Rozdział LVII

W piątek Wika obudziła się i przez chwilę wpatrywała się w sufit nie wiedząc co to za dzień. W domu panowała zupełna cisza. Gdy dotarło do niej co to za dzień żołądek podszedł jej do gardła. Wszystko było zaplanowane ale jak wyjdzie nie zależało tylko od niej. Poczuła stres jakby sama miała brać tego dnia ślub. Udało im się utrzymać wszystko w tajemnicy. Beatriz mimo, że miała dwie sukienki czekające na ostateczna decyzję to wyglądało, że nawet nie dopuszcza do myśli, że mogłoby być cokolwiek inaczej niż zostało zaplanowane. Gdy Wika wdziała ją ostatni raz wyglądała na nadzwyczaj spokojną. Jakby nagle przestała przejmować się tą ilością gości i rozmachem w jakim było organizowane wesele.

Wika zaczęła dzień swoją codzienną rutyną. Nie musiała iść rano do pracy więc zaparzyła kawę i usiadła na chwilę z nią na tarasie słuchając ćwierkania ptaków. Dzień wcześniej przygotowała sobie wszystkie rzeczy do zabrania na cały weekend więc teraz była spokojna, że o niczym nie zapomni.

Marco w ostatniej chwili zaproponował, że może ją odebrać i mogą pojechać już szybciej razem prosto do hotelu. Wika wahała się przez chwilę ale, że było jej to na rękę przyjęła propozycję. Podjechał punktualnie tak jak obiecał.

- Wyglądasz bosko! Nie mieliśmy być przypadkiem incognito?

- Trochę make-upu i ja jestem incognito.

- a ciągle widzę tą samą ciebie.

- Podretuszowaną mnie.

- Nie możesz po prostu przyjąć komplementu?

- Ciężko mi to przychodzi jak widzisz.

- Jeszcze raz. Ślicznie wyglądasz.

- Wcześniej było bosko! - po tych słowach Marco spojrzał na nią i cicho westchnął. - Dobrze dziękuję. 

- Tak lepiej. 

- Wiesz, że głupio się czuję jak mi się takie rzeczy mówi.

- Dziwne, że nie jesteś do tego przyzwyczajona.

- Czemu powinnam być do tego przyzwyczajona?

- Na pewno nie jestem jedynym ani pierwszym, który to powiedział.

- Że ładnie mi w make-upie? Nie. Już się zdarzało.

- Wika Wika... jesteś niemożliwa. To co? Państwo młodzi się niczego nie spodziewają?

- Zaraz się o tym przekonamy. 

Podjechali pod hotel. Wszystko było zamknięte i na bramie głównej wisiała informacja o imprezie prywatnej. Sala była już przygotowywana i kwiaty powoli pojawiały się na stołach i innych miejscach dekoracji. Dzisiejsza uroczystość miała się odbyć w małej salce obok i Wika korzystając z okazji, że nie państwo młodzi jeszcze jej nie zauważyli poszła od razu sprawdzić jak to wygląda.

Salką była mała oranżeria. Ustawiono z jednej strony tylko stół przygotowany na 9 osób, który był również pięknie przystrojony kolorowymi polnymi kwiatami. W rogu stał już też ustawiony szwedzki stół ale jeszcze bez przekąsek. Miejsce wyglądało bardzo uroczo i romantycznie. z drugiej strony natomiast ustawiono łuk pod którym państwo młodzi mieli powiedzieć sakramentalne tak. Sekretem oranżerii było to że można było wystawić niektóre jej części i powstawała otwarta przestrzeń czyli to co chciała uzyskać Beatriz. Ślub na wolnym powietrzu wśród kwiatów. Drogę do symbolicznego ołtarza usypano również kwiatami a po bokach ustawiono lampiony. Nad całą salą rozwieszone były również lampki do dekoracji. Inspekcja przeszła pomyślnie i Wika wróciła do recepcji. 

- Pani rzeczy zostały już przeniesione do pokoju. Proszę. Tu jest klucz. Beatriz jest w pokoju 207A a Bill 207B gdyby coś było potrzebne. 

Znalezienie pokoju zajęło jej więcej czasu niż się spodziewała. Nie wiadomo czemu był rozkojarzona i dwa razy po prostu przeszła obok. Gdy już miała wchodzić z pokoju obok wyszła Beatriz.

- Jesteś! Chodź! Super wyglądasz swoją drogą! 

- Naprawdę trochę makijażu i od razu tyle komplementów?

- A ktoś mnie już ubiegł? 

- Nie ważne. Widzę, że włosy już masz już gotowe!

- Dobrze wyglądają? Chyba będzie dobrze co? Makijażystka już też jest.

- Jest super. Sukienki zaraz też będą. Dzwonili do mnie jak tu jechałam.

- Wika? A jesteś tutaj. Możesz podejść? - Karl pokazał się w drzwiach.

- Coś nie tak? - Zaniepokoiła się Bea. - I co ty tu tak szybko robisz?

- Mam wolne to stwierdziłem, że podwiozę Wikę i może na coś się przydam.

- Już dzisiaj? 

- A czemu nie? Jak może być w takich luksusach to korzysta no nie? Dobra to ty teraz na makijaż a ja zaraz do ciebie wrócę na przymiarki. Załatwiłam też fotografa na zdjęcia przed ślubne więc nie rozmaż od razu tego makijażu. I powiedz Bilowi, że ma być gotowy na 16.

- Na 16? 

- Oboje gotowi na 16 do zdjęć. Załatwiłam super scenerię. Ok?

- Ok. Ty tu rządzisz.

- Ty tu rządzisz. Ty jesteś panną młodą.

Wyszli z Karlem na zewnątrz. 

- Co jest?

- Gościu który miał udzielać ślubu nie przyjedzie na czas. Będzie najszybciej na 18.

- To za późno. Goście się zaczną zjeżdżać i nici z dyskretnej ceremonii.

- No to może ja?

- Ty?

- Mogę udzielać ślubów. 

- Teraz to mi szczęka opadła do ziemi. Ty i udzielanie ślubów? To jakoś mi zupełnie nie pasuje.

- Wiele jeszcze o mnie nie wiesz. Poza tym chyba dobrze jest czasem zaskoczyć?

- Jeśli masz w zanadrzu tylko fajne niespodzianki. Ale to i tak nie rozwiązuje problemu. Potrzebujemy wtedy drugiego świadka.

- A ty?

- Ja? Odpada!

- A niby czemu? Aż taka zapracowana nie jesteś.

- Dziękuję ci bardzo za wsparcie.

- Zawsze do usług. A teraz nie marudź. Musisz być świadkiem. 

- Ale...

- Bez wymówek.

- Karl lepiej uważaj. Jej tak łatwo nie ustawisz. Słyszałem te kłótnie z Tomem. - Dodał swoje Bill wychodząc z pokoju.

- Nikt mnie nie ustawia! Nie kłócimy się tylko wymieniamy zdania a poza tym dobrze, że jesteś! Miałam do ciebie zaraz iść sprawdzić czy wszystko gra.

- Będę gotowy na sesję. I wszystko jak najbardziej gra. Beatriz też jest nadzwyczaj spokojna. Aż zastanawiam się czy to dobrze.

- Mam nadzieję! - Rzuciła za oddalającym się już Bilem.

- Wika wyluzuj. Wszystko zorganizowałaś do ostatniego szczegółu. 

- To się dopiero okaże. Jesteś gotowy? Pokażę ci wtedy co i jak ze ślubem. Teraz ty musisz przejąć pałeczkę prowadzącego.

- Prowadzącego?

- Udzielasz ślubu to jakby jesteś prowadzącym. - Po wytłumaczeniu wszystkiego poszli jeszcze raz, teraz jednak razem sprawdzić jak się ma panna młoda. 

Godziny tego dnia uciekały jak szalone. Gdy zbliżała się 15 rodzice państwa młodych byli już na miejscu i nawet Tom przyjechał przed czasem. Fotografowie już chodzili i sprawdzali jak zrobić najlepsze ujęcia. W końcu Wika stwierdziła, że dla niej już też czas się przebrać. I pogoniła też Karla, żeby udał się do siebie po garnitur. 

- Pani przodem. - Powiedział Karl otwierając Wice drzwi do pokoju.

- Dziękuję. Stałeś się klucznikiem? 

- Klucznikiem? Tej profesji jeszcze nie opanowałem. No wchodź, nie mamy dużo czasu.

- Umiem zamknąć za sobą drzwi. - Powiedziała ciągle stojąc na zewnątrz.

- Aj Wika, wiem, że umiesz. Jak nie chcesz wejść to zostać tu. Ja będę gotowy na czas zgodnie z twoim rozkazem. - I wszedł sam do środka. - Wika stała chwilę nie wiedząc o co chodzi. - No chodź! - Krzyknął ze środka.  

Wika zrobiła krok do przodu i spojrzała na numer na drzwiach. Dopiero teraz zrozumiała, że zostali zakwaterowani we wspólnym apartamencie. - Świetnie. - Pomyślała. - To twoja sprawka?

- Przykro mi ale cię rozczaruję. Gdyby mi wcześniej powiedzieli, że są takie możliwości to może ale niestety to nie ja.

- Przyrzekasz? 

- Zapytaj się lepiej Beatriz. Ja ci nawet rzeczy własnoręcznie przyniosłem. 

- Jaki gentelman! Czyli powinnam wam tylko dziękować?

- Jeśli tak uważasz.

- Macie szczęście, że te apartamenty są dwupokojowe i ,że dzisiaj nie mam na to czasu. Bądź gotowy za 10 minut! - Po czym zamknęła z sobą drzwi do swojej części.

Gdy wyszła już przebrana Karl czekał na nią razem z Tomem.

- Gotowi? Zaczynamy przedstawienie?

- Jakie rozkazy?

- Zabierzcie rodziców do oranżerii i czekajcie. Ja zgarnę fotografów i do was dołączę. Powiedźcie kelnerom po drodze, że mają już czekać. 

Gdy Wika dołączyła do reszty wszystko wyglądało idealnie. Słońce świeciło i rozświetlało idealnie miejsce w którym państwo młodzi mieli powiedzieć sakramentalne tak. Wszyscy byli podekscytowani i zdenerwowani jak na całość zareagują państwo młodzi. 

W końcu pojawiła się para fotografów a za nimi podążali niczego nie świadomi Beatriz i Bill. Śmiali się i wyluzowani pozowali do zdjęć. Dotarli do oranżerii i wtedy oboje stanęli jak wryci. Przez chwilę nikt się nie odzywał. I wtedy Karl zaczął. - Moi drodzy. Zebraliśmy się tu dzisiaj trochę niespodziewanie i mamy nadzieję, że nie będziecie nam mieli tego za złe. Bea... wiemy jak bardzo zależało ci na spełnieniu oczekiwań innych ale my dzisiaj chcielibyśmy spełnić twoje marzenie. Mamy nadzieję, że nam wybaczysz, że utrzymaliśmy to przed tobą... przed wami do końca w tajemnicy. 

- Wybaczysz? A co ja mam wam wybaczyć? Tu jest tak pięknie! - Patrzyła z szeroko otwartymi oczami dookoła. -  Ty też nic nie wiedziałeś? - Spytała Billa łapiąc go za rękę.

- Nie miałem pojęcia! Cieszysz się?

- Jest cudownie.

- To co? Pozwolicie, że udzielę wam ślubu? - Spytał Karl.

- To się dzieje na prawdę? - Niedowierzała Beatriz.

- Mogę cię uszczypnąć! - Po czym Bill naprawdę uszczypnął swoją, już za kilka minut, żonę. 

Państwo młodzi przez cały czas przysięgi patrzyli na siebie z wielkimi uśmiechami na twarzach. Gdy już wypowiedzieli te dwa najważniejsze w iż życiu 'tak' wszyscy zaczęli klaskać. Przez cały czas ceremonii atmosfera była taka o jakiej właśnie marzyła panna młoda a pan młody nie mógł oderwać wzroku od swojej żony. Przy stole odbyło się kilka przemów. Zarówno rodzice jak i świadkowie chcieli dodać kilka słów od siebie. Na koniec Bill wstał i wygłosił ostatnie tego dnia podziękowanie.

- Gdyby ktoś mi powiedział jeszcze wczoraj, że tak będzie wyglądał mój ślub nie uwierzyłbym. Jeszcze nawet tego rana wyśmiałbym go. Ale dziękuję wam, że włożyliście tyle trudu żeby uszczęśliwić moją żonę. Chociaż znamy się tyle lat to nie pamiętam żeby kiedyś była taka szczęśliwa jak teraz. Dziękuję każdemu z wam, że jesteście tu z nami i, że dzięki wam nigdy nie zapomnimy tego dnia. - Po czym wznieśli toast.

Rozmowy przy stole trwały w najlepsze i nawet rodzice państwa młodych byli w szampańskich nastrojach. Zdecydowanie można było zaliczyć uroczystość do udanych. Wika siedziała i obserwowała twarze pozostałych. Każdy miał swoją historię i każdego z nich czekało jeszcze wiele historii z życia do napisania. Byli uczestnikami ważnego dnia swoich przyjaciół. Co jeszcze przyniesie przyszłość? Jakie niespodzianki? Co życie planowało dla niej? Z obserwacji wyrwały ją słowa Beatriz.- To dla ciebie. - Wręczając jej swój bukiet ślubny. - Teraz kolej na ciebie.

-  To tak szybko nie nastąpi. Ale dziękuję! Teraz skupię się na karierze. Lepiej mi to wychodzi.

- Organizacją ślubów? Jest cudownie!

- Naprawdę tak myślisz?

- Jest lepiej niż mogłabym sobie wyobrazić. Dziękuję, że zaryzykowałaś.

- Podziękuj swojej mamie.

- Już to zrobiłam. A ty uciekaj teraz do Karla.

- To twoja sprawka z pokojem co?

- Pudło. To wszystko Tom.

- Tom? Żartujesz? Wszyscy zmówili się przeciwko nam?

- Chyba za wami.

- Czy mogę zaprosić moją żonę do pierwszego tańca? - Za plecami pojawił się Bill.

- Ale nikt nie tańczy! - Oburzyła się Beatriz.

- Bo to ma być wasz pierwszy taniec! No już Bea na parkiet! - Karl zachęcał ją. Na szczęście długo nie dała się prosić i już po chwili para młoda tańczyła swój pierwszy taniec. Następnie dołączyli do nich również rodzice. Nawet Tom znalazł sobie kogoś do tańca.

Wika obserwowała to z uśmiechem od ucha do ucha. W końcu cały stres z niej zszedł i wiedziała, że dobrze zrobiła zostając w Holandii na dłużej. 

- Zatańczymy? - Przed w Wiką pojawił się Karl. Patrzyła przez chwilę na niego po czym wyciągnął do niej rękę. - No nie daj się prosić. To tylko taniec.

Podała mu rękę nadal nie wstając z miejsca. - Wiesz, że oni zaplanowali sobie, że nas zeswatają? Dostałam nawet bukiet panny młodej.

- Kto nie ryzykuje ten nie ma?

- Już gdzieś to słyszałam. 

- Zaczniemy od tańca a potem zobaczymy co będzie?

  KONIEC


---------------------------------


On Friday, Wika woke up and stared at the ceiling for a moment, not knowing what day it was. There was complete silence in the house. When she realized what a day it was, her stomach churned up her throat. Everything was planned but how she came out wasn't just up to her. She felt stress as if she was going to get married that day. They managed to keep everything a secret. Beatriz, even though she had two dresses waiting for the final decision, it seemed that she didn't even allow the thought that it could be anything different than planned. When Wika turned it on for the last time, she looked extremely calm. As if she suddenly stopped worrying about the number of guests and the momentum in which the wedding was organized.

Wika started the day with her daily routine. She didn't have to go to work in the morning, so she made coffee and sat with her on the terrace for a while, listening to the chirping of birds. The day before, she had prepared all the things to take for the weekend, so now she was sure that she would not forget anything.

At the last minute, Marco offered to pick her up and they could go straight to the hotel sooner together. Wika hesitated for a moment, but because it was good for her, she accepted the offer. He arrived punctually as promised.

- You look gorgeous! Weren't we supposed to be incognito?

- Some makeup and I'm incognito.

- and I still see the same you.

- Retouched me.

- Can't you just accept a compliment?

- It's hard for me, as you can see.

- Again. You look pretty.

- Before it was gorgeous! After these words, Marco looked at her and sighed softly. - Well thank you.

- That's better.

- You know that I feel stupid when you tell me such things.

- It's weird you're not used to it.

- Why should I be used to this?

- I'm definitely not the only one of the first to say that.

- That my make-up looks good? No. It has happened before.

- Wika Wika ... you are impossible. So what? The bride and groom do not expect anything?

- We'll find out about it soon.

They pulled up to the hotel. Everything was closed and a private party was posted on the main gate. The hall was already being prepared and flowers slowly appeared on the tables and other places of decoration. Today's ceremony was to take place in a small room next door and Wika, taking advantage of the opportunity that not the bride and groom had not noticed her yet, went to see what it looked like.

The room was a small orangery. On one side there was only a table prepared for 9 people, which was also beautifully decorated with colorful wildflowers. There was also a Swedish table in the corner, but no snacks yet. The place looked very cute and romantic. on the other hand, an arch was placed under which the bride and groom were to say the sacramental yes. The secret of the conservatory was that it was possible to exhibit some of its parts and open space was created, which is what Beatriz wanted. Outdoor wedding among flowers. The road to the symbolic altar was also covered with flowers and lanterns on the sides. There were also lamps for decoration hanging over the entire room. The inspection was successful and Wika returned to the reception desk.

- Your things have already been moved to the room. Please. Here is the key. Beatriz is in room 207A and Bill 207B if anything is needed.

It took her longer than she expected to find a room. She was distracted for some reason and just walked by twice. When she was about to enter the next room, Beatriz came out.

- You are! Come! You look great your way!

- Really some makeup and so many compliments?

- Anyone before me?

- Does not matter. I can see that your hair is ready!

- They look good? I guess it'll be fine huh? The make-up artist is here too.

- Is great. Dresses are coming soon. They called me when I was driving here.

- Wika? And you are here. You can come? Karl showed up at the door.

- Something's wrong? Bea was concerned. - And what are you doing here so fast?

- I have a day off, so I decided that I would give Wika a ride, and maybe I would be of some use.

- Today?

- And why not? How can it be in such luxuries, it does not use it? Okay, you are now for makeup and I will come back to you soon for the fitting. I also got a photographer for pre-wedding photos, so don't blur the makeup right away. And tell Bil to be ready by 4 pm.

- At 16?

- Both ready for 16 to shoot. I got great scenery. Approx?

- Approx. You're in charge here.

- You're in charge. You are the bride.

They went outside with Karl.

- Whats is wrong?

- The guy who was supposed to give the wedding will not come on time. It will be fastest at 18.

- It's too late. The guests will begin to roll down and thread from the discreet ceremony.

- Maybe me?

- You?

- I can give weddings.

- Now my jaw has dropped to the ground. You and the wedding ceremony? Somehow it doesn't suit me at all.

- You don't know much about me yet. Besides, it is probably good to surprise sometimes?

- If you have only nice surprises in store. But that doesn't fix the problem anyway. We need then second witness.

- And you?

- I? Falling off!

- And why? You're not so busy.

- Thank you very much for your support.

- Always at your service. Now don't whine. You must be a witness.

- But ...

- No excuses.

- Karl you better watch out. You can't set her up that easily. I heard these arguments with Tom. - Added his Bill leaving the room.

- Nobody's setting me up! We don't argue, we just exchange opinions and it's good that you are there! I was supposed to go to you right away to check if everything is okay.

- I'll be ready for the session. And everything is fine. Beatriz is also extremely calm. Until I wonder if it's good.

- I hope! - She threw after Bill left.

- Relax, Wika. You organized everything down to the last detail.

- It remains to be seen. Are you ready? Then I will show you what and how about the wedding. Now you must take over the lead's baton.

- The leader?

- You're celebrating a wedding it's like you're the host. - After explaining everything, they went again, but now check how the bride is.

The hours that day fled like crazy. When 15 was approaching, the parents of the bride and groom were already there and even Tom had arrived ahead of time. Photographers were already going and checking how to get the best shots. In the end, Wika decided that it was time for her to change too. And she chased Karl to go to her house to get a suit.

- Lady front. - Karl said opening the vice door to the room.

- Thank you. Have you become the key-keeper?

- The keyholder? I have not mastered this profession yet. Come on in, we don't have much time.

- I can close the door behind me. She said still standing outside.

- Aj Wika, I know you can. If you don't want to come in, stay here. I will be ready in time as per your command. - And he went inside alone. Wika stood for a while, not knowing what was going on. - Come on! He shouted from inside.

Wika took a step forward and looked at the number on the door. Only now did she understand that they were housed in a shared apartment. - Great. - She thought. - Is that your doing?

- I'm sorry, but I'll disappoint you. If they had told me earlier that there were such possibilities, maybe but unfortunately it's not me.

- You promise?

- You better ask Beatriz. I even brought you the things myself.

- What a gentleman! So I should just thank you?

- If you think so.

- You are lucky that these apartments are two-room apartments and I don't have time for that today. Be ready in 10 minutes! Then she closed the door to her part with herself.

When she left disguised, Karl was waiting for her with Tom.

- Ready? Are we starting the show?

- What are the orders?

- Take your parents to the conservatory and wait. I will pick up the photographers and join you. Tell the waiters on the way to wait.

When Wika joined the rest, everything looked perfect. The sun was shining and illuminating the perfect place where the bride and groom were to say the sacramental yes. Everyone was excited and nervous as to the whole reaction of the bride and groom.

Eventually, a pair of photographers showed up, and Beatriz and Bill followed them unaware. They were laughing and laid back for photos. They reached the conservatory and they both stopped dead. No one spoke for a moment. And then Karl started. - My dear. We have gathered here today a bit unexpectedly, and we hope you won't hold it against us. Bea ... we know how much you wanted to meet the expectations of others but today we would like to make your dream come true. We hope you will forgive us for keeping this from you ... from you until the end.

- Will you forgive me? What am I supposed to forgive you? It's so beautiful here! She stared around, eyes wide. - You didn't know anything either? She asked Bill, grabbing his hand.

- I had no idea! Are you happy

- It's wonderful.

- So what? Will you let me marry you? Karl asked.

- This is really happening? - Beatriz incredulous.

- I can pinch you! Then Bill really pinched his, in just a few minutes, wife.

The bride and groom looked at each other with big smiles on their faces all the time they were swearing. When they said the two most important 'yes' in life, everyone began to clap. Throughout the ceremony, the atmosphere was just what the bride dreamed of and the groom could not take his eyes off his wife. Several speeches took place around the table. Both parents and witnesses wanted to add a few words from each other. Finally, Bill stood up and gave the last thank-you of the day.

- If someone told me yesterday that this is what my wedding will look like, I would not believe it. Even this morning I would have laughed at him. But thank you for putting in so much trouble to make my wife happy. Although we have known each other for so many years, I do not remember that she was ever as happy as she is now. Thank you to each of you that you are here with us and that thanks to you we will never forget this day. - Then they make a toast.

The talks at the table were in full swing and even the parents of the bride and groom were in a bubbly mood. The ceremony was definitely a success. Wika sat and watched the faces of the others. Each had a story, and each had a lot of life stories to write. They were participants on an important day for their friends. What else will the future hold? What surprises? What was life planning for her? Beatriz's words pulled her out of her observation: -It's for you. - Handing her your wedding bouquet. - Now it's your turn.

- It won't happen so soon. But thank you! Now I will focus on the career. It works better for me.

- Organization for weddings? It is wonderful!

- You really think so?

- It's better than I could have imagined. Thank you for taking the risk.

- Thank your mom.

- I already did. And you run to Karl now.

- It's your doing with the peace, huh?

- Missed. That's all Tom.

- Tom? Are you kidding They all colluded against us?

- I guess following you.

- Can I invite my wife to the first dance? Bill appeared behind him.

- But nobody is dancing! Beatriz was indignant.

- Because it's supposed to be your first dance! Come on, Bea on the dance floor! Karl encouraged her. Fortunately, she did not ask for a long time and after a while, the young couple was dancing their first dance. Then their parents also joined them. Even Tom found someone to dance to.

Wika watched it with a smile from ear to ear. Eventually, all the stress went away from her and she knew she was right to stay in the Netherlands longer.

- Will we dance? - Before Karl appeared in Wiką. She looked at him for a moment, then held out his hand to her. - Well, don't be asked. It's just a dance.

She shook his hand and still did not get up. - You know they planned to bind us together? I even got the bride's bouquet.

- No risk, no gain?

- I've heard that before.

- We'll start with the dance and then see what happens? 

THE END

Komentarze

Popularne posty