Rozdział XVI
To jednak nie były 4 godziny. Wiki udała się do sali konferencyjnej a tam siedział Karl. Na jednej z kanap ustawionych z boku. Gdy ją zauważył skinął jej głową a ona odpowiedziała łagodnym uśmiechem. Szefostwa jeszcze nie było więc usiadła na jednym z wolnych miejsc i czekała aż reszta też usiądzie. Gdy ostatnie miejsce było już zajęte, do sali wszedł szef jej wydziału i wygłosił krótki raport o postępach prac i planowanych działaniach. Przedstawił projekty, które nie były jeszcze obsadzone i poprosił Wiki do siebie.
- Dzisiaj w końcu, jako, że jesteśmy wszyscy, chcielibyśmy Cię oficjalnie powitać w naszym zespole i mamy nadzieję, że będzie ci się z nami dobrze pracowało. – Po czym wręczył jej symboliczny prezent na dobry początek współpracy. Zanim Wiki zdążyła mu podziękować i cokolwiek odpowiedzieć do stołu podszedł Karl.
- Ja również ze strony całego zarządu chciałbym Cię oficjalnie powitać. Widzisz, że mimo trudności w dotarciu na spotkanie, zaczekaliśmy wszyscy na Ciebie.
Po czym kontynuował do całego zespołu:
- Wika miała dzisiaj przyjemność lub nieprzyjemność zatrzasnąć się ze mną w windzie. Na szczęście szczęśliwie udało nam się wydostać. - Cała sala cicho się roześmiała po czym dodał.- Przepraszam za przesunięcie spotkania i reorganizację pracy. Przez tą zmianę darujemy sobie dzisiejsze zebranie zarządu. – Po czym opuścił salę.
Wika nie wiedziała co ma myśleć o tym co właśnie się wydarzyło. Zebranie zarządu zostało odwołane. Karl był wyraźnie członkiem zarządu. A może tylko ich reprezentował? To było zdecydowanie pytanie na kawę.
Był taki bezpośredni i stanowczy. Wydawał się bardzo restrykcyjny ale potrafił zażartować i to przy wszystkich. Ludzie wyraźnie czuli do niego respekt bo nikt nie śmiał nawet wtrącić się w jego słowa. No cóż już niedługo na kawie się wszystko wyjaśni. Mam w końcu nielimitowane pytania.
#
Gdy zobaczyła na zegarku, że jest już 16.45. Szybko złapała torebkę i telefon i pognała ku windzie. Gdy stanęła przy niej zmieniła zdanie.
- Schody będą bezpieczniejsze. - Pomyślała.
Gdy zeszła Karl już na nią czekał.
- To już drugie spóźnianie Wika! Chyba będę musiał zdać raport do zarządu. – Zażartował.
- Przepraszam, czas mi tak szybko zleciał. Zajęłam się projektem i gdyby nie to, że telefon zadzwonił w ogóle nie zauważyłabym, że jest tak godzina.
- Chcesz mi wmówić, że tak pochłania Cię praca? No proszę…
- Jeszcze się wdrażam, wszystko mi idzie trochę wolniej niż bym chciała.
- Nie możesz mieć wszystkiego w jeden dzień.
- I ty to mówisz?
- Co masz na myśli?
- Jesteś chyba mniej więcej w moim wieku a już reprezentujesz zarząd.
- Miałem szczęście.
- Długo tu pracujesz?
- Od zakończenia liceum.
- A studia?
- Powiedzmy, że w międzyczasie.
- I nie miałeś problemów?
- Mówiłem, że miałem szczęście.
- Trudno się z tobą rozmawia. Dlaczego jesteś taki tajemniczy?
- Wydaje Ci się. Obiecałem odpowiadać na pytania więc odpowiadam.
- Odpowiadasz na to co chcesz i w jaki sposób chcesz.
- I do tego sprytna! Przejrzałaś mnie. Nie lubię wykładać od razu wszystkich kart na stół.
- Wolisz się ukrywać?
- Tak tego bym nie nazwał, nutka tajemnicy zawsze jest interesująca.
- Tajemnicy mówisz? A uda mi się tą tajemnicę kiedyś poznać?
- Zależy jak bardzo będziesz się starać.
- To chyba się zawiedziesz
- Dlaczego tak myślisz?
- Nie lubię się wpieprzać w czyjeś życie, jak ktoś chce mi coś powiedzieć to mi powie. Jak nie to nie. Tak uważam. Tak samo nie lubię gdy inni ingerują w moje.
- Chcesz przez to powiedzieć, że jesteś taka samodzielna i niezależna? Mam się bać?
- Nie, chce przez to powiedzieć, że życie każdego to jego indywidualna sprawa i nie mi je oceniać. Więc niech inni też nie oceniają mojego.
- Mocno powiedziane.
- Tak właśnie myślę. I jeśli ktoś się z tym nie zgadza to już nie mój problem.
Doszli do kawiarni. Karl dał jej sugestie o rzeczach, które warto spróbować. Widać było, że bywał tam wiele razy. Była to mała knajpka z kilkoma stolikami i wyrobami własnej roboty. Do stolika podeszła sympatyczna, dobrze wyszykowana kobieta koło 60 z wielkim uśmiechem zwracając się do niego i witając życzliwie. Po czym poleciła im specjalne ciasto dnia. Karl nie czekając na decyzję Wiki zamówił różne smakołyki do próbowania zostawiając jej tylko decyzje o wyborze kawy. Gdy kobieta odeszła przygotować zamówienie Wika przypatrywała się jeszcze chwilę kawiarni. Przygotowana w gustownym stylu. Z subtelnymi dekoracjami.
- Idealna na randkę. - Pomyślała. Ale czy to jest randka. Ile dziewczyn przede mną tutaj jeszcze przyprowadził.
- O czym tak myślisz?
- O tobie.
- O a to ciekawe. I co tam o mnie myślisz?
- Po pierwsze, bywasz tu często. Ta pani witała się z tobą jak ze stałym bywalcem. Po drugie zastanawiałam się dlaczego tu przychodzisz. A ostatnie co pomyślałam to to, że to idealne miejsce na randkę. Nie za duże i nie za małe. Z idealnym wystrojem.
- I zastanawiasz się czy to jest randka?
- To też… przyłapałeś mnie. Przyznaję się.
- Więc dlaczego nie zapytałaś?
- Bo nie było jeszcze okazji?
- Okazja była ale ją pominęłaś.
- Zawsze musisz postawić na swoim?
- Tylko jeśli mam rację.
- A teraz? Nie dałeś mi dojść do słowa przy zamówieniu!
- Zamówiłem wszystko co mają najlepsze do próbowania. Czy nie tak jest wygodniej? Następnym razem gdy tu przyjdziesz będziesz już widziała co smakuje Ci najbardziej.
- A jeśli nie jem słodyczy?
- Jeśli nie lubisz słodyczy to ja wychodzę.
- Dlaczego?
- Jak mam ufać komuś kto nie je słodyczy?
Na stole pojawiły się smakołyki i kawa. Wika patrzyła na te pyszności z nieukrywanym zachwytem.
- Nadal nie lubisz słodyczy?
- Zdecydowanie uwielbiam. Wyglądają przepysznie. I jak pięknie udekorowane!
- Więc odpowiadając na kolejne pytanie. Tak bywam tu często. Mają najlepsze ciasta w mieście! I tak to idealne miejsce na randkę. Wielu ludzi na nie tu przychodzi.
- Wliczając w to Ciebie
- To zależy.
- Zależy od czego?
- Jeśli jesteśmy teraz na randce to wtedy tak. Jeśli nie jest to randka to nie. Nigdy przedtem nie byłem tu na randce.
- To chcesz powiedzieć, że przychodzisz tutaj poflirtować z Panią z baru?
- Ta Pani z baru to moja ciocia. Więc jakoś chyba mi nie wypada.
- Naprawdę? I robi to wszystko sama?
- Pomaga jej najstarsza córka. Ale tak. Kiedyś sama się tym zajmowała. Więc jakoś jak widzisz głupio mi tutaj zapraszać kobiety na randki.
- Doba masz racje. Czyli to nie randka… a inwigilacja na randkach raczej nie jest wskazana.
- Dokładnie. Ale mają przepyszną kawę i te smakołyki. Nie mogę co najmniej raz w tygodniu nie odwiedzić tego miejsca.
- To dlaczego mnie tu zabrałeś? Nie będzie pytań?
- Musiałem Cię tu zabrać. Zarząd zaprosił Cię w ramach spotkania wprowadzającego w obowiązki.
- aaa tak to sobie wymyśliłeś. Sprytnie.
- Ma się ten łep na karku. – Spojrzał na zegarek. – Wika przepraszam ale musze już wracać do biura. Mam jeszcze jedno spotkanie albo…
- Albo?
- Co powiesz na wagary?
- Żartujesz wagary? To ty masz spotkanie!
- Daj mi minutkę. – I wyszedł z knajpki.
Przez szybę widziała jak gestykuluje rozmawiając z kimś przez telefon. Gdy wrócił dodał tylko:
- Załatwione! Idziemy!
- Ale dokąd? Czekaj! Ja muszę wrócić do biura. Ty sobie możesz zmieniać grafik ale ja mam deadline. Szef mnie wyrzuci! I tak czuje się tam dziwnie bo nawet nie wiem, kiedy go w końcu poznam. A co sobie pomyśli jak po tygodniu pracy pójdę na wagary? Nie jesteśmy już w szkole.
- Ok… nie udawaj takiego pracusia ale… daj mi jeszcze chwilę!
Wybrał jakiś numer, ktoś odebrał i po chwili można było tylko usłyszeć jego słowa - Maraike poinformuj proszę, że potrzebuję dzisiaj po południu Wikę do skonsultowania jednego projektu. Tak, tak… Już nas dzisiaj w biurze nie będzie. Dziękuję. Do widzenia.
Wika wpatrywała się w niego niedowierzając.
- Żartujesz sobie? Do skonsultowania projektu? Jakiego projektu?
- Nie martw się tym. Jesteś usprawiedliwiona. Wyluzuj.
- Wyluzuj? Wyluzuj?! Przypominam ci, że pracuję tam tydzień! Jeden tydzień. W jakiej sytuacji mnie stawiasz?
- Ja bym to ujął inaczej. Pomyśl jaki to wspaniałomyślny jestem dając Ci możliwość wolnego popołudnia.
- Nie wierzę co tu się dzieje. Nie naprawdę...ja wracam do biura. – Odwróciła się i ruszyła w drogę powrotną.
- I co im powiesz? Że, masz gdzieś mój projekt i nie będziesz ze mną go robić?
- Karl, stawiasz mnie w dziwnej sytuacji.
- Nie panikuj. Chodź. Zrelaksuj się. Jak naprawdę chcesz wrócimy do biura ale…
- Ale co?
- Możesz też spędzić niezapomniane popołudnie. Dlaczego miałabyś z tego rezygnować. To może się już nie powtórzyć. Ale to ty decydujesz!
- Ja decyduje? Jak na razie ty o wszystkim decydujesz za mnie.
- No dobra to będzie ostatni raz. Obiecuję. Zdaj się teraz na mnie a jeśli ci się nie spodoba to więcej się do ciebie nie odezwę i zostawię w spokoju.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- No dobra. Ale jak mnie wywieziesz w jakąś puszczę to cię uduszę.
- Będę gotowy na tą ewentualność. To co zdasz się na mnie?
Ruszyli w kierunku samochodu. Wika nie była pewna czy jest bardziej zirytowana czy ciekawa tego co ją czeka. Karl był taki… taki nie do opisania. Zupełnie dwie osoby w jednej. Intrygował ją i irytował jak nikt nigdy dotąd.
------------------------------------------------------------------------
It wasn't 4 hours though. Wiki went to the conference room and Karl was sitting there. On one of the side sofas. When he noticed her, he nodded to her and she replied with a gentle smile. The management was not there yet, so she sat down on one of the vacancies and waited for the rest to sit down. When the last seat was taken, the head of the department entered the room and gave a short report on the progress and planned activities. He submitted projects that were not yet filled and asked Wiki for himself.
- Today finally, as we are all here, we would like to officially welcome you to our team and we hope you will enjoy working with us. - Then he gave her a symbolic gift for a good start of cooperation. Before Wiki could thank him and answer anything, Karl approached the table.
- I, too, from the entire management board, would like to officially welcome you. You can see that despite the difficulties in getting to the meeting, we all waited for you.
Then he continued to the entire team:
- Today Wika had the pleasure or the unpleasantness of being locked in an elevator with me. Luckily we managed to get out. - The whole room laughed softly, then added. - Sorry for postponing the meeting and reorganizing work. Through this change, we are reshedule today's board meeting. - Then he left the room.
Wika did not know what to think about what had just happened. The board meeting was canceled. Karl was clearly a board member. Or maybe he was just representing them? It was definitely a coffee question.
He was so straightforward and firm. He seemed very restrictive but he was able to make a joke with everyone. People clearly felt respect for him because no one dared even interfere in his words. Well, soon everything will be explained over coffee. I finally have unlimited questions.
#
When she saw on her watch that it was already 4:45 PM. She quickly grabbed her purse and phone and ran for the elevator. When she stood by her, she changed her mind.
- The stairs will be safer. - She thought.
When she came down Karl was waiting for her.
- This is the second delay Wika! I guess I'll have to report it to the board. - He joked.
- I'm sorry, my time flew by so fast. I focused on the project and if not the fact that the phone rang, I would not have noticed that it was the time.
- You want to convince me that you are so absorbed in your work? Well well…
- I am still implementing, everything is going a little slower than I would like.
- You can't have it all in one day.
- And you say it?
- What do you mean?
- You are probably around my age and you already represent the board.
- I was lucky.
- Have you been working here long?
- Since the end of high school.
- And studies?
- Let's say in the meantime.
- And you had no problems?
- I said I was lucky.
- You are hard to talk to. Why are you so mysterious?
- You think. I promised to answer questions so I answer.
- You answer what you want and how you want.
- And clever too! You've seen me. I don't like to put all my cards on the table at once.
- You prefer to hide?
- I would not call it that, a hint of mystery is always interesting.
- Secret you say? And I will manage to get to know this secret someday?
- It depends how hard you try.
- I guess you will be disappointed
- Why do you think so?
- I don't like to screw myself into someone's life, if someone wants to tell me something, he will tell me. If not, then no. I think so. I don't like it when others interfere with mine either.
- You mean that you are so independent? Should I be afraid?
- No, I mean that everyone's life is his individual matter and it is not for me to judge. So don't let others judge mine either.
- Strongly put it.
- I think so. And if someone does not agree with it, it's not my problem anymore.
They went to the café. Karl gave her suggestions on things to try. It was evident that he had been there many times. It was a small eatery with a few tables and home-made products. A nice, well-groomed woman around 60 approached the table with a big smile, turning to him and greeting him kindly. Then she recommended them the special cake of the day. Karl did not wait for a decision, Wiki ordered various delicacies to try, leaving her only to decide on the choice of coffee. When the woman left to prepare Wika's order, she stared at the café for a moment. Prepared in a tasteful style. With subtle decorations.
- Perfect for a date. - She thought. But is this a date? How many girls before me has he brought here.
- What are you thinking about?
- About you.
- Oh, that's interesting. What do you think about me?
- First, you come here often. This lady greeted you like a regular visitor. Second, I was wondering why you are coming here. And the last thing I thought was this was the perfect place for a date. Not too big and not too small. With perfect decor.
- And you wonder if this is a date?
- That too... You caught me. - I confess.
- Then why not
- Then why didn't you ask?
- Because there was no occasion yet?
- There was an opportunity, but you missed it.
- Do you always have to get your own way?
- Only if I'm right.
- And now? You didn't make a word about your order!
- I ordered everything they have the best to try. Isn't that more convenient? Next time you come here you will see what you like best.
- What if I don't eat sweets?
- If you don't like sweets, I'll go out.
- Why?
- How am I supposed to trust someone who doesn't eat sweets?
Treats and coffee appeared on the table. Wika looked at these delicacies with undisguised delight.
- You still don't like sweets?
- I definitely love it. They look delicious. And how beautifully decorated!
- So answering the next question. I am here often. They have the best cakes in town! It's the perfect place for a date anyway. Many people come here.
- Including you
- It depends.
- It depends on what?
- If we're on a date now, then yes. If it's not a date then no. Never been here on a date before.
- So you're saying that you come here to flirt with the Lady from the bar?
- The lady from the bar is my aunt. So I don't seem to like it somehow.
- Really? And does it all by herself?
- Her eldest daughter is helping. But yes. She used to do it herself. So somehow, when you see me, I'm silly asking women on dates here.
- You are right. So it's not a date ... and dating surveillance is not recommended.
- Exactly. But they have delicious coffee and these treats. I cannot miss this place at least once a week.
- Then why did you take me here? There will be no questions?
- I had to take you here. You were invited by the management to the introductory meeting.
- Ah, that's how you made it up. Clever.
- You have that head on the back of your neck. He looked at his watch. - Wika, I'm sorry but I have to get back to the office. I have one more meeting or ...
- Or?
- How about truancy?
- Are you kidding? You're the one having the meeting!
- Give me a minute. - And he left thr place.
Through the glass, she could see him gesturing while talking to someone on the phone. When he returned, he only added:
- You got it! Let's go!
- But where? Wait! I have to go back to the office. You can change your schedule but I have a deadline. The boss will throw me out! It feels strange there anyway because I don't even know when I will finally meet him. What will she think if I play truant after a week of work? We're not at school anymore.
- Ok ... don't pretend to be such a workaholic but ... give me a second!
He dialed a number, someone picked up and after a while, you could only hear his words - Maraike please inform me that I need Wika to consult on one project this afternoon. Yes, yes ... We won't be in the office today. Thank you. Goodbye.
Wika stared at him in disbelief.
- You're kidding? To consult the project? What project?
- Don't worry about it. You're justified. Take it easy.
- Take it easy? Chill out ?! I remind you that I work there for a week! One week. In what position are you putting me in?
- I would have put it differently. Think about how generous I am in giving you the opportunity to free the afternoon.
- I don't believe what's going on here. Not really ... I'm going back to the office. She turned and started on the way back.
- And tell them what? That you don't care about my project and you won't do it with me?
- Karl, you put me in a strange situation.
- Do not panic. Come. Relax. If you really want, we'll go back to the office but ...
- But what?
- You can also spend an unforgettable afternoon. Why should you give it up? It may not happen again. But it's up to you to decide!
- I decide? So far, you decide everything for me.
- Okay, this will be the last time. I promise. Trust me now and if you don't like it, I won't talk to you again and leave it alone.
- You promise?
- I promise.
- Alright. But if you take me to some wilderness, I will choke you.
- I'll be ready for that eventuality. Will you rely on me?
They started toward the car. Wika wasn't sure if she was more irritated or curious about what awaited her. Karl was so… so indescribable. Totally two people in one. He intrigued and irritated her like no one ever had before.
Komentarze
Prześlij komentarz