się do niego
przybliżyć. Wiemy co jest nam potrzebne do jego realizacji i możemy
się do tego przygotować a nie rzucać tak bez przygotowania. Gdy
nie jesteśmy pewni czy czegoś chcemy to możemy sobie to
zwizualizować. Pomyśl czego chcesz i jak się będziesz czuć gdy
to osiągniesz. Jak zmieni się twoje życie i czy właśnie tak
jesteś sobie w stanie wyobrazić swoje życie i siebie. Jeśli takie
jest twoje marzenie to nie bój się. Jeśli naprawdę czegoś chcesz
to nie ma mocnych aby Ci w tym przeszkodzić.
A co
jeśli plan, który sobie ułożyliśmy okaże się na mecie zupełnie
do bani? Nie podążajmy za nim na oślep Jeśli masz plan, pamiętaj
aby go modyfikować. Każdy się zmienia. Każda osoba, którą
poznajemy, każde zdarzenie w naszym życiu kształtuje nas na swój
własny sposób. Czas mija i my zmieniamy poglądy na życie, na
otaczający nas świat i rzeczywistość. To co wydaje nam się
cudownym pomysłem dzisiaj, za 10 lat może może okazać się
zupełną klęską. Nie jestem w stanie opowiedzieć się ani za ani
przeciw planom. Każdy jest inny i każdy ma innych sposób działania
oraz inne wartości w życiu. Jedyne co chcę przekazać to to, że
nie przejmujcie się jeśli nie wiecie dokąd zmierzacie. Nie ważne
jakby ten plan nie był idealny i tak życie zrobi to co chce. A czy
nie jest ciekawiej być zaskoczonym?
Komentarze
Prześlij komentarz