Rozdział XXV
Jechali w milczeniu a Karl tylko wypowiadał wskazówki dotyczące drogi do jego mieszkania. Wika rozmyślała o całym zdarzeniu i o tym jak wróci teraz do domu. W końcu Karl ubiegł jej myśli.
- Nawet nie myśl sobie, że śpisz dzisiaj w domu. Zresztą i tak nie wiem czy byłabyś w stanie otworzyć drzwi.
- Też o tym myślałam. Jest już prawie 6. Zabiorę twój samochód i pojadę po właściciela.
- Chcesz go budzić o 6 rano?
- Poczekam jeszcze trochę. Teraz już przetrwam.
- Nie wygłupiaj się. Zostań teraz u mnie a później pojadę z tobą i załatwimy ten problem z kluczami raz na zawsze.
- Karl, masz chorą rękę. Musisz odpoczywać.
- Tylko była zwichnięta. Trochę wybita. Już tak nie boli.
- Bo dali ci tonę leków przeciwbólowych.
- Przynajmniej działają! Nie daj się prosić! Chociaż tak Ci się odwdzięczę.
- Odwdzięczysz? To moja wina, że masz wybite ramię.
- Dobra a co powiesz na podtrzymanie rozejmu? Nikt nikomu nie jest niczego winien? Czysta karta?
- No może masz rację.
- Ale pod jednym warunkiem.
- Miała być czysta karta! Żadnych warunków.
- Zostań u mnie aż odpoczniesz. Mam pokój gościnny z przewygodnym łóżkiem. Wyśpisz się, oboje się wyśpimy a potem pomogę ci ze wszystkim.
- No dobra. Niech tak będzie. I tak nie mam siły się już kłócić.
Mieszkanie Karla było większe niż się Wika spodziewała. Podzielone było na dwie części. Część gościnną i prywatną. Znajdowało się na samej górze budynku i oczywiście miało też swój taras. Część pierwsza – dolna, była typową częścią publiczną z przestronną kuchnią i dużym salonem. Oprócz tego były dwa pokoje gościnne. Na górze, znajdowała się główna sypialnia, gabinet, siłownia, garderoba i pokój, który służył aktualnie za bibliotekę. Urządzone było w nowoczesnym stylu. Wpatrywała się w to wszystko ze zdziwieniem. Karl to zauważył.
- Wyglądasz na zaskoczoną. To tylko mieszkanie.
- Tylko mieszkanie? Jest ogromne.
- Miałem z niektórymi rzeczami szczęście w życiu. Już mówiłem.
- Tylko z niektórymi?
- Niestety nie można mieć wszystkiego. Ale nie pora na takie rozmowy. Chodź pokaże ci pokój.
Wika udała się za Karlem.
- Tutaj masz łazienkę. Ręczniki są w szafie, jakbyś potrzebowała.
- Masz tu jak w hotelu.
- Jestem po prostu przygotowany.
- Musisz tu przechowywać dużo gości.
Karl tylko uśmiechnął się lekko nic nie dodając.
- Czemu zamilkłeś?
- Nie było tu nikogo już od dłuższego czasu. Po prostu …miło, że jesteś. Obiecasz mi coś?
- Co takiego?
- Że ciągle jeszcze będziesz tu jak wstanę rano. – Jego smutny głos był głębszy niż się spodziewała.
- Będę. Obiecuję.
- Dobranoc Wika.
- Dobranoc Karl.
Uśmiechnął się jeszcze do niej i poszedł na górę. Wika wykończona całą nocą nie myślała nawet o prysznicu tylko szybko wskoczyła do łóżka. Jednak zamiast spać jej myśli krążyły wokół wydarzeń wieczoru. Zaręczyny Any zupełnie zeszły na drugi plan. Jakby to działo się w innym życiu. Karl. Karl…kim jest Karl? Wydawał się taki silny i pewny siebie a teraz? Dlaczego przyjechał? Potem ta ręka.. Bał się jechać do szpitala. Dlaczego? Był jak małe uparte dziecko. A w jego oczach malował się strach. I na koniec te słowa. Nie wiadomo skąd. Czy będzie tu jak rano wstanie? Dlaczego mu na tym zależało? Mógł mieć wszystko. Jaką zagadkę ukrywa w sobie. W końcu padła ze zmęczenia przytłoczona natłokiem myśli.
Karl ze swoją zwichniętą ręką miał problem aby ściągnąć koszulę. Męczył się przez chwilę aż w końcu naddarł rękaw i wtedy dał za wygraną. Co miał zrobić? Zejść na dół i poprosić Wikę? A jeśli już zasnęła? W końcu położył się w koszuli. - Jutro. – Pomyślał. Jutro Poproszę Wikę.
Ale on również nie mógł spać. Kręcił się w łóżku. Do tego leki przeciwbólowe powoli przestawały działać. Ból w ramieniu powracał. Obecność Wiki na dole dodatkowo go rozpraszała. Zapowiadał się normalny weekend. A skończyło się inaczej. Była tutaj, w jego mieszkaniu. Była inna. Taka bezpośrednia. Bez podtekstów. Bezinteresowna. A może nie miał racji? Nie chciała żeby ją poznał. I nie chciała go poznać. Szybko i łatwo nawiązywała kontakty. A w noc kiedy ją poznał? Zabawne, że nic nie pamiętała. Mógł jej wmówić co by tylko chciał. Ale po co? Zawsze będzie wspominał dziewczynę, która powiedziała mu w twarz, że ma się odwalić, po tym jak jeden ze znajomych przedstawił go jako szefa firmy .
- Kolejny dupek, który myśli, że za pieniądze może kupić każdą.
Pamięta jak ją zapytał czemu tak myśli a ona odpowiedziała, że gdyby nie liczył na to, że się z nim prześpi i naprawdę mu się podobała to nie zaczynał by od przedstawienia siebie jako bogacza.
- Przyszedłeś na łowy, ja wiem. Przystojny i bogaty. Niezłe połączenie. Ale musisz szukać dalej.
I odeszła tak po prostu. Potem poszedł za nią i chciał kupić drinka nawet to zrobił a ona nawet go nie wzięła. Potem jednak jakoś udało mu się przekonać ją do rozmowy. I potem nagle ona z telefonem proponująca zrobienie zdjęcia na pamiątkę. Już myślał, że ją ma. A ona schowała telefon i dodała tylko:
- Powodzenia. Tam w rogu laska Ci się przygląda może będziesz miał szczęście.
- Nie dasz mi nawet numeru telefonu?
- Po co? Nigdy się z tobą nie umówię!
- To po co te zdjęcia?
- Pokażę znajomym jaką mam moc! – I odeszła. Tak po prostu. Zostawiając Karla bez słów. Z ciekawością jakiej nigdy nie czuł do nikogo. Nie wiedział jak ale wiedział, że musi ją jakoś znaleźć. I wtedy ta cała dziwna sytuacja w firmie. A teraz ma ją tutaj w domu. I śpią w oddzielnych łóżkach. Niestety miała rację. Jego zamiar tej nocy był jeden ale od tej nocy wiele się zmieniło. Wszystko. Zaciekawiła go a to się prawie nie zdarzało. I chociaż umawiał się wtedy pierwszego dnia z nią na kawę, żeby mogła go rozczarować, tylko bardziej się w to wkręcał. Powoli niezauważenie. Mógł jej wmówić wszystko. Pomysł z Kinderdajk przyszedł nie wiadomo skąd. Jak ona to robiła? Jak udało się jej wyciągnąć go na wagary? I to jeszcze był jego pomysł? I w końcu sen wygrał z myślami.
----------------------------------------------------------
They rode in silence and Karl only has been giving directions to his apartment. Wika thought about the whole incident and how she would come home now. Finally, Karl beat her mind.
- Don't even think you're sleeping at home today. No way, I don't know if you would be able to open the door.
- I've been thinking about that too. It's almost 6. I'll take your car and drive to get to the owner's house.
- You want to wake him up at 6 am?
- I'll wait a little longer. I will survive now.
- Don't be silly. Stay with me now and then I'll go with you and we'll fix this key problem once and for all.
- Karl, your hand hurts. You need to rest.
- It was just sprained. A bit broken. It doesn't hurt that much anymore.
- Because they gave you a ton of painkillers.
- At least they work! Don't be asked! At least I will repay you everything this way.
- Will you give back? It's my fault that your arm is broken.
- Okay, how about keeping the truce? Nobody owes anyone anything? Clean card?
- Well, maybe you're right.
- But on one condition.
- There was supposed to be a blank slate! No conditions.
- Stay with me until you rest. I have a guest room with a comfortable bed. You'll get some sleep, we'll both get some sleep, and then I'll help you with everything.
- Alright. Let it be that way. I don't have the power to argue anymore.
Karl's apartment was larger than Wika had expected. It was divided into two parts. Guest and private part. It was at the very top of the building and of course, had its own terrace. The first - lower part was a typical public part with a spacious kitchen and a large living room. There were also two guest rooms. Upstairs, there was a master bedroom, a study, a gym, a dressing room, and a room that now served as a library. It was decorated in a modern style. She stared at it all in surprise. Karl noticed it.
- You look surprised. It's just an apartment.
- Just an apartment? It is huge.
- I've been lucky with some things in my life. I already told you.
- Only with some?
- Unfortunately, you can't have everything. But this is not the time for such talks. Come show you the room.
Wika followed Karl. - Here you have a bathroom. Towels are in the wardrobe if you need it.
- You have done everything here almost like at a hotel.
- I'm just prepared.
- You have to keep a lot of guests here.
Karl just smiled slightly, adding nothing.
- Why are you silent?
- There has been no one here for a long time. It's just… nice to have you. Will you promise me something?
- What?
- That you'll still be here when I get up in the morning. His sad voice was deeper than she had expected.
- I will. I promise.
- Good night, Vika.
- Good night, Karl.
He smiled at her again and went upstairs. Wika, exhausted all night, did not even think about a shower, but quickly jumped into bed. However, instead of sleeping, her thoughts revolved around the evening's events. Ana's engagement was completely relegated to the background. As if it happened in another life. Karl. Karl… who is Karl? He seemed so strong and confident and now? Why has he come? Then that hand... He was afraid to go to the hospital. Why? He was like a stubborn little child. And there was fear in his eyes. And finally these words. Out of nowhere. Will he be here when he gets up in the morning? Why did he care about it? He could have anything. What mystery he hides within himself. In the end, she collapsed from exhaustion, overwhelmed by a flood of thoughts.
Karl had a problem with his sprained arm getting his shirt off. He tortured for a while, and finally tore his sleeve and then gave up. What was he supposed to do? Go downstairs and ask Wika? What if she's already asleep? In the end, he lay down in his shirt. - Tomorrow. - He thought. -Tomorrow, I will ask Wika.
But he also couldn't sleep. He was spinning in bed. In addition, the painkillers slowly stopped working. The pain in my shoulder kept coming back. The presence of the Wiki downstairs made him even more distracting. It was going to be a normal weekend. And it ended differently. She was here in his apartment. She was different. So direct. Without subtext. Selfless. Or maybe he was wrong? She didn't want him to meet her. And she didn't want to meet him. She made contacts quickly and easily. And the night he met her? Funny how she couldn't remember anything. He could tell her whatever he wanted. But why? He will always remember the girl who told him in his face she was about to piss off after a friend introduced him as the boss of the company.
- Another asshole who thinks money can buy any.
She remembers asking her why he was thinking that and she replied that if he hadn't counted on sleeping with him and he really liked her, he wouldn't have started by introducing himself as rich.
- You came to hunt, I know. Handsome and rich. Nice combination. But you have to look further.
And just like that. Then he followed her and he wanted to buy a drink he even did and she didn't even take it. But then somehow he managed to convince her to talk. And then suddenly she with the phone, proposing to take a photo as a souvenir. He already thought he had her. And she hid the phone and just added: - Good luck. There in the corner blondie is watching you, maybe you'll be lucky.
- Won't you even give me a phone number?
- For what? I will never date you!
- Then what are the photos for?
- I will show my friends what power I have! - And she left. Just like that. Leaving Karl speechless. With curiosity, he never felt for anyone. He didn't know how, but he knew he had to find her somehow. And then all this strange situation in the company. And now he has her here at home. And they sleep in separate beds. Unfortunately, she was right. His intention was one that night, but a lot has changed since that night. All. It interested him, and it hardly ever happened. And although he'd made a coffee deal with her on the first day so that she would disappoint him, he only got into it more. Slowly unnoticed. He could tell her anything. The idea from Kinderdajk came from nowhere. How did she do it? How did she manage to get him skipping school? And that was his idea yet? And finally, the dream won over the thoughts.
Komentarze
Prześlij komentarz