Rozdział XIV

- Wika zaczekaj! - Usłyszała za sobą głos Marco. 

Odwróciła się zdziwiona. – Co się dzieje?

- Może jednak masz ochotę z koleżanką przyłączyć się do mnie i znajomych na jeszcze jedną rundę piwa? Potem będę wracał do domu to nie będziesz musiała wracać sama.

Zanim Wiki zdążyła odpowiedzieć Ana rzuciła szybkie - Czemu nie! – I ruszyła w stronę znajomych Marco nie czekając na odpowiedź Wiki. Ta tylko skinęła głową i podążyła za nią.

Wśród znajomych Marco znajdowali się sami architekci z jego firmy. Czwórka wyraźnie nadzianych facetów, których towarzystwo nie bardzo przypadło Wiki. Obnosili się ze swoimi pieniędzmi zbyt mocno jak na jej oko. Za to Ana była w siódmym niebie. Wyraźnie można było zauważyć, że szczególnie jeden z nich wpadł jej w oko. Jedyne co dziwiło Wikę to jego obrączka na ręce ale najwyraźniej Anie to zupełnie nie przeszkadzało. Flirtowała z nim w najlepsze a on nie pozostawał jej dłużny. Chociaż Wika dopiero co ich poznała miała wrażenie, że zupełnie nie pasują do Marco ale może to ona się myliła? Byli od niego wyraźnie starsi ale co najbardziej jej się nie podobało to ich sposób bycia. Ta ich wyniosłość i wulgarność. Nie omieszkali skomentować każdej przechodzącej dziewczyny. Jednak Marco w tym nie uczestniczył tylko się przyglądał i najwyżej zaśmiał od czasu do czasu. – Chociaż tyle. - Pomyślała. 

Z jednej kolejki zrobiły się dwie a potem trzy. Wice zaczęło się powoli kręcić w głowie. Wiedziała, że już czas dla niej iść.

- Marco ja będę już naprawdę uciekać. Jestem zmęczona.

- Taki ciężki pierwszy tydzień?

- Intensywny. Nie wiem nawet kiedy zleciał. A twój?

- Cały tydzień byliśmy w plenerze planować nowy pasaż handlowy pod Amsterdamem. Interesująca sprawa. To będzie moje możliwe już ostatnie zlecenie.

- Jak to? 

- Kontrakt wygasa za pół roku. 

- I wracasz do siebie do Włoch?

- Nie zdecydowałem jeszcze. Ale taka była umowa.

- Ale chcesz wrócić?

- Tak i nie. Ułożyłem sobie tu życie w jakiś sposób ale z drugiej strony nic mnie tu nie trzyma. Chociaż ostatnio zrobiło się interesująco.

- Interesująco?

- Nie spodziewałem się, że nieznajoma tak po prostu wparuje do mojego życia z takim impetem.

Nagle pojawiła się kolejka szotów na stole i chociaż Marco próbował również protestować i bronić ją aby nie musiała wypić w końcu ustąpiła przy błaganiach Any. I nie wiadomo kiedy znaleźli się w klubie z masą innych ludzi. Spokojny wieczór przerodził się w całonocną imprezę. Okazało się,  że Marco dobrze tańczył i był w tym niezmordowany. Żadna muzyka nie była mu straszna. Oprócz wcześniejszych znajomych pojawiło się jeszcze wiele innych osób. Wiki była zdziwiona ile osób zna Marco. Mówił, że jest tutaj prawie sam a tu nagle co ktoś wszedł to się z nim witał. Kim on był? Duszą towarzystwa? Wszyscy witali się z nim radośnie i zapraszali na drinki. Streszczał jej po krótce kogo skąd zna i wprowadzał do towarzystwa. Zrobiła się spora grupa osób a towarzystwo, które dołączyło już bardziej jej odpowiadało. Nagle Ana zniknęła. Musiała gdzieś wyjść z Danielem, reszta znajomych też była zajęta w swoim towarzystwie. Marco przyszedł z jeszcze jednym szotem i kolejnym drinkiem i wtedy nagle wszystko zaczęło wirować.

Gdy obudziła się rano nadal miała wrażenie, że jest na karuzeli. Boże jak to słońce razi i czemu tak boje po oczach? – Pytała samą siebie. - Moja głowa! Co się wczoraj działo? O matko! Chwila… Piwo… Ana… Marco… gdzie my byliśmy? Jak ja wróciłam do domu? Która jest godzina? Gdzie mój telefon. - I gdy miała już wykonać tą straszną czynność przewrócenia się na drugi bok usłyszała:

- Dzień dobry! No najwyższy czas! Ile można spać! Ale wczoraj zabalowałaś! – głos Marco uderzył i pulsował jej w głowie. 

- Dzień dobry....Co? Co ty tu robisz? Co się wczoraj działo? Boże, nie pamiętam jak wróciłam do domu.

- Jak wróciliśmy do domu!

- Tym bardziej….

- Oj widzę, że ciężki dzień dzisiaj przed tobą.

- To twoja wina! Miałam iść do domu ale nie... jedno piwo… Boże ile my wypiliśmy?!

- Wystarczająco aby urwał ci się film jak widać. Myślałem, że Polacy mają lepszą tolerancję na alkohol.

- Ja też… to był ostatni raz w życiu jak się tak upiłam. koniec.

- Na jak długo?

- Do odwołania.

- Czyli do dzisiejszego wieczoru?

- O nie, nie. Dzisiaj to nawet zapach będzie mi przeszkadzał.

- To co powiesz na kawę? – I podał jej filiżankę.

- Jesteś aniołem.

- Przeceniasz mnie.

- No co racja, to racja. Opowiesz mi jak się tu znalazłam... znaleźliśmy... bo naprawdę nie wiem nic. Tańczyliśmy w klubie i.. ?

- I? I wróciliśmy do domu?

- Kiedy? Jak?

- Byłaś bardzo zabawna! Nie spodziewałem się. Tańczyłaś i śpiewałaś całą drogę do domu!

- Żartujesz sobie ze mnie?

- Nie, naprawdę! Przysięgam! Jestem w szoku, że znasz tyle piosenek! 

- Co za upokorzenie! - ukryła głowę w dłoniach. A jak znalazłam się tutaj? Jak ty tu wszedłeś?

- Zabrałaś mi klucze, żeby się nie zgubiły.

- Co??? Jak? I nie mogłeś mi ich zabrać?

- Mogłem ale kazałaś się najpierw odprowadzić do drzwi, żeby znowu nie mieć problemów z wejściem.

- I ?

- I co? 

- Co potem? 

- Chcesz zostać detektywem czy jak?

- Marco?! 

- Masz na myśli czy tu spałem?

- A spałeś? No pomóż mi bo nic nie pamiętam.

- Nie mogłem cię zostawić samej. Zresztą poprosiłaś, żebym został. 

- I tak po prostu zostałeś?

- Dziewczyna zaprasza mnie do łóżka a ja mam odmówić?

- Marco! Czy.. my ?

- A nawet jeśli?

- Marco! Tak czy nie??

- ahahah, niesamowity masz ten wyraz twarzy… zagubiona mała dziewczynka.

- Proszę Cię... i tak mi już dość głupio.

- Spokojnie. Nic się nie wydarzyło. Poszłaś grzecznie spać. I zanim zdążyłem cokolwiek dodać ty już chrapałaś w najlepsze!

- Ja nie chrapie!

- Jesteś tego pewna? … Dobra nie chrapiesz ale i tak już odpłynęłaś w głęboki sen. Więc jako, że tak bardzo prosiłaś, zostałem. Ale nie myślałem, że będziesz tyle spać. Zdążyłem już wziąć prysznic. Skorzystałem z twojego bo nadal nie wiem gdzie są klucze!

- Sprawdź w torebce! 

- Boję się. Tam jest otchłań! Swoją drogą! Dlaczego nie chciałaś dać numeru temu facetowi, który był w Ciebie tak wpatrzony? Wydawał się sympatyczny.

Wiki zatkało – Jakiemu facetowi?

- Naprawdę? Tego też nie pamiętasz?

- Marco, żartujesz sobie ze mnie!

- Jak bym w ogóle mógł!

- Prawie ci uwierzyłam.

- Sprawdź telefon. Robiliście sobie jakieś zdjęcia. 

- Nie? Wkręcasz mnie?!

- Założymy się?

Wika szybko sięgnęła po telefon ale był wyłączony. Bateria musiała paść. Nie zostawało jej nic innego jak poczekać aż się trochę podładuje. Rzuciła go ze wściekłością na materac.

- Co ci jest? Nie sprawdzisz? 

- Rozładowany!! – Ukryła ręce we włosach. – Tragedia! Nie dość, że na pewno skompromitowałam się przed tobą to jeszcze jakimś obcym facetem.

- Obcy nie obcy ale zachowywaliście się jakbyście się znali od dawna.

- Nie denerwuj mnie nawet. Dobrze, że to duże miasto. Może nigdy na niego więcej nie wpadnę. A może mnie wkręcasz i on nie istnieje!

- Tak Ci się tylko wydaje! To miasto jest mniejsze niż myślisz! Podłączę Ci telefon a teraz uciekam w końcu pobyć trochę u siebie! Dzisiaj dam Ci już spokój, chociaż, wiem, że beze mnie twoje życie byłoby nudne! Z drugiej strony chciałbym zobaczyć twoja reakcję na widok zdjęcia z zapomnianym lubym. Jakoś będę musiał się bez tego obyć. Ale w poniedziałek wieczorem czekam na moją obiecaną kolację i piwo! A jak się postarasz to może nawet opowiem ci jeszcze więcej o wczorajszej nocy! – Tymi słowami zostawił Wiki samą nie dając jej nawet czasu na odpowiedź. 

Drzwi się zamknęły a Wika spróbowała uruchomić telefon. Powoli przewijała zdjęcia z wieczoru. Nie wyglądała tak źle mimo formalnego stroju z pracy. I jej stanu… wyraźnej nieważkości. Ale kim był ten człowiek? Skądś znała tą twarz? Ale skąd? Nie możliwe. Przecież nikogo tu nie znała. 

- Pewnie do kogoś podobny. - Pomyślała po czym poszła wziąć długi prysznic. Nie planowała tego dnia robić już nic. Miała dość wrażeń.


-------------------------------------------------------------------


- Wika wait! - Marco's voice was heard behind her.

She turned surprised. - What's happening?

- Maybe you and your friend would like to join me and my coleagues for another round of beer? Then I will come home, you will not have to come back alone.

Before Wiki could reply, Ana said quickly. - Why not! - And she walked towards Marco's friends without waiting for Wiki's response. She just nodded and followed her.

Among Marco's friends were only architects from his company. Four clearly stuffed guys, whose company did not really enjoy Wiki. They flaunted their money too much for her eye. Ana, on the other hand, was in cloud nine. It was obvious that one of them in particular caught her eye. The only thing that surprised Vika was his wedding ring on her hand, but apparently Ana did not mind at all. She flirted with him to the best and he did not owe her. Although Wika had just met them, she had the impression that they do not fit Marco at all, but maybe she was wrong? They were clearly older than him, but what she didn't like most was their way of being. Their haughtiness and vulgarity. They did not hesitate to comment on every girl who passed by. But Marco wasn't just watching it and laughing at most from time to time. - At least this. - She thought.

One line turned into two and then three. The vice was slowly getting dizzy. She knew it was time to go for her.

- Marco It is time for me, I'm tired.

- Such a tough first week?

- Intensive. I don't even know when it flew off. And your?

- We were in the open air all week to plan a new shopping arcade near Amsterdam. Interesting case. This will be my last project probably.

- Why is that?

- The contract will expire in six months.

- And you're going back to Italy?

- I haven't decided yet. But that was the deal.

- But you want to come back?

- Yes and no. I've made my life here somehow, but then again, nothing keeps me here. Though things got interesting lately.

- Interesting?

- I didn't expect a stranger to just burst into my life with such force.

Suddenly, there was a line of shots on the table, and although Marco also tried to protest and defend her from having to drink, she finally gave in to Ana's plea. And it is not known when they ended up in the club with a lot of other people. The quiet evening turned into an all-night party. It turned out that Marco danced well and was tireless in it. No music was terrible to him. In addition to previous friends, many other people showed up. Wiki was surprised how many people Marco knew. He said that he was almost alone here, and suddenly when someone entered, he greeted him. Who was he? Soul of the company? Everyone greeted him cheerfully and invited him for drinks. He briefly summarized whom he knows from and introduced to the company. There was a large group of people and the company that joined her was more suited to her. Suddenly Ana was gone. She must have gone out with Daniel somewhere, the rest of her friends were also busy in their company. Marco came over with one more shot and another drink, and then suddenly everything started to spin.

When she woke up in the morning, she still felt like she was on the merry-go-round. God, how does the sun offend and why is my eyes scared? - She asked herself. - My head! What happened yesterday? O mother! Wait… Beer… Ana… Marco… where have we been? How did I get home? What time is it? Where's my phone. - And when she was about to do this terrible act of rolling over, she heard:

- Good morning! It's about time! How long can you sleep! But yesterday you had a ball! Marco's voice hit and throbbed in her head.

- Good morning .... What? What are you doing here? What happened yesterday? God, I don't remember getting home.

- How we got home!

- Especially….

- Oh, I can see that you will have a hard day today.

- It is your fault! I was supposed to go home, but no ... one beer ... God, how much did we drink?!

- Enough for your movie to fail as you can see. I thought Poles had a better alcohol tolerance.

- Me too ... it was the last time in my life I got so drunk. The end.

- For how long?

- Until further notice.

- Until tonight?

- Oh, no no. Today, even the smell will bother me.

- So how about a coffee? And he handed her a cup.

- You are an angel.

- You are overestimated me.

- Well, that's right, that's right. Tell me how I got here ... we found ... because I really don't know anything. We danced in the club and ..?

- And? And we came home?

- When? How?

- You were very funny! I did not expect. You danced and sang all the way home!

- Are you kidding me?

- Not really! I swear it! I'm shocked that you know so many songs!

- What a humiliation! - She hid her head in her hands. - How did I get here? How did you get in here?

- You took my keys so they wouldn't get lost.

- What??? How? And you couldn't take them from me?

- I could, but you ordered to escort to the door first, so as not to have problems with entering again.

- And?

- And what?

- What's next?

- Do you want to be a detective or what?

- Marco ?!

- You mean did I sleep here?

- Did you sleep? Come on, help me because I don't remember anything.

- I couldn't leave you alone. Anyway, you asked me to stay.

- And you just stayed?

- The girl invites me to bed and I should refuse?

- Marco! Do we?

- And even if?

- Marco! Yes or no??

- hahah, you have that amazing expression ... lost little girl.

- Please ... I'm already quite lost.

- Take it easy. Nothing happened. You went to sleep well. And before I could add anything, you were already snoring!

- I'm not snoring!

- Are you sure? … Okay, you don't snore, but you've already drifted off into a deep sleep. So as you asked so much, I stayed. But I didn't think you'd sleep that much. I already had a shower. I used yours because I still don't know where the keys are!

- Check it in your purse!

- I'm afraid. There is an abyss! By the way! Why didn't you want to give a number to that guy who was staring at you? He seemed likeable.

Wiki blocked - What guy?

- Really? You don't remember that either?

- Marco, are you kidding me!

- How could I ever!

- I almost believed you.

- Check the phone. You've been taking some pictures of yourself.

- No? You are joking?!

- Let's bet?

Wika quickly reached for the phone but it was turned off. The battery must have failed. There was nothing left for her to do but wait until it recharged a little. She tossed it furiously onto the mattress.

- What's wrong? You won't check?

- Discharged!! She hid her hands in her hair. - Tragedy! Not only have I compromised myself in front of you, it's also some strange guy.

- Strangers, not strangers, but you acted as if you had known each other for a long time.

- Don't even annoy me. Good thing it's a big city. Maybe I'll never run into him again. Or maybe you turn me on and he doesn't exist!

- It only seems like this to you! This city is smaller than you think! I'll connect your phone and now I'm running away, finally staying at home for a while! Today I will give you peace, though, I know your life would be boring without me! On the other hand, I'd like to see your reaction to seeing a photo from Forgotten I like it. Somehow I will have to do without it. But on Monday night I'm waiting for my promised dinner and a beer! And if you try, I might even tell you more about last night! With these words, he left Wiki alone, not giving it even time to answer.

The door closed and Wika tried to activate the phone. She slowly scrolled through the photos of the evening. She didn't look that bad despite her formal attire from work. And its state of… obvious weightlessness. But who was this man? Did she know this face from somewhere? But from where? Impossible. She didn't know anyone here.

- Probably similar to someone. - She thought then went to take a long shower. She wasn't planning on doing anything else that day. She had enough impressions.

Komentarze

Popularne posty