Rozdział XXXIII

- O jakie wyznania! Aż miło posłuchać. Żeby to tak codziennie. - Do pokoju wszedł ponownie lekarz. Wika i Marco tak pogrążyli się w rozmowie, że nie spostrzegli ile czasu już minęło od jego poprzedniej wizyty.

- Czy coś już wiadomo?

- Tak... ale tak na was patrząc teraz nie wiem czy to dobra czy zła wiadomość.

- Co ma Pan na myśli?

- Nie jesteś w ciąży. Jeszcze nie do końca wiemy co ci jest. Wyniki krwi nie są złe ale niektóre czynniki są trochę niepokojące. Podejrzewamy dwie możliwości. Wszystko okaże się dopiero po wynikach dodatkowych badań. 

- Ale to coś poważnego?

- Raczej nie. Proszę się jeszcze na zapas nie martwić. Jutro już wszystko będzie wiadomo. Raczej obejdzie się tylko na witaminach. Niestety godziny odwiedzin dobiegły już końca. Przeniesiemy pacjentkę do innej sali. Będę zmuszony poprosić cię Marco o zostawienie Wiki samej. Za 15 minut po ciebie wrócę. - Zwrócił się do Wiki po czym ponownie zostawił ich samych w sali.

- Musisz już iść. 

- Wika... przykro mi... przepraszam.

- Nie... tak jest lepiej Nie ma dziecka. Nie ma już żadnych zobowiązań.

- Są. Nie mówiłem tego ze względu na dziecko. Naprawdę chcę żebyśmy spróbowali.

- Ale my się nie znamy. To wszystko nie ma sensu.

- Nie mów tak. Jutro cię odbiorę. Bez dyskusji. Zadzwoń do mnie rano tylko o której mam po ciebie być. I nie myśl za dużo. Jutro zaczynamy nowe życie.

- Marco.

- Marco, Marco! Marco nic nie słyszy i jutro będzie na Ciebie czekał a teraz zabiera twoje rzeczy i ucieka póki jakiś głupi pomysł znowu nie strzeli ci do głowy.

- Marco...

nic nie mów- pocałował ją w policzek i zaczął zbierać walizki.

Marco...

- Nic nie słyszę!

- Marco. Dziękuje... za wszystko.

- Już mi raz dzisiaj dziękowałaś. Nie za dużo? 

- Nigdy nie jest za dużo dziękuję!

- Dobranoc Wika. 

Marco wyszedł zostawiając ją samą pogrążoną w myślach. W głowie wirowało jej tysiące pytań. Ciąża? Mogła być w ciąży? A Marco naprawdę się tym przejął. A co gdyby naprawdę była? Na szczęście jej przemyślenia przerwały pielęgniarki, które zabrały ją do drugiej sali. 

Gdy położyła się ponownie do łóżka poczuła się tak wykończona, że od razu usnęła. Rano dzień zaczął się wcześnie od badań. Gdy Marco po nią podjechał wiedziała już wszystko.

- Myślałem, że poczekasz na mnie w środku.

- Jest taki piękny dzień. Nie mogłam usiedzieć. W końcu dzisiaj zaczynamy nowe życie. Jeśli nie zmieniłeś zdania.

- A byłbym tutaj gdybym zmienił?

- Nie wiem. Ty mi powiedz. 

- Zrobiłem Ci miejsce w szafie.

- Ooo to interesujące posunięcie. Ale wiesz, że od tego jest ciężki odwrót?

- Nie ma żadnych odwrotów. Lepiej powiedz mi co ci jest?

Nic takiego. Dali mi jakieś leki i jak będą działać to na tym się skończy.

- Na tym? Ale na co te leki?

- Na tarczycę.

- A jak leki nie zadziałają?

- To będzie operacja.

- To muszą zadziałać. Dobrze się czujesz? Na pewno?

- Tak. Zabierzesz mnie już do domu? Proszę? Nie wiem dlaczego ale jestem zmęczona.

- Wiem co ci doda energii!

- Już tak dobrze mnie znasz?

- Powiedzmy, że próbuje poznać!

- No to co mi doda tej energii?

- Ja bym polecał relaks na tarasie...Oczywiście ja gotuję obiad! Potem dobry film i gorąca czekolada?

- A gdzie truskawki?

- W sklepie?

- Zawaliłeś na całej linii. Bez truskawek ten dzień jest skończony.

- A co jeśli powiem, że mam lody... bitą śmietanę i maliny?

- Jesteś geniuszem! I czemu jeszcze tu jesteśmy? Lody czekają!

Gdy przyjechali do domu Marco naprawdę się starał. Dał Wice odpocząć a sam zajął się przygotowaniem risotto na obiad. Potem do kawy były obiecane lody, których Wika zjadła w końcu
trzy porcje. Wzięła dokładkę i wyjadła od Marco co mogła. Pod wieczór obejrzeli komedię romantyczną przy której oboje zasnęli.

Gdy rano Wika się obudziła Marco był już w pracy. Na stole stał bukiet kwiatów i karteczka z
notatką. - Witaj w naszym nowym wspólnym domu! - I na dole dorysowane serduszko.

Przedpołudnie spędziła na wypakowywaniu rzeczy. Nie do końca wiedziała czy powinna tak
szybko to robić ale dlaczego nie? Jak to powiedział Marco.. nie wiadomo co będzie jutro. Trzeba
żyć teraz. 

- Jak to dobrze, że nie poinformowałam jeszcze wszystkich, że wracam do domu. - Pomyślała.

Teraz musiałaby wszystko odwoływać. A tak może udawać, że to właśnie taki był plan. A może tak 
właśnie było?

Gdy znudziło ją wypakowywanie rzeczy postanowiła obdzwonić kilku znajomych i popytać o 
pracę jednak nikt nic nie wiedział. Mieli ją jednak informować na bieżąco gdyby coś się pojawiło. Wyciągnęła laptopa. Uaktualniła swoje CV i sprawdziła oferty pracy. Wydrukowała też kilka papierowych wersji na nadchodzące dni. Planowała przejść się po kilku firmach, w których mogli być nią zainteresowani. 

Gdy zauważyła, która jest godzina postanowiła szybko się wyszykować i zaskoczyć Marco w pracy.
Szybko wzięła prysznic i miała już wychodzić gdy zadzwonił telefon. Numer nieznany...

- Halo?

- Czy rozmawiam z Wiką?

- Tak. Kto mówi?

- Jestem Cloe, z działu rekrutacji. Nie miałyśmy jeszcze czasu się poznać.

- Rekrutacji?

- Tak, Karl prosił abym się z tobą skontaktowała. Zdajemy sobie sprawę, że jestem obecnie poza Holandią ale może dałabyś się namówić rozmowę. Może być wideokonferencja oczywiście.

- Rozmowę w sprawie czego bo nie bardzo rozumiem?

- Pracy oczywiście. Mamy dla ciebie propozycję.

- Cloe, dziękuję za propozycję ale nie przeprowadzę się do Hagi.

- Oferta pracy jest w Rotterdamie. To co kiedy możemy się umówić?

- Czego dotyczy ta oferta?

- Wszystkiego dowiesz się w trakcie rozmowy.

- Rozmowy z Karlem jak rozumiem?

- Tak. Czy w czwartek o 12 pasowałoby ci? Zadzwonimy punktualnie.

- Myślę, że tak. Jednak wolałabym się spotkać osobiście.

- Nie wyjechałaś?

- Tak się składa, że ciągle jestem na miejscu.

- Idealnie! To w takim razie zapraszam się do naszego biura! Zaraz prześlę ci adres. Do zobaczenia!

Zanim Wika zdążyła zadać jakiekolwiek dodatkowe pytanie, Cloe już się rozłączyła - Do zobaczenia. - Rzuciła jeszcze, już sama do siebie. 

- Wzięła torbę do ręki i miała w końcu wychodzić, gdy klucz w zamku się przekręcił.

Marco nie mogąc usiedzieć w pracy więc wyszedł wcześniej z biura. A, że był piątek nikt nie miał mu
tego za złe. Czuł podniecenie i ekscytację. Widział, że zaryzykował składając Wice tą propozycję ale czuł, że dobrze zrobił. Tego właśnie chciał. Prawdziwego życia bez strachu o to co może się wydarzyć. Korzystania z szans jakie daje nam życie. A to właśnie była jedną z tych szans i postawił wszystko na jedną kartę. Na miłość.


------------------------------------------------



- What confessions! It's nice to hear. I wish to hear it every day. - The doctor entered the room again. Wika and Marco became so engrossed in conversation that they did not notice how much time had passed since his previous visit.

- Is there something already known?

- Yes ... but looking at you like that now I don't know if it's good or bad news.

- What do you mean?

- You're not pregnant. We don't quite know what's wrong with you yet. Blood results are not bad, but some factors are a bit worrying. We suspect two possibilities. Everything will turn out only after the results of additional research.

- But is this something serious?

- Probably not. Don't worry just yet. Everything will be known tomorrow. Rather, only vitamins will be used. Unfortunately, the visiting hours are over. We will move the patient to another room. I'll have to ask Marco to leave the Wiki alone. I'll be back for you in 15 minutes. - He turned to Wiki and left them alone in the room again.

- You have to go now.

- Wika ... I'm sorry ... sorry.

- No ... it's better. There is no baby. There are no longer any obligations.

- Are. I didn't say it for the sake of the baby. I really want us to try.

- But we don't know each other. It doesn't make sense.

- Do not say that. I'll pick you up tomorrow. No discussion. Call me in the morning just when I'm supposed to be picking you up. And don't think too much. We start a new life tomorrow.

- Marco.

- Marco, Marco! Marco hears nothing and tomorrow he will be waiting for you and now he takes your things and runs away until some stupid idea hits you again.

- Marco ...

Don't say anything - He kissed her cheek and started collecting the suitcases.

Marco ...

- I do not hear anything!

- Marco. Thank you for everything.

- You thanked me once today. Not too much?

- Never too much thank you!

- Good night, Wika.

Marco left, leaving her alone in thought. A thousand questions swirled in her head. Pregnancy? Could she be pregnant? And Marco really cares about it. What if it really was? Fortunately, her thoughts were interrupted by the nurses who took her to the other room.

When she went back to bed, she felt so exhausted that she immediately fell asleep. In the morning the day started early with research. When Marco picked her up, she knew everything.

- I thought you'd wait for me inside.

- It's such a beautiful day. I couldn't sit still. After all, today we're starting a new life. If you haven't changed your mind.

- And would I be here if I changed?

- I do not know. You tell me.

- I made room for you in the closet.

-Ooo, that's an interesting move. But you know it's a tough retreat from there?

- There is no turning back. Better tell me what's wrong with you?

- Nothing special. They gave me some medications and if they work it will stop there.

- On this? But what are these drugs for?

- For the thyroid gland.

- And if the drugs don't work?

- It's gonna be an operation.

- This has to work. Are you okay? For sure?

- Yes. Will you take me home yet? Please? I don't know why but I'm tired.

- I know what will give you energy!

- You know me so well?

- Let's say he's trying to know!

- So what will give me this energy?

- I would recommend relaxing on the terrace ... Of course I cook dinner! Then a good movie and hot chocolate?

- Where are the strawberries?

- In the shop?

- You screwed up all the way. Without strawberries, this day is over.

- What if I say I have ice cream ... whipped cream and raspberries?

- You are a genius! And why are we still here? Ice cream is waiting!

When they got home, Marco really did his best. He let Vice rest and he took care of preparing risotto for dinner. Then the coffee was the promised ice cream, which Wika finally ate
three servings. She took some more and ate what she could from Marco. In the evening they watched a romantic comedy during which they both fell asleep.

When Wika woke up in the morning Marco was already at work. There was a bouquet of flowers on the table and a note with a note. - Welcome to our new shared home! - And a heart is drawn at the bottom.

She spent the morning unpacking things. She didn't quite know if she should do it quickly but why not? As Marco said .. no one knows what will happen tomorrow. You have to live now.

- How good it is that I haven't informed everyone yet that I am coming home. - She thought. Now she would have to cancel everything. Or he could pretend that was the plan. And maybe so just was?

When she got bored of unpacking things, she decided to call some friends and ask for work, however, nobody knew anything. However, they had to keep her informed if something appeared. She pulled out her laptop. She updated her CV and checked job offers. She also printed several paper versions for the coming days. She planned to walk around several companies in which they might be interested in her.

When she noticed what time it was, she decided to dress up quickly and surprise Marco at work.
She took a shower quickly and was about to leave when the phone rang. Number unknown ...

- Hello?

- Am I talking to Wika?

- Yes. Who is speaking?

- I'm Cloe, from the recruiting department. We haven't had time to get to know each other yet.

- Recruiting?

- Yes, Karl asked me to contact you. We are aware that I am currently outside the Netherlands, but maybe you could be persuaded to talk. There may be a videoconference of course.

- A conversation about what I don't really understand?

- Work of course. We have a proposition for you.

- Cloe, thank you for the offer, but I'm not moving to The Hague.

- The job offer is in Rotterdam. So when can we make an appointment?

- What is this offer about?

- You will learn everything during the conversation.

- Talks with Karl as I understand?

- Yes. Would you like a Thursday at 12 o'clock? We will call you on time.

- I think so. However, I would prefer to meet in person.

- Haven't you gone?

- It just so happens that I'm still there.

- Perfect! Then I invite you to our office! I'll send you the address. See you soon!

Before Wika could ask any additional questions, Cloe had already hung up. - See you later. - She threw it to herself.

She picked up the bag and was about to leave when the key in the lock turned.

Marco was unable to sit still at work so he left the office early. And since it was Friday, no one had him
this too bad. He felt excited and excited. He saw that he had risked making the Vice-offer, but felt that he had done the right thing. This is what he wanted. Real-life without fear of what might happen. Taking advantage of the opportunities that life gives us. And that was the fall of those opportunities and he put everything on one card. For love.
 

Komentarze

Popularne posty