W poniedziałek Wika obudziła się jeszcze przed budzikiem. Marco smacznie spał. Wyszła po cichu z łóżka i wzięła dłuższy niż zwykle prysznic. Wcześniej nie miała wątpliwości ale dzisiaj dopadł ją jakiś niewielki strach czy na pewno dobrze robi. Zaparzyła dwie kawy i weszła w ubraniu do łóżka. Budzik zadzwonił i Marco przewrócił się na drugą stronę aby go wyłączyć.
- Dzień dobry. - Powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry. Zrobiłam ci kawę.
- Nie mogłaś spać?
- Chyba jednak trochę się denerwuję na tą nową pracą. - Marco wziął kawę i usiadł obok opartej o zagłówek Wiki.
- Wszystko będzie dobrze. A ja mógłbym zaczynać tak dzień codziennie! A czy ty przypadkiem nie lubiłaś dłużej pospać?
- Wolę rano wstawać ale lubię też pospać. Jeśli będziesz mi przynosił kawę do łóżka to może przekonam się do porannego wstawania już na zawsze.
- Tego ci niestety nie mogę obiecać.
- A już miałam nadzieję!
Marco dopił kawę i sam wskoczył pod prysznic. Wika jeszcze chwilę piła swoją po czym zebrała się, poczekała aż Marko wyjdzie spod prysznica i wyszła z domu. Nie mogła już usiedzieć.
- Wezmę dłuższą drogę do pracy przez park. Muszę się trochę odstresować.
Gdy przyszła w biurze była już Cloe ale pozostałych pracowników ani Karla jeszcze nie było dzięki czemu Wika miała chwilę aby oswoić się ze swoim biurem. Cloe pokazała jej wszystkie pomieszczenia i dała umowę o pracę do przeczytania. Po 15 minutach zjawił się Karl z kawą.
- To co gotowa podpisać umowę? Wszystko jasne?
- Tak, chyba tak. Miałam mieć trochę niższą pensję.
- Przemyślałem sprawę i myślę, ze wykorzystam tutaj twoje pomysł więc należy ci się też wyższe wynagrodzenie. Ale oczywiście nie myśl, że nie czeka cię tu ciężka praca.
- Nie wiem czy mnie nie przeceniasz ale dziękuję!
- Ja cię doceniam a nie przeceniam! Zauważ różnicę!
- Dobrze dobrze! Dziękuję, że mnie doceniasz!
- To co? Podpisujemy?
- Podpisujemy!
W momencie gdy Karl wychodził z świeżo podpisaną umową, do biura wszedł Tom.
- O jak dobrze się składa! Tom poznaj Wikę! Twoją najbliższą współpracownicę!
- Cześć Wika, Karl bardzo cię wychwalał. - Wyciągnął do niej rękę po czym ona odwzajemniła uścisk.
- To samo mogłabym powiedzieć o tobie!
- To ja was zostawiam. Tom wprowadź proszę Wikę we wszystko. Ja mam spotkania na mieście. Zobaczymy się później. Byłbym zapomniał! Wika, telefon służbowy dostaniesz do końca tygodnia. - Karl opuścił biuro i tego dnia, jak i przez kilka kolejnych Wika go nie widziała, co właściwie nawet ją cieszyło.
Tom okazał się naprawdę sympatyczny ale też bardzo zakręcony. Kolejny wysoki, chudy blondyn lokami. -Od razu widać, że holender. - Pomyślała Wika. Nie był szczególnie przystojny ale miał w sobie coś urokliwego. Od początku biła od niego jakaś dziwna radość życia i spokój. Robił wszystko bardzo chaotycznie. Zaczynał tłumaczy jedną rzecz po czym przeskakiwał na kolejną nie kończąc poprzedniej myśli po czym znowu jakby w ogóle nie przerwał, znowu powracał do tej pierwszej. Wikę trochę to bawiło. Wiedziała, że w pracy z nim nudzić się na pewno nie będzie. W ciągu kilku godzin wprowadził ją w najważniejsze sprawy i podział obowiązków. Zapoznał z grafikiem ich spotkać i planowanymi działaniami. Mimo, że był tak chaotyczny wszystko co przedstawił miało sens i Wika nie mogła jak do tej pory niczego zakwestionować. Spędzili cały dzień przechodząc z paktu do punktu omawiając zasady i podział zadań. Wika zapoznała się również z ofertą handlową i bazą partnerów i klientów.
Pierwszy dzień minął jej błyskawicznie. Miała już wychodzić gdy do biura weszła Cloe i zakomunikowała, że dzisiaj jest pierwszy dzień, kiedy wszyscy są już na pokładzie więc nie przyjmuje odmowy i całą załogą idą na piwo!
*
Cloe zabrała wszystkich do jednego z barów w śródmieściu. Miejsce było zatłoczone jak na poniedziałek i nie widać było wolnych miejsc. Cloe porozmawiała z kelnerem przy barze i po chwili siedzieli już w rogu baru przy własnym stoliku. Kelner zebrał zamówienia i szybko się oddalił. Z drugiej strony baru była niewielka scena gdzie grupa przygotowywała się do występu. Po chwili przyszedł drugi kelner z zamówieniem. Przywitał radośnie Cloe i pocałował w policzek. Zostawił ich napoje i szybko wspomniał, że tak jak co poniedziałek odbędzie się mały koncert jednej z lokalnych grup.
- No ładne masz znajomości Cloe! Kto to taki? - Spytał Tom.
- To tylko mój brat.
- A już miałam nadzieję na jakieś plotki! - Dodała Beatriz.
- Ona ma kogoś innego na oku! - Dodał Bill mrugając.
- A któż to taki? - Ponownie spytał Tom.
- Dowiecie się w swoim czasie! Będę chciała to wam powiem a teraz wznieśmy toast za naszą nową grupę!
- Tak bez szefa? - Spytał Bill?
- A widzisz go gdzieś tutaj? Szef nie ma dla nas czasu a my musimy się dobrze zgrać jeśli chcemy, żeby nam się dobrze współpracowało! Za nową ekipę! - Wszyscy podnieśli w geście kufle lub kieliszki i stuknęli nimi.
- Jak już mówiłam musimy się lepiej poznać! To ja zacznę! - Wszyscy spojrzeli zdziwieni na Cloe, która wyraźnie tego nie zauważyła. Była raczej osobą bardzo ekscentryczną i lubiła być w centrum uwagi, opisała połowę swojego dzieciństwa i jak to się stało, że została modelką a teraz jako, że niestety jest już stara i przytyła, co wywołało grymas na twarzy wszystkich dookoła gdyż była bardzo chuda wręcz koścista, ale ta jak nigdy nic opowiadała dalej. Jak to szukała nowej pracy i zaczęła wychwalać Karla jak to wspaniałomyślnie zaproponował jej pracę na tak odpowiedzialnym stanowisku ale rozumie, że w końcu z jej urodą może być idealną wizytówką firmy... Wszyscy słuchali jak zahipnotyzowani nie wiedząc czy powinni przerwać czy dalej tego wysłuchiwać. Każdy przez tą krótką chwilę wyrobił sobie i niej własne zdanie. Wypowiedź nagle przerwał jej brat, który zawołał ją po coś do baru. Przez moment przy stoliku nastała zupełna cisza po czym cichy, nie odzywający się prawie Bill upił duży łyk swojego piwa i wyrzucił z siebie.
- Już myślałem, bałem się, że nigdy nie skończy. - Po czym wszyscy parsknęli śmiechem.
Do stolika wróciła Cloe z kolejną koleją dla wszystkich.
- A co wam tak wesoło? Chwilę mnie nie było i już się tak dobrze bawicie?
- To dzięki tobie Cloe! - Powiedział Tom z uniesionym do góry piwem. - Za twoje zdrowie.
- Za zdrowie Cloe. - Przyłączyli się wszyscy.
Gdy wszyscy już byli nastąpiła kolejna runda życiowych historii. Okazało się, że Bill zna Kala z nich wszystkich najdłużej, jak i jego całą rodzinę. Nie widzieli się co prawda już od dłuższego czasu i ostatnio trafili na siebie i tak doszło do współpracy. Bill jak się okazało był zaręczony z Beatrice czego nikt z obecnych się jeszcze nie domyślił. Poznali się na studiach i od tamtej pory byli nierozłączni. A Tom za to znał Karla tylko z kilku służbowych spotkań ale nigdy nie spodziewał się, że się do niego odezwie a, że akurat planował zmianę pracy propozycja przyszła w idealnym momencie. Następnie Wika opowiedziała swoją historię czym wywołała małą sensację swoimi szybkimi zmianami decyzji. Nie wspomniała, że została wyrzucona przez Matkę Karla z pracy. Ten szczegół wolała zachować dla siebie.
- A ty skąd znasz Karla? Bo nie wspomniałaś? - spytał Tom Cloe.
- Ja? No wiecie... czasem z nim sypiam. - Wika wypluła prawie piwo a Bill się zadławił i kaszlał jak szalony przy drugim końcu stolika przy czym Beatrice nerwowo poklepywała go po plecach.
- No to ładny mamy zespół. - Podsumował Tom, po czym szybko zmienił temat. - To kiedy planowany jest wasz ślub?
- Jeszcze nie jesteśmy pewni. Może w październiku. Jeszcze nie zaczęliśmy nic planować.
- Jakbyście potrzebowali czegokolwiek to chętnie wam pomogę. - Powiedziała Wika - Ostatnio pomagałam przy organizowaniu ślub znajomych Karla. Może ich nawet znacie.
- A to ty byłaś tą cudzoziemką, którą tak w wychwalali?
- Chyba raczej mowa o kimś innym. O pochwałach nic nie słyszałam.
- Ślub odbył się w czwartek? Państwo Młodzi Ana i Richard?
- Tak, zgadza się ale to nie możliwe, że ktoś to wychwalał.
- Znajomi z dzieciństwa, którzy byli zaproszeni wychwalali dekoracje i dopytywali się kto się tym zajął. Wiem, że byli zainteresowani współpracą z tobą.
- To musi być pomyłka.
- Nie nie, poczekaj. Zadzwonię do nich jak chcesz.
- Nie. Zostawmy to lepiej. To była tylko jednorazowa przysługa dla znajomych ale naprawdę dobrze się przy tym bawiłam.
Nagle zadzwonił telefon Cloe i ta szybko się pożegnała i zostawił resztę w barze.
- Myślicie, że poszła pieprzyć Karla? - Rzucił od razu Tom.
- Chyba coś jej nie polubiłeś!
- Na szczęście nie będę musiał z nią współpracować.
- Nie za szybko ją skreślasz? - Spytała Beatrice.
- Nie wiem. Może. Nie lubię takich układów... i kochanek szefa. - Wika już miała coś dodać ale ugryzła się w język.
Popołudnie przerodziło się w wieczór a oni gawędzili jak starzy znajomi. Do rozmowy przygrywała muzyka. Zespół grał covery starych utworów i co jakiś czas klienci baru dołączali się do śpiewania niektórych.
W końcu do baru przyszedł jeszcze Marco i dołączył do reszty na ostatnie piwo. Okazało się, że zna Toma z jednego projektu przy, którym ten był odpowiedzialny za dekoracje końcowe. Dogadywali się całkiem nieźle aż w końcu Bill i Beatrice zdecydowali, że już czas na nich. Wszyscy razem zdecydowali, że rzeczywiście najwyższy czas już się zbierać.
W drodze do domu Marco opowiadał Wice skąd zna Toma i jak w ogóle doszło do ich współpracy.
- To niezły gość! Ale uważaj na niego.
- Dlaczego?
- Zawsze musi postawić na swoim. Ale trzeba mu przyznać rację, że ma świetne pomysły.
- Ja też musze zawsze postawić na swoim.
- Z nim ci się to nie uda.
- A chcesz się założyć?
- Popracujecie trochę razem to przekonasz.
- A naprawdę ma świetne pomysły?
- Dzięki niemu zarobiliśmy 20 tysięcy więcej niż było w umowie.
- Zyski i zyski! A pomysł?
- Musiałem zmienić cały plan poddasza ale było warto.
- Architekt musiał dostosować się do designera? No proszę, proszę!
- Czasami trzeba iść na kompromis.
- I ty to mówisz?
- A czemu miałbym tego nie mówić?
- Myślałam, że nie lubisz kompromisów.
- Czasami warto ustąpić.
- Czyli mam rozumieć, że będziesz ustępował i zgadzał się na wszystkie moje głupie pomysły?
- Tylko te warte 20 tysięcy!
- Ja już się o to postaram! - Rozmowa przebiegła w radosnym tonie i szybko dotarli do domu krążąc na rowerach między uliczkami. Oboje zaliczyli ten do udanych a Wika swój pierwszy dzień w pracy uznała nawet za pełen sukces.
-------------------------------------------------
On Monday, Wika woke up before the alarm clock. Marco slept soundly. She quietly left the bed and took a longer-than-usual shower. Previously, she had no doubts, but today a slight fear caught her as to whether she was doing well. She made two coffees and got into bed fully dressed. The alarm clock rang and Marco flipped over to turn it off.
- Good morning. - He said with a smile on his face.
- Good morning. I made you coffee.
- Couldn't you sleep?
- I guess I'm a little nervous about this new job.
Marco took his coffee and sat down next to the Wiki leaning against the headrest. - Everything will be fine. And I could start my day like this every day! And didn't you like to sleep any longer?
- I prefer to get up in the morning, but I also like to sleep. If you bring me a coffee to bed, maybe I'll convince myself to get up in the morning forever.
- Unfortunately, I cannot promise you that.
- And I already had hope!
Marco finished his coffee and jumped into the shower. Wika drank her own for a moment and then gathered herself up, waited until Marko got out of the shower, and left the house. She couldn't sit still.
- I'll take the long way to work through the park. I need to destress a little.
When she came in, Cloe was already in the office, but the other employees or Karl were not there yet, so Wika had a moment to get used to her office. Cloe showed her all the rooms and gave her the employment contract to read. Karl arrived 15 minutes later with his coffee.
- So what's ready to sign a contract? Everything is clear?
- Yes I think so. I was supposed to have a slightly lower salary.
- I thought it over and I think I will use your idea here, so you also deserve a higher salary. But of course, don't feel that hard work awaits you here.
- I don't know if you're overestimating me but thank you!
- I appreciate you, not overestimate you! Notice the difference!
- Good good! Thank you for appreciating me!
- So what? We sign?
- We sign!
Just as Karl was leaving with the newly signed contract, Tom walked into the office.
- Oh, how good it is! Tom, this is Wika! Your closest colleague!
- Hi Wika, Karl praised you a lot. - He held out his hand to her and she hugged her back.
- I could say the same about you!
- I'm leaving you. Tom, please introduce Wikka to everything. I have meetings in the city. See you later. I almost forgot! Wika, you will get your work phone by the end of the week. - Karl left the office and on that day, and for several consecutive, Wika did not see him, which actually made her even happy.
Tom turned out to be really nice but also very crazy. Another tall, skinny blonde with curls. -You can see the Dutchman right away. Wika thought. He wasn't particularly handsome, but he had something charming about him. From the very beginning, there was a strange joy of life and peace from him. He did everything very chaotically. He started explaining one thing and then skipped to the next one without finishing the previous thought, and then again as if he did not stop at all, he returned to the first. Wika was a bit amused by this. She knew that working with him would not be bored. Within hours, he introduced her to the most important matters and the division of responsibilities. He got acquainted with the schedule of their meetings and planned activities. Even though he was so chaotic, everything he presented made sense and so far Wika could not question anything. They spent the whole day going from the pact to the point discussing rules and division of tasks. Wika also familiarized itself with the commercial offer and the base of partners and clients.
The first day passed quickly. She was about to leave when Cloe walked into the office and announced that today is the first day when everyone is already on board, so she refuses to accept the refusal and all the crew are going for a beer!
*
Cloe took everyone to one of the downtowns bars. The place was crowded for a Monday and there were no vacancies. Cloe spoke to the waiter at the bar, and they were sitting in the corner of the bar at their own table. The waiter took the orders and quickly left. On the other side of the bar, there was a small stage where the group was getting ready for the show. A moment later a second waiter came with the order. He greeted Cloe happily and kissed her cheek. He left their drinks behind and quickly mentioned that there was going to be a small concert by one of the local groups, like every Monday.
- You have nice connections, Cloe! Who is that? - Tom asked.
- He's just my brother.
- And I was already hoping for some rumors! - Added Beatriz.
- I have got an eye on someone else! - Bill added blinking.
- Who is that? - Tom asked again.
- You will find out in due time! I'll tell you someday and now let's toast our new group!
- Yes, please! But without the boss? - Bill asked?
- And do you see him somewhere here? The boss has no time for us and we have to work well if we want to work well together! To the new team! Everyone raised their mugs or glasses in a gesture and tapped them.
- As I said, we need to get to know each other better! I'll start it! -Everyone looked surprised at Cloe but she clearly did not notice it. She was rather a very eccentric person and liked to be the center of attention, she described half of her childhood and how she became a model and now, as unfortunately she is already old and put on weight, which caused a grimace on the face of everyone around because she was very skinny, even bony, but she told me nothing more than ever. How she was looking for a new job and began to praise Karl, how he generously offered her a job in such a responsible position, but she understands that in the end with her beauty she can be the perfect showcase of the company ... Everyone listened hypnotized, not knowing whether they should stop or continue listening to it. During this brief moment, everyone made up their own mind and opinion. Her statement was suddenly interrupted by her brother, who called her to the bar for something. For a moment there was complete silence at the table, then quiet, almost silent, Bill took a long sip of his beer and threw it out.
- I was already thinking, I was afraid that it would never end. - Then everyone burst out laughing.
Cloe returned to the table with another turn for everyone.
- And what are you so happy about? I was gone for a while and you are having so much fun?
- It's because of you, Cloe! - said Tom with his beer raised. - For your health.
- To Cloe's health. - Everyone joined in.
When everyone was there, another round of life stories began. It turned out that Bill had known Kal of all of them the longest, and his whole family. They haven't seen each other for a long time and recently they met each other, and that's how it came to cooperation. As it turned out, Bill was engaged to Beatrice, which none of those present had guessed yet. They met in college and have been inseparable ever since. But Tom knew Karl only from a few business meetings, but he never expected him to speak to him, and that he was just planning to change his job, the proposal came at the perfect time. Then Wika told her story which caused a little sensation with her quick changes of decision. She did not mention that she was fired by Karl's mother from her job. This detail she preferred to keep to herself.
- How do you know Karl? Because you didn't mention? - Tom Cloe asked.
- I? You know ... I sleep with him sometimes. - Wika spat out almost a beer and Bill choked and coughed like crazy at the other end of the table with Beatrice nervously patting him on the back.
- Well, we have a nice crew. - Tom concluded, then quickly changed the subject. - So when are you planning your wedding?
- We're not sure yet. Maybe in October. We haven't started planning anything yet.
- If you need anything, I will gladly help you. - Said Wika - Recently, I helped organize the wedding of Karl's friends. Maybe you even know them.
- And you were the foreigner they so praised?
- I think we're talking about someone else. I haven't heard anything about praise.
- The wedding was Thursday? Bride and Groom Ana and Richard?
- Yes, that's right, but it's not possible that someone praised it.
- Friends from childhood who were invited praised the decorations and asked who took care of them. I know they were interested in working with you.
- It must be a mistake.
- No, no, wait. I'll call them if you want.
- No. Let's leave it aside. It was just a one-time request for friends, but I had a lot of fun doing it.
Suddenly Cloe's phone rang and she said goodbye quickly and left the rest at the bar.
- You think she went to fuck Karl? - Tom said right away.
-I don't think you liked her.
- Fortunately, I won't have to work with her.
- You're not crossing it too fast? - Beatrice asked.
- I do not know. Maybe. I don't like such deals ... and the boss's lover. - Wika was about to add something to his words, but she bit her tongue.
The afternoon turned into the evening and they chatted like old friends. Music played along with the conversation. The band was playing covers of old songs and now and then bar customers would join in singing some.
Finally, Marco came to the bar and joined the rest for one last beer. It turned out that he knows Tom from one project where he was responsible for the final decorations. They got along pretty well until Bill and Beatrice finally decided it was time for them. Everyone decided together that it was indeed high time to go.
On the way home, Marco told Vice how he knew Tom and how their cooperation came about.
- He's a nice guy! But watch out for him.
- Why?
- He always has to get his way. But you have to admit he has great ideas.
- I must always get my own way too.
- You can't do it with him.
- Do you want to bet?
- You will work a little together and convince it.
- Does he really have great ideas?
- Thanks to him, we earned 20,000 more than it was in the contract.
- Profits and Profits! And the idea?
- I had to change the whole plan of the attic but it was worth it.
- The architect had to adapt to the designer? Come on, please!
- Sometimes you have to compromise.
- And you say it?
- Why shouldn't I say that?
- I thought you didn't like a compromise.
- Sometimes it's worth it.
- So I am to understand that you will yield and agree to all my stupid ideas?
- Only those worth 20,000!
- I'll do it! - The conversation proceeded in a joyful tone and they quickly reached the house, cruising on their bikes between the streets. They both considered it successful and Wika considered her first day at work a complete success.
Komentarze
Prześlij komentarz