Rozdział XXIII

 Wika wzdrygnęła się przestraszona.

- Ana? Co ty tutaj robisz o tej porze?

- Musiałam z kim pogadać.

- Długo tu czekasz? Mogłaś napisać.

- Nie wiem ile. Straciłam rachubę czasu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. 

- Coś się stało?

- Nie wiem co mam zrobić, muszę z kimś pogadać. A moim znajomi… Nie rozumieją. Jesteśmy trochę na innych etapach życia.

- Chodź na górę. Co ty masz w tych siatkach?

 Ana przyniosła ze sobą połowę zawartości baru, jak śmiała się Wika, i przekąski. 

- No więc? Twoja twarz nic mi nie mówi! Co się stało?

- Sama nie wiem. Właściwie nic ale…Richard…

- Ana krótko się znaliście…

- Nie, nie! Zanim coś powiesz. To nie to! Nie skończyliśmy tego.. związki… relacji… nie wiem nawet jak to zdefiniować. 

- Czyli wszystko w porządku?

- Tak…

- To już nic nie rozumiem.

- Oświadczył się! Zobacz! – I wyciągnęła pierścionek z kieszeni.

- Oświadczył? Już? Znacie się dwa tygodnie! Mówiłaś przecież...

- Ja wiem! I umówiliśmy się, że poczekamy.

- Ale?

- Powiedział, że jest pewny i, że nie chce czekać. 

- I gdzie jest teraz?

- W domu.

- A czemu ty jesteś tutaj?

- Bo nie wiem co zrobić!

- Masz pierścionek ze sobą a więc rozumiem, że przyjęłaś? Czemu nie jesteś z nim?

- Tak… nie… znaczy… przyjęłam ale odmówiłam. Spanikowałam! Nie spodziewałam się! Boże Wika zawaliłam!

- Od początku powoli! I spokojnie. Zgodziłaś się czy nie?

- Tak… Ale potem powiedziałam, że nie.

- I jak Richard zareagował? 

- Był szczęśliwy i zaskoczony …chyba.

- I co się stało potem?

- Wyszłam.

- Jak to wyszłaś?

- Normalnie. Powiedziałam, że tak. Pocałował mnie tak czule jak tylko potrafi i ja wtedy się odsunęłam i powiedziałam, że nie. I jego twarz... nie wiem jak mu spojrzę ponownie w oczy. 

- Ale co powiedział?

- Nic. Nie dałam mu czasu. Wyszłam. Po prostu uciekłam. Co ja mam zrobić? Wika! Pomyśl racjonalnie. Ja go nie znam a on się już oświadcza.

- Ana dla mnie to zupełne szaleństwo, to wiesz. Ale to jest twoje życie. Może tak właśnie powinno być? Korzystać z życia. Być szczęśliwym teraz. Ale przecież nie musisz tez decydować teraz. Możesz powiedzieć, że potrzebujesz czasu. Musi to zrozumieć.

- Nie wiem… nie chce go rozczarować. A jak się okaże, że w ogóle do siebie nie pasujemy?

- Ana, kto mi mówił ostatnio o szaleństwie i o tym, że czasami trzeba ryzykować?

- Ja?

- To co się zmieniło?

- Zrobiło się poważnie. 

- Boisz się papierka?

- Pomyśl sama! Ja ? ślub? Mam się zdecydować na jedną osobę do końca życia? Myślałam, że mogę ale teraz już nie jestem niczego pewna.

- Zadzwoń do niego.

- Nie!

- Tak! Powiedz, że potrzebujesz czasu i że jeszcze nie jesteś gotowa.

- Ale ja jestem!

- Przed chwilą powiedziałaś coś innego.

- Ja chce tego. I się boje! Cholernie się boje, że pośpiech jednak nie zadziała na naszą korzyść. 

- Nie wiem… nie jestem i nie byłam w twojej sytuacji ale jedyne co wiem to to, że prędzej czy później będziesz musiała z nim pogadać. A zawsze jest lepiej wyjaśniać sprawy od ręki. Mniej stresu.

- No dobra.. zadzwonię do niego, żeby widział gdzie jestem ale jest problem.

- Jaki? 

- Komórka została u niego. Mogę zadzwonić od ciebie?

- Jasne. Masz. 

- Nie znam numeru… zadzwonisz do Marco? Proszę. On na pewno się Martwi. 

- Marco jest we Włoszech. Nie chce mu przeszkadzać w wakacjach. 

- To zadzwoń do karla. On też wyglądało, że go zna.

- To nie jest dobry pomysł

- Czemu nie? 

- Masz samochód?

- Nie odpowiedziałaś!

- Lepiej to zastawmy na dzisiaj. Przyszłaś tu pieszo?

- Wyszłam tak jak stałam i coś mnie przyprowadziło tutaj.

- Przecież to kawał drogi. 

- Miałam czas…czemu nie zadzwonisz do Karla? Daj mi telefon.

Ana wybrała numer i Wika tylko usłyszała:

- Nie, nie tutaj Ana. Tak pracujemy razem. Przepraszam… Tak… wiem, że jest późno ale masz może numer do Richarda Moisa? Tak tak.. muszę się z nim pilnie skontaktować. Naprawdę? Ale nie, nie mogę. Dziękuję. – Rozłączyła się z wyraźną ulgą na twarzy.

- Dobra zbieraj się. Zaraz będzie transport. – dodała do Wiki.

Ta zaskoczona patrzyła na nią przez chwilę. 

- Co właśnie się wydarzyło? – zapytała Wika.

- Karl jest tak dobry, że przyjedzie tutaj zaraz i zabierze nas do Richarda.

- Przepraszam? Co? Nas?

- No tak. Nie zostawisz mnie samej nie? Proszę!

- I tak byłoby mi już dość głupio jechać samej z szefem.

- A mi głupio nie będzie?

- Wydawało mi się, że go lubisz a on Ciebie

- Ana ja go nie znam i to tak samo mój szef jak i twój. To tylko zawodowa znajomość.

- Jak chcesz. Ale proszę zejdź chociaż ze mną na dół. 

Nie czekały długo. Już po chwili usłyszały dźwięk klaksonu z dołu. Gdy zeszły Karl siedział oparty o maskę samochodu z rękoma skrzyżowanymi na piersiach.

- No proszę! Moje dwie pracownice, proszące szefa o przysługę! Wiecie, że to będzie was sporo kosztować?

- Ja w tym swoich rąk nie mieszałam. - odpowiedziała Wika.

- Naprawdę? I jeszcze umywa ręce od odpowiedzialności. To będzie liczone jako podwójne wykroczenie. A z czyjego telefonu wykonano telefon?

- To była tylko przyjacielska pomoc!

- Przyjacielska mówisz? A teraz się wypierasz i zrzucasz wszystka na przyjaciółkę. Ciekawa ta wasza przyjaźń. 

Wika nic nie odpowiedziała. Ana tylko wsłuchiwała się w ich rozmowę. W końcu Karl się znowu odezwał. 

- To wsiadajcie. Ruszamy?

Ana ruszyła do samochodu.

- Ja zostaje w domu. Ana sobie poradzi. 

- Wika proszę. Jedź ze mną!

- Taką jesteś przyjaciółką, że ją teraz zostawiasz?

Wika uległa i lekko zirytowana wsiadła do samochodu. Przez całą drogę do mieszkania Richarda nie odezwała się słowem. Ana tłumaczyła Karlowi sytuację z Richardem. Zaskoczyło ją gdy skomentował Anie, że nie ma się bać, że widocznie Richard jest pewny. Okazało się, że zna go już jakiś czas i wypowiadał się o nim raczej z sympatią opisując jako osobę odpowiedzialną i stąpającą twardo po ziemi. 

- Czy tego właśnie Ana by chciała. – Pomyślała? - Przecież oni do siebie nie pasują. Tacy inni. Ale jeśli to miłość? Czy to w ogóle istnieje? 

Samochód zatrzymał się i Ana wstrzymała oddech. 

- To idę. Przepraszam Wika ale jednak musze to zrobić sama. Ale proszę poczekajcie tu chwilę. Proszę. Będę się czuła pewniej. 

Zostali sami. Przez chwilę żadne z nich nie wypowiedziało ani słowa. W końcu Wika wyksztusiła ciche. - Przepraszam.

- Nie masz za co przepraszać. 

- Za bardzo gwałtownie zareagowałam. 

- Trochę tak ale nie musisz przepraszać.

- Ale tak serio? Serio nie widzisz w tym ani odrobiny twojej winy?

- O co ci chodzi. To nie ja. To ty źle zinterpretowałaś słowa.

- Mogłeś mnie naprostować.

- Chciałem cię poznać.

- Chciałeś. Teraz raczej już nie będzie okazji. – Otworzyła drzwi i wyszła z samochodu. On podążył za nią.

- Dobra, czekaj. Naprawdę nie rozumiesz?

- Czego?

- Ludzie oceniają mnie przez pryzmat moich pieniędzy. Mam już tego dość. Każdy mi mówi to co chce usłyszeć. Ja chce szczerości.

- A myślisz, że nie byłabym z tobą szczera gdybym wiedziała? Nawet mnie nie znasz.

- No właśnie. Nie rozumiesz? Dokładnie jak mówisz. Nie znam cię. Skąd mam wiedzieć jaka jesteś? Jak mnie ocenisz? Czy jak umówi się z tobą facet z kasą to po prostu nie skorzystasz z okazji? 

- Okazji? 

- Czy tak to nie jest? Młody facet z kasą? Idealny kąsek?

- Jak możesz w ogóle tak mówić. Jak można być z kimś tak dla pieniędzy. Przecież to męczarnia.

- Wika ja wiem jaki jest świat. Może źle cię oceniłem. Za to przepraszam. Przyznaje nie bałaś się zarzucić mi kłamstwa. Ale sama powiedz. Racjonalnie myśląc. Patrząc na związki znajomych? Są szczęśliwi?

- Jedni tak inni nie.

- Którzy są bardziej?

- Co masz na myśli?

- Bogaci czy biedni?

- Karl to nie ma znaczenia. To nie jest reguła.

- Pomyśl…

- Ja bym nie mogła tak po prostu…nie wiem.

- Dobra zostawmy to teraz. Zgoda? Możemy po prostu wrócić do tego co było?

- Karl proszę cię? A co było? Jesteś moim szefem.

- Powiedziałaś, że mnie lubisz.

- Wyrwało mi się za dużo.

- Ja też cię lubię. Od dnia kiedy cię zobaczyłem. Byłaś taka… beztroska. 

- Ja na prawdę nic nie pamiętam. A uwierz mi chciałabym. 

Karl podszedł do niej bliżej i lekko powoli przesunął swoją dłoń po jej aż ją złapał. Chwilę oboje patrzyli na siebie głaszcząc po dłoni po czym Karl przysunął się jeszcze bliżej.


-------------------------------------------------------------------


Wika shuddered in fear.

- Ana? What are you doing here at this hour?

- I needed someone to talk to.

- Have you been waiting here long? You could write.

- I do not know how much. I lost track of the time. I didn't know what to do with myself.

- Something happened?

- I don't know what to do, I need to talk to someone. And my friends ... They don't understand. We are a bit different in life.

- Come upstairs. What do you have in these nets?

Ana brought with her half the contents of the bar, Wika laughed, and snacks.

- Well? Your face tells me nothing! What happened?

- I do not know. Nothing but… Richard…

- Ana you knew each other briefly ...

- No no! Before you say anything. It is not it! We haven't finished it ... relationships ... relationships ... I don't even know how to define it.

- Is everything okay?

- Yes…

- I don't understand anything anymore.

- He proposed! See! And she took the ring out of her pocket.

- He started? Already? You know each other for two weeks! Did you say ...

- I know! And we agreed to wait.

- But?

- He said he was sure and he didn't want to wait.

- And where is he now?

- At home.

- Why are you here?

- Because I don't know what to do!

- You have the ring with you, so I understand that you accepted? Why aren't you with him?

- Yes ... no ... I mean ... I accepted it but I refused. I panicked! I did not expect it! God, I failed Wika!

- Slowly from the beginning! And take it easy. Did you agree or not?

- Yes ... But then I said no.

- And how did Richard react?

- He was happy and surprised… I think.

- And what happened next?

- I'm out.

- How did you get out?

- Normally. I said yes. He kissed me as tenderly as he could and I then pulled back and said no. And his face ... I don't know how I look him in the eye again.

- But what did he say?

- Thread. I didn't give him time. I left. I just ran away. What should I do? Wika! Think rationally. I don't know him and he is proposing already.

- Ana is crazy for me, you know that. But this is your life. Maybe that's what it should be like? To enjoy life. Be happy now. But you don't have to decide now either. You can say you need time. He must understand this.

- I don't know ... she doesn't want to disappoint him. And how will it turn out that we do not fit together at all?

- Ana, who has been telling me lately about madness and the fact that you have to take risks sometimes?

- I?

- So what's changed?

- It got serious.

- Afraid of the paper?

- Think for yourself! I ? wedding? Should I decide on one person for the rest of my life? I thought I could, but now I'm not sure anymore.

- Call him.

- No!

- Yes! Say you need time and that you are not ready yet.

- But I am!

- You just said something else.

- I want this. And I'm afraid! I am fucking afraid that haste will not work in our favor.

- I don't know ... I'm not and haven't been in your situation, but all I know is that sooner or later you'll have to talk to him. And it's always better to sort things out right away. Less stress.

- Okay .. I'll call him to see where I am but there is a problem.

- What?

- The cell phone stayed with him. Can I make a call from you?

- Sure. You have.

- I don't know the number ... will you call Marco? Please. He's definitely worried.

- Marco is in Italy. I don't want to disturb him on vacation.

- Then call Karl. He, too, seemed to know him.

- This is not a good idea

- Why not?

- You have a car?

- You did not answer!

- We better set it up for today. Did you come here on foot?

- I left as I was standing and something brought me here.

- It's a long way.

- I had time ... why don't you call Karl? - Give me the phone.

Ana dialed the number and Wika only heard:

- No, not Ana here. That's how we work together. Sorry ... yeah ... I know it's late but do you have a Richard Mois number? Yes yes... I need to contact him urgently. Really? But no, I can't. Thank you. She hung up with obvious relief on her face.

- Okay, get going. There will be transport soon. - she added to the Wiki.

Surprised, she looked at her for a moment.

- What just happened? Wika asked.

- Karl is so good he'll be coming here right now and taking us to Richard.

- Excuse me? What? Us?

- Yeah. You won't leave me alone, won't you? Please!

- It would be quite stupid for me to go alone with the boss.

- And I won't be stupid?

- I thought you liked him and he liked you

- Ana, I don't know him, and he is the same as my boss like yours. It's just a professional acquaintance.

- As you wish. But please come down with me at least.

They didn't wait long. After a while, they heard the sound of the horn from below. As they came down, Karl was sitting leaning against the hood of the car, arms folded across his chest.

- Well well! My two female employees asking the boss a favor! Do you know it will cost you a lot?

- I did not mix my hands in this. Wika replied.

- Really? And it washes hands of responsibility. This will count as a double infraction. And whose phone was a call made from?

- It was just a friendly help!

- You say friendly? And now you deny it and throw it all on your friend. This friendship of yours is interesting.

Wika said nothing. Ana only listened to their conversation. Finally, Karl spoke up again.

- Then get in. Are we moving on?

Ana headed for the car.

- I stay at home. Ana can handle it.

- Wika, please. Go with me!

- Are you such a friend that you leave her now?

Wika succumbed and got into the car slightly irritated. All the way to Richard's apartment, she didn't say a word. Ana explained the situation with Richard to Karl. She was surprised when he commented to Ana that he should not be afraid that Richard was obviously sure. It turned out that he knew him for some time and spoke about him rather sympathetically, describing him as a responsible and down-to-earth person.

- Is that what Ana would want. - She thought? - But they don't match. Such others. But what if it's love? Does it even exist?

The car stopped and Ana gasped.

- So I am going. Sorry, Wika, but I have to do it myself. But please wait a moment here. Please. I'll feel more confident.

They were left alone. Neither of them said a word for a moment. Finally, Wika gasped softly. - Excuse me.

- You have nothing to apologize for.

- I reacted too violently.

- A bit like that, but you don't have to apologize.

- But really? You really don't see any guilt in this?

- What do you mean. It was not me. It was you who misinterpreted the words.

- You could have straightened me.

- I wanted to meet you.

- You did. Now there will probably be no more opportunities. She opened the door and left the car. He followed her.

- Okay, wait. You really don't understand?

- What?

- People judge me through the prism of my money. I have enough of this. Everyone tells me what they want to hear. I want honesty.

- And you think that I wouldn't be honest with you if I knew? You do not even know me.

- Exactly. Do not understand? Exactly as you say. I do not know you. How do I know what you are like? How will you rate me? If the guy with the money makes an appointment with you, you just won't take the opportunity?

- A bargain?

- Isn't that how it is? Young guy with money? The perfect bite?

- How can you even say that. How can you be with someone for money? It's torment.

- Wika, I know what the world is like. Maybe I misjudged you. I'm sorry about that. I admit you weren't afraid to accuse me of lying. But tell me yourself. Thinking rationally. Looking at your friends' relationships? They are happy?

- Some yes, others no.

- Who is more?

- What do you mean?

- Rich or poor?

- Karl doesn't matter. It's not a rule.

- Think more...

- I couldn't just… I don't know.

- Okay, let's leave it now. Consent? Can we just go back to what was?

- Karl, please? What was? You are my boss.

- You said you liked me.

- I said too much.

- I like you too. Since the day I saw you. You were so… carefree.

- I really don't remember anything. And believe me, I would like to.

Karl stepped closer to her and lightly slowly ran his hand over hers until he grabbed it. They both looked at each other for a moment, stroking their hand, then Karl moved even closer.

Komentarze

Popularne posty