Rozdział XXVI
Karl obudził się z jeszcze większym bólem w ręce. Miał wrażanie, że pulsuje mu całe ramie. Spojrzał z obrzydzeniem na opakowanie leków przeciwbólowych, które dał mu lekarz. Jak nigdy postanowił je zażyć. Miał dzisiaj misję. Miał w końcu pomóc Wiki. I ta myśl zaprzątała mu głowę odkąd tylko się obudził. Powoli wstał z łóżka. Wsunął spodnie od dresu ale z koszulą nie mógł sobie poradzić. Przy każdym ruchu ból się nasilał. Odpuścił. Zszedł na dół. Wiki nigdzie nie widział. Widocznie jeszcze spała.
Mimo bólu był pełen energii. Nie wiedział co miał ze sobą robić. Postanowił, że przygotuje śniadanie. Na szczęście to lewy bark był kontuzjowany. Prawą ręką mógł nadal poradzić sobie z tak prostą czynnością jak przygotowanie śniadania. Zaczął nastawiać do stołu. powykładał pieczywo, nabiał, dżemy, warzywa i owoce. Wyciągnął serwetki. Nawet nie pamiętał skąd je miał. Nigdy dla nikogo się nie starał. Nigdy mu nie zależało. Zawsze to mu nadskakiwano.
Usłyszał szelest wody. Najwyraźniej Wika wstała. Nie wiedział jaką kawę pije z rana ale patrząc po jej wyborze z innego dnia wybrał duża kawę z mlekiem. Gdy tylko postawił kubki na stole, w salonie pojawiła się Wika. Widział z za blatu kuchennego jak zbliża się do niego. Trochę zaspana, jeszcze z mokrymi włosami. W szlafroku wyraźnie na nią za dużym.
- Dzień dobry. – Powiedział z uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry. - Oddała mu uśmiech. – Wzięłam twój szlafrok bo mam tylko ciuchy z wczoraj. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Wyglądasz w nim idealnie.
- Karl, proszę. Ale dlaczego masz na sobie rozdartą koszulę?
- Nie mogłem jej ściągnąć więc tak już zostałem.
- Żartujesz? Czemu nie zszedłeś żebym ci pomogła?
- Nie wiedziałem czy już nie śpisz.
- Chodź. – Zaczęła odpinać powoli guziki. Gdy tak stali blisko siebie poczuła się nie swojo. Wszystko jakby zwolniło. On przypatrywał się tylko jak powoli pomaga mu pozbyć się koszuli. Po czym został już w samych spodniach dresowych. Zobaczyła jego umięśniony brzuch i szybko odwróciła wzrok i rzuciła. – Gotowe. Możesz już założyć świeżą.
- Będziesz musiała mi pomóc.
- Za dużo od mnie wymagasz.
- To co mam teraz cały dzień chodzić bez?
- Poradzisz sobie. - A ja będę miała niezłe widoki. - Dodała do siebie w myślach. I spojrzała w kierunku nakrytego stołu. – Ty to przygotowałeś?
- Czekałem aż wstaniesz. Zjesz ze mną śniadanie?
- Umieram z głodu. I jest kawa! Cudownie! Dziękuję! Ale to już chyba pora obiadowa! - Rozsiadła się wygodnie a Karl usiadł naprzeciwko.
Pili powoli kawę i rozmawiali. W końcu Wika nie wytrzymała i zapytała:
- Dlaczego wczoraj tak ci zależało, żebym została?
- To skomplikowane.
- Chciałabym zrozumieć.
- Po prostu to wszystkie nie jest tak proste jak myślisz. Wytłumaczę ci wszystko ale nie dzisiaj. Proszę. Daj mi czas.
- Byłeś taki… zagubiony.
- Naprawdę uwierz mi to nie jest rozmowa na dzisiaj. Ale dziękuję, że tu jesteś.
- Po prostu nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.
- Daj mi czas. Nie jest mi łatwo otworzyć się przed kimś.
- A myślałam, że jest na odwrót. Zawsze pewny siebie.
- Gra pozorów? Jestem szefem. Muszę być silny. A przynajmniej za takiego uchodzić. Inaczej by nikt mnie nie szanował.
- To nie tak. Nie trzeba być dupkiem aby ludzie Cię szanowali.
- Jesteś nie możliwa. I tak powiedziałem już za dużo. Wiesz co powiedziałaś mi w noc jak się poznaliśmy?
- Co?
- Że mam się pieprzyć!
- Żartujesz? Musiałam mieć swoje powody.
- Ledwo nas sobie przedstawiono. I dodałaś, że jestem na pewno dupkiem jak wszyscy inni.
- Gdyby inni pracownicy słyszeli co ja wygaduje do szefa hahaha
- To było nawet urocze. Nigdy nikt mnie tak nie zrównał z ziemią.
- Jesteś masochistą? Lubisz jak ludzie tobą poniewierają?
- Nie, po prostu byłaś pierwszą na której moje pieniądze nie zrobiły wrażenia.
- Zrobiły.
- Nie rozumiem?
- A ja zrozumiałam dlaczego wiele lasek leci na takich facetów jak ty.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Spójrz dookoła. Jesteś przystojny, bogaty, inteligentny, zabawny…
- Jestem zabawny?
- Też się dziwię, że tak myślę. – Oboje się zaśmiali.
- No kontynuuj. Dobrze się słucha komplementów.
- Dupek!
- To też zaliczasz do grona komplementów?
- Nie wierze, że aż tak po tobie pojechałam. Musiał być jakiś powód.
- No może był.
- To znaczy?
- Oprócz mnie poznałaś też Daniela.
- I kim jest ówże tajemniczy Daniel?
- Daniel to mój znajomy. Chodziliśmy razem na podryw.
- No proszę, czego to ja się dowiaduje. I z jakim skutkiem?
- On wie jak korzystać z życia, że tak to ujmę.
- No dobra i co zrobił wobec tego Daniel?
- Daniel podszedł do ciebie z drinkiem, którego wzięłaś do ręki ale nie chciałaś spróbować. On coś tam ci opowiadał. Nie jestem pewien bo stałem trochę dalej. Ale postanowiłem przerwać tą konwersację. I gdy byłem już całkiem nie daleko. Ty wylałaś na niego całą zawartość drinka. Ale nie chlustem… po prostu powili sącząc od czubka głowy. A on stał i słuchał jak ty mówisz powoli i dużymi literami: -Serio myślisz, że kasa i dwa drinki wszystko załatwią? Ja pierdole. Wszyscy jesteście tacy sami. Może któraś ci do w końcu obetnie.
- Nie? Żartujesz? Ja tak powiedziałam?
- Stanąłem jak wryty!
- Boże ale ten twój przyjaciel to prawdziwy dupek! Jak możesz się obracać z nim w jednym kręgu!
- Wika proszę! To tylko taki znajomy od imprez. Znamy się już od dawna. Jest jaki jest.
- Jak on taki jest to jak ja mam myśleć o tobie?
- Czy wykorzystałem jakąkolwiek sytuacje?
- Nie.
- No właśnie. Ja taki nie jestem
- Wmówić mi możesz co tylko chcesz.
- Chce ci tylko pokazać jaki jestem.
- Na razie widziałam wiele twarzy Karla
- I polubiłaś którąś bardziej?
W tym momencie usłyszeli, że ktoś przekręca klucz w drzwiach. Ktoś wszedł do środka.
- Kochanie? Kochanie gdzie jesteś? Dzwonili do mnie ze szpitala!
----------------------------------------------------------
Karl woke up with even more pain in his hand. His whole arm felt as if it were throbbing. He looked in disgust at the pack of painkillers the doctor had given him. How he never decided to take them. He had a mission today. Wiki was supposed to help. And this thought had been on his mind ever since he woke up. He slowly got out of bed. He slipped on sweatpants, but the shirt couldn't be dealt with. The pain increased with each movement. He gave up. He went downstairs. Wiki nowhere to be seen. Apparently, she was still asleep.
Despite the pain, he was full of energy. He didn't know what to do with himself. He decided to prepare breakfast. Luckily it was the left shoulder that was injured. With his right hand, he could still cope with such a simple task as making breakfast. He began setting the table. he put out bread, dairy products, jams, vegetables, and fruit. He pulled out napkins. He didn't even remember where he got them from. He never tried for anyone. He never cared. He was always bullied about it.
He heard a rustle of water. Evidently, Wika got up. He did not know what coffee he was drinking in the morning, but after choosing it on another day he chose a large coffee with milk. As soon as he put the mugs on the table, Wika appeared in the living room. He could see from behind the kitchen counter as she approached him. A bit sleepy, still with wet hair. She was wearing the bathrobe clearly too big for her.
- Good morning. - He said with a smile on his lips.
- Good morning. She gave him a smile. - I took your bathrobe because I only have the clothes from yesterday. Hope you don't mind.
- You look perfect in it.
- Karl, please. But why are you wearing a torn shirt?
- I couldn't take it off so I stayed that way.
- Are you kidding? Why didn't you come down to help you?
- I didn't know if you were awake.
- Come. She began to undo the buttons slowly. When they stood close to each other she felt uncomfortable. Everything seemed to slow down. He just watched as she slowly helped him get rid of his shirt. After which he stayed in only sweatpants. She saw his muscular stomach and quickly looked away and quit. - Ready. You can already put on fresh.
- You'll have to help me.
- You're asking too much from me.
- So what do I now walk all day without?
- Can you do it. - And I'll have nice views. - She added to herself mentally. And she looked towards the set table. - You got it ready?
- I was waiting for you to get up. Will you have breakfast with me?
- I'm dying of hunger. And there's coffee! Wonderful! Thank you! But it's probably lunchtime! She sat down comfortably and Karl sat opposite him.
They drank their coffee slowly and talked. In the end, Wika couldn't stand it and asked:
- Why did you care so much yesterday that I should stay?
- It's complicated.
- I'd like to understand.
- It's just that it's not all as easy as you think. I'll explain everything to you, but not today. Please. Give me time.
- You were so… lost.
- Really, believe me, this is not an interview for today. But thank you for being here.
- I just don't know what to think about it all.
- Give me time. It's not easy for me to open up to someone.
- And I thought it was the other way around. Always confident.
- A game of appearances? I am the boss. I have to be strong. Or at least pass for one. Otherwise, no one would respect me.
- It's not like that. You don't have to be an asshole for people to respect you.
- You are impossible. I've already said too much. Do you know what you told me the night we met?
- What?
- That I should fuck!
- Are you kidding? I had to have my reasons.
- We were barely introduced. And you added that I'm definitely an asshole like everyone else.
- If the other employees heard what I was saying to the boss hahaha
- It was even cute. I've never been razed to the ground by anyone.
- Are you a masochist? Do you like how people abuse you?
- No, you were just the first one that my money did not impress.
- They did.
- I do not understand?
- And I understood why so many chicks go at guys like you.
- What do you mean by that?
- Look around. You are handsome, rich, intelligent, funny ...
- I'm funny?
- I am surprised that I think so too. - They both laughed.
- Come on. Compliments are good to listen to.
- Asshole!
- That is also one of the compliments?
- I can't believe I went that way for you. There had to be a reason.
- Maybe he was.
- It means?
- Besides me, you also met Daniel.
- And who is that mysterious Daniel?
- Daniel is my friend. We used to go pick up together.
- Well, what do I find out. And with what effect?
- He knows how to enjoy life, so to speak.
- Okay, and what did Daniel do about it?
- Daniel approached you with a drink that you picked up but refused to try. He was telling you something. I'm not sure because I was standing a little further. But I decided to stop this conversation. And while I was already quite close you poured the entire contents of the drink on him. But not with a splash… they just dripped from the top of their heads. And he stood and listened to you speaking slowly and in capital letters: - Seriously? Do you think that the money and the two-drinks will take care of everything? Fuck you. You all are the same. Maybe someone will cut you someting finally off one day. You deserve only that.
- No? Are you kidding? Did I say that?
- I frozed!
- God, your friend is a real asshole! How can you rotate with him in one circle!
- Wika, please! It's just a party friend. We have known each other for a long time. It is what it is.
- How is he, how am I supposed to think of you?
- Have I used any of the situations?
- No.
- Exactly. I am not like that
- You can tell me whatever you want.
- I just want to show you how I am.
- I've seen many faces of Karl so far.
- And you liked one more?
At that moment, they heard someone turning a key in the door. Someone went inside.
- Sweetheart? Where are you darling? They called me from the hospital!
Komentarze
Prześlij komentarz