Rozdział XXXVI
Do kawiarni, gdzie Marco umówił się ze znajomymi Wika dotarła jako ostatnia. Przywitała się radośnie i przeprosiła za spóźnienie.
- Wybaczcie ale spotkanie było dłuższe niż planowałam.
- Ale widać, że chyba udane. Uśmiech nie schodzi ci z ust. - Dodała Dona.
- Właściwie tak, jakoś mnie zmotywowało i zainspirowało, ale nie będę was zanudzać pracą. Lepiej opowiadajcie jak pakowanie?
- Myślałam, że dopiero co szukasz pracy?
- Tak, szukałam ale dostałam propozycję i właściwie ją przyjęłam. - Spojrzała niepewnie na Marco, na którego twarzy rysował się dziwny gniew, który próbował ukryć. Nie skomentował tego ani słowem.
- To świetnie! Czemu nic nie mówisz!? Musimy to uczcić!
- Dopiero w poniedziałek podpiszę umowę. Szczerze mówiąc szłam tylko żeby zapoznać się z ofertą. Nie planowałam, że ją przyjmę.
- To widzę, że zaproponowali ci dobre warunki.
- Tak, myślę że tak. - W międzyczasie przyniesiono po symbolicznym kieliszku szampana.
Marco siedział markotny i prawie się nie odzywał. Tylko jego znajomi wydawali się zainteresowani nową pracą Wiki, a ona opowiedziała im tyle ile sama do tej pory wiedziała.
- Opowiadasz to z takim entuzjazmem, że widzę, że ta praca jest chyba idealna dla ciebie!
- Nie wiem czy idealna ale design to zawsze było to coś co chciałam robić. Może w końcu będę w stanie pokazać na co mnie stać albo chociaż wypróbować czy miałam rację, że się do tego nadaję.
- Zdecydowanie! Spróbujesz i zobaczysz! Na razie czas na świętowanie! To kiedy zaczynasz?
- Już w poniedziałek.
- Wow to naprawdę szybko! Czyli przeprowadzka i nowa praca. Niezły początek.
- Zupełne szaleństwo! Ale potrzebują kogoś jak najszybciej. Zlecenia już wpływają więc musimy się brać do roboty.
- I już mówisz jak członek zespołu!
- Nie pracuje tam dużo osób ale kilka, które udało mi się dzisiaj poznać wydają się naprawdę miłe. Zobaczymy w praniu co z tego będzie.
- Jasne! Trzeba próbować swoich sił! Będę trzymać za ciebie kciuki w Ameryce! W właściwie za was! Marco zdążył wspomnieć, że decyzja o zamieszkaniu razem to właściwie też trochę nieplanowana sytuacja.
- Jak widać nasze życie składa się tylko z takich momentów. Trzeba z nich korzystać jak to mówi Marco. - Popatrzyła na Marco i uśmiechnęła z radością na twarzy. Tym razem od odwzajemnił czuły uśmiech.
- To właściwie jak długo się znacie?
- Odkąd zatrzasnęła się na tarasie. - Wtrącił się Marco zanim Wika zdołała coś dodać.
- Zamknęłaś się na tarasie?
- Nie dość, że się zamknęła to jeszcze przed dłuższy czas nie miała o tym pojęcia.
- A ty mnie obserwowałeś jak jakiś podglądacz!
- To było bardzo interesujące widzieć cię taką roześmianą i pogodną patrzącą przed siebie.
- Mam wrażenie, że ten dzień był tak dawno temu.
- Ja też. Ale to właśnie wtedy spędziliśmy pierwszą noc razem.
- Szybko wam poszło!
- Nie nie, źle nas zrozumiałaś! Wika nie mogła wrócić do swojego mieszkania. Drzwi się zatrzasnęły. Miała klucze ze sobą ale w żaden sposób drzwi nie chciały się otworzyć. Zaproponowałem żeby przenocowała u mnie. Właściwie nie miała innego wyjścia. I tak już wyszło.
- Czyli jesteście razem od twojego pierwszego dnia twojego pobytu tutaj, Wika?
- Nie, nie. Właściwie to od tygodnia.
- To ja chyba już nic nie rozumiem.
- Wolała swojego szefa ode mnie.
- Marco proszę. Dobrze wiesz jak było.
- Dobra, przepraszam. Ja ciągle to byłem i nie byłem z byłą. A ona poznała swojego szefa w klubie.
- Wy jesteście zupełnie szaleni! Ja bym tak nie mogła.
- Właściwie jak patrzeć na to z boku to masz rację. A miałam wrażenie, że mam takie nudne życie ahahah.
Rozmowa przybrała miły ton i w końcu Wika i Marco wracali do mieszkania z kluczami do ich nowego domu gdzie mieli się przeprowadzać w niespełna tydzień. Marco jakoś poprawił się humor i sam zaczął rozmowę o pracy.
- Naprawdę przyjęłaś tą ofertę?
- Tak, naprawdę i przepraszam ale nie zmienię zdania. To naprawdę dobry deal. Będę miała interesującą pracę, nie jakieś nudne dukanie za biurkiem. Będę swego rodzaju tworzyć... jak ty. Powinieneś rozumieć jako architekt, że takie rzeczy naprawdę dają energię do życia. Tworzenie własnych projektów... design.
- Dobra, masz rację. Gratulacje. Naprawdę się cieszę ale jakoś nie podoba mi się pomysł, że będziesz pracowała z Karlem. Po tym wszystkim.
- Marco... zrozum, że niewinny buziak w barze nic nie znaczył i nic nie znaczy. To z tobą spędziłam o wiele więcej czasu i to z tobą zgodziłam się zamieszkać.
- Ale jeśli on będzie coś próbował?
- Nie wiem czy cię to uspokoi ale dobrze. Rozmawiałam z nim o tym dzisiaj.
- I?
- Ustaliliśmy, że jeśli w jakiś sposób ja będę się czuła niekomfortowo lub on będzie robił dziwne aluzje to odejdę. Czy takie coś cię uspokoi?
- Masz, racje. Przesadzam. Ale musisz zrozumieć, ze jestem facetem. Lubię mieć kontrolę.
- To będę cię chyba musiała rozczarować.
- Dlaczego?
- Nade mną nie da się sprawować kontroli!
- To się jeszcze okaże! - Objął ją czule w pasie i pocałował czule w czoło a później w usta.
- Podoba mi się taki pewny siebie Marco.
- Tak? To może chcesz więcej?
- Więcej czego?
- Czego tylko sobie życzysz.
- Uuu... uważaj, uważaj! Nie obiecuj za wiele!
- Jesteś aż taka wymagająca?
- Zależy od punktu widzenia.
- No to czekam na pierwsze zlecenia księżniczki!
- Księżniczki? No to jak już jestem księżniczką to i życzenia muszą być na poziomie.
- Byle nie za dużo diamentów bo nici z samochodu!
- Na początek książę może zrobić tiramisu?
- Książę?
- Jak księżniczka to musi mieć księcia!
- W takim razie książę się odmeldowuje aby zrealizować życzenie księżniczki! - Po czym ugiął się przed nią w pasie.
- A co ma robić księżniczka w takim razie?
- Księżniczka może np. pomóc księciu lub udekorować stół do kawy!
- pf... to ty robisz jedną rzecz a ja wszystko inne?
- Księżniczka na ziarnku grochu?
- Błazen! - Oboje zabrali się do przygotowania tiramisu po czym rozsiedli się na tarasie z kawą. Był kolejny piękny wiosenny dzień a oni jakby czuli również wiosnę w sobie.
- Fajni ci twoi znajomi.
- Ledwo ich znam... wiesz że jestem tutaj tak samo nowy jak ty.
- Ale to i tak nie zmienia tego, że uważam, że są bardzo mili. Szkoda, że wyjeżdżają!
- Pamiętaj, że dzięki temu, że wyjeżdżają będziemy mieli ich dom!
- I króliki?
- I króliki! A ty będziesz się nimi zajmowała!
- Dlaczego ja?
- Nie lubię królików. Są takie...
-Takie jakie?
- Gryzące!
- hahah ty boisz się królików?
- Nie boję się! Po prostu to takie dziwne zwierzęta!
- Tego się usłyszeć zupełnie nie spodziewałam.
- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz.
- I zaczynam się tego bać!
- Jestem zwykłym miastowym chłopakiem! Nie miałem do czynienia z dzikimi zwierzętami.
- Dzikimi? Gdzie ty widzisz dzikie zwierzęta? A co ty myślisz, że ja mam nie wiadomo jakie doświadczenia?
- Nie wiem. W Polsce rolnictwo jest bardziej praktykowane
- Nie jestem rolnikiem. W życiu miałam tylko kota i psa.
- To i tak więcej niż ja!
- Nigdy nie miałeś żadnego zwierzęcia?
- Nie. Po co?
- Nie pomyślałabym, że to wykonalne.
- Rodzice zawsze pracowali i nie było nigdy nikogo w domu. Posiadanie zwierzęcia to nie najlepszy pomysł jeśli masz je zostawić samo.
- No z tym to masz rację. Ale zwierzaki są super. Takie prawdziwe i wiadomo co czują.
- Co czują? Ty chyba się z innej planety urwałaś!
- To może powiedzieć tylko ktoś kto nigdy nie miał żadnego zwierzaka! Na prawdę! One oddają ci to co ty im dajesz. Ufają ci bezgranicznie.
- To teraz będziesz mogła trenować na królikach.
- Co?
- Zaufanie!
- Zaufanie królików? Jak ty coś powiesz...
Wieczór minął szybko i znowu przyszedł piątek. Do przeprowadzki zostało im tylko kilka dni więc Marco i Wika spędzili cały weekend na pakowaniu i przygotowaniach. Marco miał dużo rzeczy, również na tarasie, które trzeba było przygotować do transportu. Żadne z nich nie czuło w tym momencie strachu przez nowym etapem życia. Oboje byli nadzwyczaj spokojni ale również podekscytowani.
----------------------------------------------
Wika was the last to arrive at the coffee shop where Marco made an appointment with his friends. She greeted happily and apologized for being late.
- Sorry, but the meeting was longer than I planned.
- But I can see that probably successful. Your smile does not leave your mouth. - Added Don.
- Actually, it motivated and inspired me somehow, but I will not bore you with work. Better tell me how is packing?
- I thought you were just looking for a job?
- Yes, I was looking, but I got an offer and I on the end accepted it. She looked uncertainly at Marco. His face was showing a wave of strange anger he was trying to hide. He made no comment on it.
- That's great! Why aren't you saying anything !? We have to celebrate this!
- Only on Monday I will sign the contract. Honestly speaking, I was just going to see the offer. I had no plans to accept it.
- I can see that they offered you good conditions.
- Yes, I think so. - In the meantime, a symbolic glass of champagne was brought.
Marco sat moodily and hardly spoke. Only his friends seemed interested in the Wiki's new work, and she told them as much as she knew.
- You talk about it with such enthusiasm that I can see that this job is probably perfect for you!
- I don't know if it's perfect, but the design has always been something I wanted to do. Maybe eventually I will be able to show what I can do, or at least try if I was right that I am fit for it.
- Absolutely! You will try and see! Time to celebrate now! So when do you start?
- On Monday.
- Wow, that's really fast! So moving and a new job. Nice start.
- Complete madness! But they need someone ASAP. Orders are coming in so we have to get down to business.
- And you already speak like a team member!
- There are not many people working there, but a few that I managed to meet today seem really nice. We'll see in the wash what will come of it.
- Sure! You have to try your hand! I will keep my fingers crossed for you in America! In fact for you! Marco had already mentioned that the decision to move in together was actually a bit of an unplanned situation.
- As you can see, our life consists only of such moments. You have to use them as Marco says. She looked at Marco and smiled happily on her face. This time he returned a tender smile.
- So how long have you known each other?
- Since she trapped on the terrace. Marco interrupted before Wika could add anything.
- You shut up on the terrace?
- Not only that she closed it, she had no idea about it for a long time.
- And you watched me like some voyeur!
- It was very interesting to see you looking ahead so smiling and serene.
- I have the impression that this day was so long ago.
- Me too. But that's when we spent the first night together.
- You were fast!
- No no, you got us wrong! Wika could not return to her apartment. The door slammed. She had the keys with her, but there was no way the door would open. I suggested that she spend the night with me. Actually, she had no other choice. And that's how it turned out.
- So you've been together since your first day here, Wika?
- No no. For a week, actually.
- I don't think I understand anything anymore.
- She preferred her boss to me.
- Marco, please. You know how it was.
- Okay, sorry. I still was, and I wasn't with my ex. And she met her boss at the club.
- You are completely crazy! I couldn't.
- Actually, if you look at it from the side, you are right. And it felt like I had such a boring life haha.
The conversation took a nice tone and finally, Wika and Marco returned to the apartment with the keys to their new home where they were to move in less than a week. Marco somehow improved his mood and started a conversation about work himself.
- Did you really accept the offer?
- Yes, really, and I'm sorry, but I won't change my mind. It's a really good deal. I'm going to have an interesting job, not some boring rapping behind my desk. I'll kind of create ... like you. As an architect, you should understand that such things really give energy to life. Create your own projects ... design.
- Okay, you're right. Congratulations. I'm really happy, but somehow I don't like the idea that you'll be working with Karl. After all.
- Marco ... understand that an innocent kiss in the bar meant nothing and meant nothing. It was with you that I spent a lot more time and it was with you that I agreed to live with.
- But if he tries anything?
- I don't know if it will calm you down, but good. I spoke to him about it today.
- And?
- We agreed that if I somehow felt uncomfortable or he made strange allusions, I would leave. Will something like this calm you down?
- You're right. I'm exaggerating. But you have to understand that I'm a guy. I like being in control.
- I guess I'll have to disappoint you.
- Why?
- There is no way to control me!
- It remains to be seen! He hugged her waist tenderly and kissed her forehead tenderly, and then on the lips.
- I like Marco so confident.
- Yes? Maybe you want more?
- More of what?
- Anything you want.
- Uuu ... watch out, watch out! Don't promise too much!
- Are you so demanding?
- It depends on your point of view.
- Well, I'm waiting for the first princess orders!
- Princesses? Well, when I am a princess, wishes must be on a level.
- Not too many diamonds because of the thread from the car!
- For starters, can the prince make a tiramisu?
- Prince?
- If you are a princess, you must have a prince!
- Then the prince reports back to fulfill the princess' wish! Then he bowed to her waist.
- And what is the princess to do then?
- A princess can help a prince, for example, or decorate a coffee table!
- pf ... you do one thing and I do everything else?
- Princess and the Pea?
- Clown! - They both started to prepare tiramisu and then sat down on the terrace with coffee. There was another beautiful spring day and they also felt the spring in them.
- You're cool with your friends.
- I barely know them ... you know I'm as new here as you are.
- But it still doesn't change the fact that I think they are very nice. I wish they were leaving!
- Remember that thanks to the fact that they are leaving, we will have their home!
- And the rabbits?
- And rabbits! And you will take care of them!
- Why me?
- I don't like rabbits. There are such ...
-Such what?
- Biting!
- haha, are you afraid of rabbits?
- I'm not afraid! It's just such strange animals!
- I did not expect to hear this.
- You don't know a lot about me yet.
- And I'm starting to be scary!
- I'm just an ordinary town boy! I was not dealing with wild animals.
- Wild? Where do you see wild animals? What do you think I have no known experiences?
- I do not know. In Poland, agriculture is more practiced
- I'm not a farmer. I've only had a cat and a dog in my life.
- It's still more than me!
- You never had a pet?
- No. For what?
- I wouldn't have thought it would be doable.
- Parents always worked and there was never anyone at home. Bumping your pet is not a good idea if you are going to leave it alone.
- Well, that's what you're right about. But pets are great. So real and you know what they feel.
- What do they feel? I think you broke off from another planet!
- Only someone who has never had a pet can say that! Really! They give you back what you give them. They trust you immensely.
- Now you will be able to train on rabbits.
- What?
- Trust!
- The trust of the rabbits? When you say something ...
The evening passed quickly and it was Friday again. They only had a few days to move, so Marco and Wika spent the entire weekend packing and preparing. Marco had a lot of stuff, also on the terrace, that needed to be prepared for transport. Neither of them felt any fear of the new stage in their lives at that moment. They were both remarkably calm, but also excited.
Komentarze
Prześlij komentarz