Rozdział XXVII

- Kto to? Nie mów, że masz żonę?! - Wika rzuciła z wyrzutem w stronę Karla.

Karl ruszył w stronę drzwi ale postać już go ubiegła.

- Kochanie co się stało?

- Nic. Naprawdę. Wszystko w porządku.

- Jak nic jak dzwonili do mnie? Jak to się stało. Nie chcieli mi nic więcej powiedzieć.

- Lucy, naprawdę. Nic mi nie jest. Nie musiałaś przyjeżdżać.

- Jak nie musiałam. Nie odbierasz telefonu. Nie wiedziałam co się z tobą dzieje.

- Jak widzisz wszystko dobrze.

- Ojciec nie mógł przyjechać. 

- Nie tłumacz go. I nie nazywaj go tak. 

- Przyjedziesz do nas na weekend? Maike się ucieszy.

- Lucy proszę. Nie teraz, jestem zajęty. 

I wtedy Lucy zrozumiała, że jej syn nie jest sam w domu. Ruszyła przed siebie.

- Kto tu jest? Co za łajzę sprowadziłeś. O tu jest. Pani już dziękujemy.

Wikę zamurowało. Nie wiedziała czy coś powiedzieć czy się ruszyć czy zostać na miejscu.

- Zostaw ją w spokoju. To mój gość.

- Nie będziesz sprowadzał do domu kogo popadnie.

- Jestem dorosły nie zapomniałaś? Nie masz prawa mówić mi co mam robić ani tym bardziej z kim się spotykać. 

- Dziecko one wszystkie tylko chcą twoich pieniędzy zrozum to wreszcie!

- A ty? Nie tobie chodziło o pieniądze wychodząc za mąż za ojca? No przyznaj się wreszcie.

- Synu to nie tak. Kochałam twojego ojca.

- Nie minął nawet rok od jego śmierci a ty już zaręczyłaś się z kolejnym.

- Byłam sama z dziećmi! Co miałam robić?

- Czego ci brakowało? Miałaś pieniędzy pod dostatkiem. Mogłaś po prostu poczekać. Ale nie wytrzymałaś. Nie mogłaś nawet go uszanować. 

- To nie jest rozmowa na teraz. Wyproś panią i porozmawiamy na spokojnie. 

- Nie. To ty teraz wyjdziesz. A my z Wiką spokojnie dokończymy śniadanie. I zanim wyjdziesz nie zapomnij jej przeprosić za ten wyskok.

- Ani się waż tak do mnie mówić!

- Jeśli chcesz, żebym się do ciebie jeszcze kiedyś odezwał to ją przeproś. 

- Nie zapominaj z kim rozmawiasz. I dzięki czemu masz firmę. Dzięki mojej pomocy!

- Dzięki pieniądzom ojca! Które ty chciałaś dać temu twojemu kochankowi!

- Nie waż się nawet tak o nim mówić!

- A jak mam mówić? Zależało mu na twoich pieniądzach. Wielki królewicz.

- Tak? To może od jutra spróbujesz sam od początku założyć firmę bez pieniędzy. I żyć bez niczego?

- Tego właśnie chcesz? Zupełnie zrujnować to co zostało po ojcu? Nigdy ci na to nie pozwolę!

- Nie chcesz się przekonać.

- To ty nie chcesz zobaczyć do czego jestem zdolny. Jak tak bardzo zależy ci na pieniądzach to proszę! W poniedziałek przepisze moje udziały. Na kogokolwiek! Ale nigdy na ciebie!

- Jesteś zupełnie nieodpowiedzialny!

- Spójrz na siebie. Myślałem, że w końcu coś do ciebie dotarło ale ja widać myliłem się. A teraz wyjdź stąd i zostaw nas w spokoju.

- Tak, ciesz się swoją dziwką!

- Ani waż się tak o niej mówić! To moja żona! I nie myśl, że kiedyś mnie jeszcze zobaczysz! Wyjdź. 

- Żona? O czym ty mówisz?

- Tak! Żona. Ale to już nie twoja sprawa. Możesz uznać, że twój syn nie istnieje. Wyjdź. 

Otworzył drzwi wyjściowe i czekał aż opuści salon.

- Synu…

- Nie, mamo. Albo w końcu zrozumiesz albo nie mamy o czym rozmawiać.

Wika siedziała jak wryta. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Co zrobić? Karl podszedł do stołu. Nie wiedział czy ma usiąść. Był zupełnie zdenerwowany.

- Przepraszam, że musiałaś na to patrzeć. Teraz wiesz już o mnie więcej niż bym chciał.

- Przykro mi.

- Nie. Nie ma czego. Takie jest życie. Jeśli chcesz już iść do domu to rozumiem. 

- Nie. Dopijemy najpierw kawę? 

- Nie musisz tego robić.

- Czego? 

 - Litować się nade mną. Jestem dużym chłopcem. Poradzę sobie. Jak zawsze.

- Karl obiecałałeś mi coś a ja tobie. Pamiętasz?

- W tej sytuacji zrozumiem jak po prostu wyjdziesz i nie będziesz chciała mnie znać.

- hm… Może tak było by łatwiej. Ale mam darmową kawę i wygodne łózko. A jak wyjdę to nawet nie wiem, gdzie będę musiała dzisiaj spać. Miałeś mi pomóc otworzyć drzwi. Już zapomniałeś? Ale tylko pod warunkiem, że na pewno masz siłę.

- Nigdy nie miałem jej więcej.

Poszedł się wykąpać i wrócił z koszulą w rękach. Wika już czekała gotowa z dwoma kubkami gorącej czekolady.

- Pomyślałam, ze wypijemy żebyś się odprężył. Z cynamonem.

- Świetny pomysł. Ale..

- Ale co? 

- Pomożesz mi założyć koszulę?

Wika wstała i powoli pomogła mu wciągnąć rękawy aby ramię jak najmniej bolało. Gdy zapinała guziki klepnęła go ręką w klatkę piersiową dodając, ze już gotowe. I wtedy on położył swoją dłoń na jej. Wpatrywali się przez chwilę jedno w drugie. Prosto w oczy. Serca obojga waliły. I wtedy Karl pocałował ją delikatnie a ona to odwzajemniła. Objął ją delikatnie jedną ręką i ścisnął z całych sił szepcząc do ucha. - Nawet jeśli jutro znikniesz to cieszę się, że teraz jesteś tutaj ze mną. 

Gdy spojrzeli sobie ponownie w oczy, jej były zaszklone. 

*

Usiedli jeszcze na chwile aby dopić czekoladę.

- Przepraszam, że powiedziałem mamie, że jesteś moją żoną.

- Zaczynam się do tego przyzwyczajać! Robi się niebezpiecznie! Dobrze, że nie powiedziałeś, że jestem w ciąży! 

- Rozwścieczyłoby ja to jeszcze bardziej. Mogłem to zrobić. Nie przyszło mi do głowy. 

- Głupio mi teraz, że cię tak wypytywałam wcześniej.

- Nie, to zrozumiałe. Każdy chce wiedzieć na czym stoi.

- To nie o to chodzi. Prawie się nie znamy. Nie mam jeszcze żadnych praw wypytywać cię o cokolwiek.

- Jeszcze? Cieszę się, że JESZCZE planujesz mnie poznać.

- Dopiero zaczynam

- I jak ci idzie?

- Ciężko. Za każdym razem jak myślę, że już wiem co się dzieje, jaki jesteś, znowu mnie zaskakujesz. 

- Nie bardziej niż ty.

- Ze mnie można czytać jak z karty.

- Karty ciężko rozgryźć

- Trzeba mieć do tego dar. – Byli coraz bliżej siebie i ciągle się przekomarzali. 

- Jak pomyślę, o tym jak matka się do ciebie zwróciła… nie powinna. Myśli, że może mówić i robić co jej się podoba i, że zawsze będzie mieć nade mną kontrolę. A ja już od dłuższego czasu radzę sobie sam.

- Jestem zagrożeniem. Zareagowała w obronie.

- To nie była obrona, tylko zazdrość. 

- Karl kim jest Maike?

- Moją siostrą. Córką matki i jej drugiego męża.

- Przykro mi z powodu ojca. 

- Nie musisz. Naprawdę. Już dawno sobie z tym poradziłem. Wierzył jej a ona nim manipulowała odkąd pamiętam.

- Może to była miłość?

- Jednostronna. Chciała pieniędzy i luksusów. A ojciec zawsze ciężko pracował. 

- Nie oceniasz jej zbyt surowo? 

- Tylko obiektywnie. Nie powinniśmy o tym mówić. Nie potrzebnie zaczęliśmy. 

- Ty zacząłeś. Widocznie potrzebowałeś.

- Przy tobie jakoś łatwiej. – Złapał ja za rękę, ścisnął ciepło i uśmiechnął się. 

- To co ruszamy na podbój twojego mieszkania?!

- Podbój mieszkania? Już się boję o dwoje drugie ramię!


----------------------------------------


- Who is this? Don't say you have a wife ?! Wika threw reproachfully at Karl.

Karl started for the door, but the figure was already ahead of him.

- Honey, what happened?

- Thread. Really. All right.

- Like nothing if they called me? How did this happen? They didn't want to tell me any more.

- Lucy, really. I'm fine. You didn't have to come.

- How I didn't have to. You do not answer the phone. I didn't know what was happening to you.

- How do you see everything well.

- Father couldn't come.

- Don't explain him. And don't call him that.

- Will you come to us for the weekend? Maike will be pleased.

- Lucy, please. Not now, I'm busy.

And then Lucy realized that her son was not home alone. She started walking.

- Who is there? What a crap you brought. Here it is. Thank you already.

Wika stunned. She didn't know whether to say something or to move or to stay where she was.

- Leave her alone. This is my guest.

- You will not bring home anyone.

- I'm an adult, don't you forget? You have no right to tell me what to do, much less who to go out with.

- Child, they all just want your money, understand it at last!

- And you? Didn't you mean the money from marrying your father? Come on finally.

- Son, it's not like that. I loved your father.

- Not even a year has passed since his death and you are already engaged to another.

- I was alone with the children! What was I supposed to do?

- What were you missing? You had enough money. You could just wait. But you couldn't hold it. You couldn't even respect him.

- This is not a conversation for now. Ask the lady and we'll talk calmly.

- No. It's you who will leave now. And Wika and I will calmly finish the breakfast. And before you leave, don't forget to apologize to her for the outcry.

- Don't you dare talk to me like that!"

- If you want me to speak to you again, apologize to her.

- Don't forget who you're talking to. And thanks to which you have a business. Thanks for my help!

- Thanks to my father's money! Which you wanted to give to this lover of yours!

- Don't you even dare to talk about him like that!

- How should I speak? He cared about your money. Great prince.

- Yes? Maybe from tomorrow, you will try to start a business yourself from the beginning without money. And live without anything?

- That's what you want? Completely ruin what's left of your father? I'll never let you do that!

- You don't want to find out.

- You don't want to see what I'm capable of. How much do you care about money, please! He will rewrite my shares on Monday. Anyone! But never against you!

- You are completely irresponsible!

- Look at you. I thought that you finally got something, but I was clearly wrong. Now get out of here and leave us alone.

- Yes, enjoy your whore!

- Don't you dare to talk about her like that! This is my wife! And don't think you'll ever see me again! Come out.

- Wife? What are you talking about?

- Yes! Wife. But that's none of your business. You may decide that your son does not exist. Come out.

He opened the exit door and waited for him to leave the lounge.

- Son ...

- No, Mum. Either you finally understand or we have nothing to talk about.

Wika was sitting still. She didn't know what to say. What to do? Karl walked over to the table. He didn't know if he should sit down. He was completely nervous.

- I'm sorry you had to watch this. Now you know more about me than I would like to.

- I'm sorry.

- No. There is nothing. This is life. If you want to go home, I understand.

- No. Shall we finish our coffee first?

- You do not have to do that.

- What?

 - Take pity on me. I am a big boy. I can handle it. As always.

- Karl promised me something and I promised you. Do you remember?

- In this situation, I understand if you just leave and you don't want to know me.

- Um ... Maybe it would be easier. But I have free coffee and a comfortable bed. And when I leave, I don't even know where I will have to sleep today. You were supposed to help me open the door. Forgot already? But only if you definitely have the strength.

- I never had more.

He went to take a bath and came back with the shirt in his hands. Wika was already ready with two mugs of hot chocolate.

- Thought we'd have a drink to help you relax. With cinnamon.

- Great idea. But.

- But what?

- Can you help me put my shirt on?

Wika stood up and slowly helped him pull the sleeves in so that his arm hurt as little as possible. When she was fastening the buttons, she tapped her hand on his chest, adding that she was ready. And then he put his hand on hers. They stared at one another for a moment. Right in the eyes. Both hearts pounded. And then Karl kissed her softly and she returned it. He hugged her gently with one hand and squeezed with all his might, whispering in her ear. - Even if you disappear tomorrow, I'm glad that you are here with me now.

When they looked into each other's eyes, hers were glazed over.


*

They sat down for a while to finish their chocolate.

- I'm sorry I told your mom you were my wife.

- I'm getting used to it! It's getting dangerous! Good thing you didn't say I was pregnant!

- It would make her even more furious. I could do that. It didn't occur to me.

- I feel foolish now for asking you like that before.

- No, that's understandable. Everyone wants to know what they are standing on.

- It's not about that. We almost do not know each other. I have no right to ask you anything yet.

- Yet? I am glad that you are STILL planning to meet me.

- Just getting started

- How's it going?

- It's hard. Every time I think I know what's going on, what you are like, you surprise me again.

- No more than you.

- You can read me like a card.

- Cards are hard to read

- You must have a gift for that. They were getting closer and closer to each other and constantly teasing.

- If I think about how my mother approached you ... she shouldn't. She thinks she can say and do as she pleases and that she will always be in control of me. And I've been doing myself for a long time.

- I'm a threat. She reacted in defense.

- It wasn't a defense, it was jealousy.

- Karl, who is Maike?

- My sister. The daughter of her mother and her second husband.

- I'm sorry about your father.

- You do not need it. Really. I dealt with it a long time ago. He believed her and she manipulated him for as long as I can remember.

- Maybe it was love?

- One-sided. She wanted money and luxuries. And the father always worked hard.

- You're not judging her too harshly?

- Only objectively. We shouldn't be talking about it. We didn't need to start.

- You started. You obviously needed one.

- It's easier with you. He grabbed her hand, squeezed warmly, and smiled.

- So what are we going to conquer your apartment ?!

- Conquest of the apartment? I'm already scared for the other arm!

Komentarze

Popularne posty