Rozdział III

Stała w mroku nie wiedząc zupełnie, co ma zrobić. Uciec nie miała dokąd. Języka i tak nie znała. Jak się miała porozumieć? Kim był ten człowiek? Chociaż nie widziała go za dobrze, wyraźnie było widać, że jest wysoki. Co miała zrobić? Odczekała chwilę a z cienia powoli wyłaniała się postać. Serce w piersiach kołatało mimowolnie ze strachu. Ponownie padło pytanie – Wat? – Co? Co mówisz? Jednak Wiktora nie rozumiała holenderskiego. 

– Przepraszam nie mówię po holendersku - Wydusiła zduszonym głosem po angielsku. Zarys postaci jak i sama postać stawały się coraz wyraźniejsze, aż w końcu, na tarasie obok, zabłysło światło. Mogła go zobaczyć.

Wpatrywała się przez chwilę, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Co ma zrobić? Mężczyzna na tarasie obok był wysoki i szczupły. Wyraźnie można było zauważyć jak dobrze jest zbudowany. Był tylko w zwykłych spodniach dresowych i zwykłym t-shircie ale ze swoimi brązowymi lokowanymi włosami wyglądał tak dobrze, że Wiktoria pożałowała, że nie wykąpała się zanim wyszła na taras. 

Gdy tak przyglądała mu się dłuższą chwilę, w szoku i już sama nie widziała czy nie ze zbyt ekspresyjnym wyrazem twarzy, on w końcu znowu się odezwał.

-Nie mówisz po holendersku? Co za szczęście! – odpowiedział pięknie po angielsku jednak od razu jasne było, że to nie był jego ojczysty język. Skąd był?

-Nie, nie jestem stąd. Właśnie się wprowadziłam. – odpowiedziała.

- I zwiedzasz dachy?

- Tak jakby.

- Tak jakby?

- Nie miałam pojęcia, że moje mieszkanie ma dostęp do tarasu i trafiłam tu przypadkiem. Nie wiem ile czasu już tu jestem…trochę straciłam poczucie czasu.

- Co najmniej pół godziny jak na moje oko – opowiedział. 

Spojrzała na niego zdziwiona. Skąd wiedział ile tu jestem?

- Nie patrz tak na mnie! Byłem tu jak przyszłaś. Potrzebowałem spokoju. Tutaj mogę odpocząć po całym dniu. Widziałem jak przyszłaś. Obserwowałem jak podziwiałaś kwiaty. Co tak cię ucieszyło w widoku na most? 

- Co mnie ucieszyło? Dlaczego tak myślisz?

- Widziałem twój uśmiech. Był taki… beztroski.

Patrzyła na niego, nie wiedząc dokąd prowadzi ta rozmowa. Wydał się interesujący ale zbyt dociekliwy, jak na kogoś kogo nie znała. 

- Przepraszam, nie powinienem tak wprost…

- Nie nie, nic nie szkodzi. Zaskoczyłeś mnie. Nie spodziewałam się tutaj nikogo spotkać. Nikogo tym bardziej kto mnie obserwuje… ani tak bezpośredniego i dociekliwego. 

- Taki już jestem, lubię pytać o to na co chcę znać odpowiedź. I też byłem zaskoczony widząc Cię tutaj. Myślałem, że to jakiś złodziej i obserwowałem co się wydarzy.

- Ja złodziejem? - Zaśmiała się - I nadal tak uważasz?

- Twój zachwyt i jakaś radość bijąca od ciebie przekonała mnie, że na pewno się mylę.

- Nie znasz mnie!

- Już znam, od 5 minut. Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Marco. A ty?

- Wiktoria.

- Królowa Wiktoria! I co tutaj robisz Wiktorio?

- Ja? Po prostu .. jestem. 

- Ok jesteś. Interesujące... a co cię sprowadza do Rotterdamu?

- A przepraszam, no tak… Dostałam pracę i postanowiłam skorzystać z okazji i oto jestem. I spędzam mój pierwszy dzień na przecudownym tarasie z pięknym widokiem i…

- I?

- Rozmawiam z nieznajomym.

- Jestem Marco, już znajomy. 

Wiki obcerowała jego dołeczki, które pojawiały się co jakiś czas wraz z jego uśmiechem. Zdążyła już zaobserwować jego piękny uśmiech. 

– Dobrze, rozmawiam ze znajomym – i uśmiechnęła się szeroko.

Uśmiech Marco rozszerzył się jeszcze bardziej. 

– To skąd jesteś Wiktorio?

- Z Polski, a ty?

- Z Włoch, z samego Neapolu. Byłaś kiedyś?

I tak minęło im kolejne 15 minut gawędząc o wszystkim i o niczym. Aż do momentu, kiedy Marco przeprosił ją bo już było późno a następnego dnia musiał iść do pracy wcześnie rano. Pożegnała się i wtedy wróciła do rzeczywistości. Była nadal na tarasie bez możliwości wyjścia. Drzwi za Marco już się zamykały. 

- Poczekaj! –Krzyknęła, ale słyszała tylko trzask drzwi. 

Gdy już myślała, ze będzie musiała jednak wdrapywać się przez mur poprosić o pomoc. Drzwi nagle się otworzyły i pojawił się znowu Marco.

- Tak sobie pomyślałem. To twój pierwszy dzień tutaj. Jutro mam wolne popołudnie. Jak masz ochotę to mogę Ci pokazać najlepsze miejsca w mieście. 

Wiktorię zatkało jednak zgodziła się bez większego namysłu. 

- Ale jeszcze coś... Mam prośbę... 

- Tak od razu prośby? Do nieznajomego? 

- Znamy się już całe 10 minut. 

- Co takiego? Jaka to prośba 10 minutową znajomości? 

- Stwierdzisz, że jestem największą ofiarą losu ale... drzwi od tarasu zatrzasnęły się od środka. Nie mogę wrócić do mieszkania. Mogłabym zejść przez twój taras? 

Marco zaśmiał się głośno. – Niezła historia! Naprawdę jesteś tutaj tylko od dwóch godzin?

Wiktora spojrzała na niego z lekko speszoną miną.

- Chodź! Jasne, że możesz tędy przejść.

Marco pomógł jej przejść przez dzielący ich mur. Przez chwilę obserwowała stojące tam rzeźby.

- Podobają Ci się?

- Są przepiękne. Skąd je masz? 

- Znajomy artysta. Lubię jego sztukę. Jest trochę inna niż akceptuje społeczeństwo. 

- Dzisiaj społeczeństwo akceptuje wszystko. 

- Tylko tak Ci się wydaje. – spojrzał na nią trochę z dziwnym, zmieszanym wzrokiem. – To co wejdziemy do środka?

Przeszli przez korytarz podobnych schodów. Mieszkanie Marco dużo nie różniło się od jej mieszkania. Jednak miało meble i to nowoczesne. Od razu widać było, że Marco o nie dba. Wiktoria rozejrzała się po mieszkaniu aby lepiej go zrozumieć. Analizowała to co zobaczyła jednak nie mogła wpaść na to czym się zajmuje. Marco widząc, że obserwuje mieszkanie zaproponował jeszcze herbatę miętową z miodem jak to się przyjęło pić w Holandii. Wiktoria wahała się czy powinna się  zgodzić, ale widząc zmęczenie Marco i sama będąc zmęczoną odmówiła. Mieli zobaczyć się i tak już jutro. Pożegnała się, pokonała 4 piętra schodów i wyszła z budynku. Na dworze panował rześki spokój. Ludzie spokojnie spacerowali ulicami albo jeździli na rowerach. Tak, to było kolejne co muszę spróbować. Z oddali wystawała reszta widocznego mostu. Postanowiła zrobić jeszcze mały spacer mimo zmęczenia i wrócić w końcu wziąć prysznic i położyć się spać. Jutro czekał ją nowy ekscytujący dzień. Jak to dobrze, że Marco był na tarasie. 

- Całe szczęście, że chociaż klucze zabrałam - pomyślała.

Gdy doszła do mostu poczuła już takie zmęczenie, że miała wrażenie że zaśnie jak tylko przyłoży głowę do poduszki. Do czegokolwiek. 

- Tak, zabrałam klucze... ale dlaczego żaden nie pasuje? Gdy wróciła ze spaceru drzwi wejściowe do budynku ani drgnęły. - Zmowa czy jak? A może ja nie umiem posługiwać się kluczami? Jestem zbyt zmęczona? Jakiś specjalny kod tu jest potrzebny? 

Stała tak przy drzwiach wpatrując się i próbując różne klucze od nowa i od nowa. - Co za dzień - pomyślała. - Co teraz? Nie mam telefonu. Nie znam tu nikogo. Do firmy nie pójdę. Pewnie i tak nikogo nie ma. Super. 

Spojrzała w okna Marco. Światła zgaszone. Ale co miała zrobić? Zadzwoniła do domofonu. Nic. Marco nie reaguje. Zadzwoniła jeszcze raz. I kolejny. W końcu okno się otworzyło. Marco wyjrzał ze zdziwioną i zaciekawioną miną. 

- Wiktoria? Nie miałaś iść spać?

- Miałam, ale nie mogę wejść.

- Miałaś przecież klucze? 

- Nie działają, albo ja nie wiem jak się nimi obsługiwać. Wyraźnie drzwi w tym kraju mnie nie lubią. 

- Poczekaj, już schodzę. 

Światła na korytarzu zapaliły się. A za chwilę w drzwiach ukazał się Marco.

- Daj mi klucze, spróbujemy.

Wziął od niej plik kluczy jednak drzwi ani drgnęły. 

- No to chyba mamy problem. Masz racje nie działają. Skąd masz te klucze? 

- Od właściciela mieszkania.

- Chyba nie chce, żebyś w nim mieszkała. - Zaśmiał się. 

- Boże! Będę spać na ulicy. Naprawdę nieźle mam wejście. 

- Chodź. – powiedział

- Dokąd?

- Przecież nie zostaniesz na ulicy. Dzisiaj śpisz u mnie.

- Nie Marco. Nawet Cię nie znam a ty nie znasz mnie.

- Dobra, masz jakiś lepszy pomysł?

- No właściwie to nie. Nie mam telefonu, ani portfela, niczego oprócz kluczy, które i tak nie działają.

- No to nie masz wyjścia. Śpisz dzisiaj ze mną! - mówiąc to puścił do niej oczko i zaśmiał się tym swoim ciągle jeszcze nieodgadnionym uśmiechem.



----------------------------------------------------------------



She stood in the dark, not knowing what to do. There was nowhere to run away. She didn't know the language anyway. How was she supposed to communicate? Who was this man? Though she couldn't see him very well, he was clearly tall. What was she supposed to do? She waited a moment as a figure slowly emerged from the shadows. The heart in her chest was pounding involuntarily with fear. The question was asked again. 

- Wat? - What? What are you saying? - However, Wiktor did not understand Dutch.

- Sorry, I don't speak Dutch. - She choked out in a strangled voice in English. 

The outline of the figure and the figure itself became clearer and clearer, and finally, on the terrace next to it, a light shone. She could see him.

She stared for a moment, not sure what to say. What is she supposed to do? The man on the terrace next door was tall and thin. You could clearly see how well it is built. He was just wearing plain sweatpants and a plain t-shirt, but with his brown curled hair he looked so good that Victoria wished she had a bath before stepping out onto the terrace.

As she stared at him for a long moment, in shock with too expressive emption on her face, he finally spoke up again.

-You don't speak Dutch? What a luck! - He replied beautifully in English, but it was immediately clear that it was not his mother tongue. Where was he from?

-No, I'm not from here. I just moved in. She replied.

- And you visit the roofs?

- Let's say so.

- Let's say?

- I had no idea that my apartment had access to the terrace and I came here by accident. I don't know how long I've been here… I've lost track of time a bit.

- At least half an hour according to me. - He said.

She looked at him surprised. How did he know how much time I am here?

- Do not look at me like this! I was here when you came. I needed peace. Here I can rest after a whole day. I saw when you come. I watched you admiring the flowers. What made you so happy about the view of the bridge?

- What made me happy? Why do you think so?

- I saw your smile. He was so… carefree.

She stared at him, not knowing where this conversation was leading. He seemed interesting, but too inquisitive for someone she didn't know.

- Sorry, I shouldn't be so direct ...

- No no, that's okay. You surprised me. I did not expect to meet anyone here. Nobody who is watching me... neither so direct and inquisitive.

- This is who I am, I like to ask what I want to know the answer to. And I was also surprised to see you here. I thought he was some kind of thief and watched what happened.

- Me a thief? - She laughed. - And you still think so?

- Your delight and some joy emanating from you convinced me that I am definitely wrong.

- You do not know me!

- I've known it for five minutes. Sorry, I didn't introduce myself. I'm Marco. And you?

- Victoria.

- Queen Victoria! And what are you doing here, Wiktoria?

- I? It's just ... here I am.

- OK, here you are. Interesting ... and what brings you to Rotterdam?

- Ay sorry, yeah ... I got a job and decided to take the opportunity and here I am. And I spend my first day on a wonderful terrace with a beautiful view and ...

- And?

- I'm talking to a stranger.

- I'm Marco, already familiar.

Wiki toured his dimples, which popped up every now and then along with his smile. She had already noticed his beautiful smile.

- Okay, I'm talking to a friend. First friend from Rotterda. - and she smiled broadly.

Marco's smile widened even more.

- Then where are you from, Victoria?

- From Poland and you?

- From Italy, from Naples itself. Have you ever been there? 

And so they spent another 15 minutes chatting about everything and nothing. Until Marco apologized to her because it was already late and had to go to work early the next morning. She said goodbye and then came back to reality. She was still on the terrace with no way out. The door behind Marco were already closing.

- Wait! - She screamed but heard only the door slam.

When she thought she would have to climb over the wall, ask for help. The door opened suddenly and Marco reappeared.

- I was just thinking. This is your first day here. I have the afternoon off tomorrow. If you want, I can show you the best places in the city.

Victoria was stuck in her mind, however, she agreed without much thought.

- But something else ... I have a request ...

- So immediately requests? To a stranger?

- We've known each other for 10 minutes.

- What? What is the request for a 10-minute acquaintance?

- You will say that I am the greatest victim of fate, but ... the door to the terrace slammed from the inside. I can't go back to my apartment. Could I go down through your terrace?

Marco laughed out loud. - Nice story! You've really only been here for two hours?

Wiktora looked at him with a slightly embarrassed face.

- Come! Sure you can come this way.

Marco helped her get over the wall between them. She studied the sculptures there for a moment.

- Do you like them?

- They are beautiful. Where did you get them?

- A familiar artist. I like his art. It is a little different than what society accepts.

- You just think so. - He looked at her a little with strange, confused eyes. - So what are we going to go in?

They walked down a corridor of similar stairs. Marco's apartment was no different than hers. However, it had furniture and modern furniture. It was obvious that Marco cares about them. Wiktoria looked around the apartment to understand it better. She analyzed what she saw, but she couldn't figure out what she was doing. Marco, seeing that he was watching the apartment, offered another mint tea with honey as is customary to drink in Holland. Wiktoria hesitated whether she should agree, but seeing Marco's weariness and being tired herself, refused. They were supposed to see you tomorrow, anyway. She said goodbye and left the building. It was briskly calm outside. People were walking leisurely along the streets or riding bicycles. Yes, that was another thing I have to try. The rest of the bridge was visible in the distance. Despite her exhaustion, she decided to take a short walk, and finally come back to take a shower and go to sleep. Tomorrow, a new exciting day awaited her. How good that Marco was on the terrace.

- Fortunately, at least I took the keys. - she thought.

When she reached the bridge she felt so tired that she had the impression that she would fall asleep as soon as she put her head on the pillow. On anything.

-Yes, I took the keys... but why none fits? -When she returned from a walk, the front door to the building did not budge.

- Collusion or what? Or maybe I don't know how to use the keys? I am too tired? Any special code is needed here?

She was standing there by the door, staring and trying different keys over and over. What a day, she thought. - What now? I do not have a mobile. I do not know anybody here. I will not go to the company. Probably no one is there anyway. Great.

She looked at Marco's windows. Lights out. But what was she supposed to do? She called the intercom. Thread. Marco doesn't react. She called again. And another one. The window finally opened. Marco looked surprised and curious.

- Victoria? You weren't supposed to go to sleep?

- I had, but I can't come in.

- You had the keys?

- They don't work, or I don't know how to operate them. Clearly the door in this country doesn't like me.

- Wait, I'm on my way down.

The hallway lights came on. And then Marco appeared in the doorway.

- Give me the keys, we'll try.

He took the bundle of keys from her, but the door didn't budge.

- Well, I think we have a problem. You're right they don't work. Where did you get these keys?

- From the landlord.

- I don't think he wants you to live in there. - He laughed.

- God! I will sleep on the street. I have a really good entrance.

- Come. - He said

- Where to?

- You're not gonna stay on the street. Today you sleep at my place.

- Not Marco. I don't even know you and you don't know me.

- Okay, do you have any better idea?

- Well, actually not. I have no phone, no wallet, nothing but keys that don't work anyway.

- Then you have no choice. You're sleeping with me today! - Saying this, he winked at her and laughed that his still mysterious smile.

Komentarze

Popularne posty