Rozdział XLI
Drugi tydzień pracy mijał Wice ponownie w zaskakująco szybkim tempie. Dzieje się tyle, że ma wrażenie, że tylko wchodzi do biura i już jest czas powrotu do domu. Cały tydzień tylko z Tomem ustalają szczegóły, planują albo są w terenie. Planowanie wystroju i projektów dla kompleksu luksusowych apartamentów pochłania cały ich czas a termin, który mają jest stosunkowo krótki do tego jeszcze pierwszy raz współpracują razem jako zespół co tez nie jest ułatwieniem. Jednak Wika czuje się pełna energii mimo wariackiego tempa pracy. Wszyscy w biurze zauważają jej wręcz tryskającą energię i dobry humor.
- Co się z tobą stało dziewczyno? - Spytał Tom widząc Wikę nucącą sobie pod nosem i uśmiechającą sama do siebie.
- Ze mną?
- A jest tu ktoś jeszcze?
- Ze mną wszystko w porządku. Zapewniam cię.
- Wyraźnie jesteś jakaś taka inna.
- Jestem taka jak zawsze!
- Nie, nie. W zeszłym tygodniu byłaś spokojna. Miła ale podchodziłaś do wszystkiego z dystansem. Teraz śpiewasz pod nosem. Co cię dopadło?
- Życie mnie dopadło!
- Za dużo tabletek?
- Jakich znowu tabletek?
- To ty mi powiedź bo chętnie je przyjmę!
- Tom! Po prostu...
- Po prostu co?
- Życie ma swoje wzloty i upadki tak?
- Tak?
- No to ja teraz latam.
- Chyba nadal nic nie rozumiem ale spróbuje przetworzyć. - Przyjrzał jej się uważnie próbując przeanalizować to co powiedziała i wtedy go dostrzegł.
- Pierścionek! - Wykrzyknął.
- Co?
- Masz pierścionek! Jak głupi mogłem tego nie zauważyć!
- No i co?
- Zaręczyłaś się? Teraz wszystko jasne!
- A to...
- Teraz wszystko jasne! Ale to nie brzmiało raczej jak uczucie radości.
- Marco mi się oświadczył. - Powiedziała z nutą goryczy w głosie.
- To nie ta radosna nowina?
- Jeszcze się nie zgodziłam.
- Ale was ciężko rozgryźć... czyli pierścionek nie jest przyczyną radości?
- Nie. I zabrzmi to źle ale nawet się do niej nie przyczynił.
- To zabrzmi źle... ale chyba się ciebie boję Wika... Czyli, czekaj... zaręczyłaś się ale się nie cieszysz. Za to cieszysz się z czegoś innego. Jedna wielka zagadka.
- Cieszę się bo wszystko się układa. A jak naprawdę chcesz wiedzieć to nie zdecydowałam jeszcze czy przyjmę oświadczyny. Marco założył mi go i tak jakoś został na palcu.
- Czyli zamierzasz przyjąć te oświadczyny?
- Nie wiem. Chyba...
- Wiesz, że tutaj nie powinnaś mieć wątpliwości?
- Wiem ale znamy się tak krótko i to wszystko dzieje się zbyt szybko.
- Nie wiem czy chcesz posłuchać mojej rady ale ja uważam, że jeśli nie wiesz to jest to zawsze bliżej odpowiedzi negującej niż twierdzącej. Więc zastanów się mocno. I podejmij decyzję jak najszybciej... potem będzie tylko trudniej.
- Jakiś ty mądry!
- Moja dziewczyna mówi to samo ale cóż zrobić już taki się urodziłem!
- I jaki skromny!
- Zawsze do usług!
- Ale nie wiedziałam, że masz dziewczynę!
- Jakoś nie było okazji.
- Długo już jesteście razem?
- Za długo!
- To znaczy?
- Odkąd pamiętam. Znamy się od pierwszej klasy... potem nie wiem jak ale się zakochaliśmy i tak to trwa.
- Na prawdę ? Tego bym o tobie nie powiedziała!
- Czego?
- Że masz tyle lat dziewczynę i to jedną. Wiem to dziwnie zabrzmi ale wyglądasz raczej na wolnego ducha.
- To ona jest wolnym duchem. Czasami zastanawiam się czy dobrze robimy, że jesteśmy razem ale potem znowu gdy się widzimy nie mam wątpliwości.
- A kiedy je masz?
- Kiedy jej dłużej nie widzę.
- To nie mieszkacie razem?
- Nie. Znaczy zależy jak to ująć. Ona dużo podróżuje w związku z pracą. Jest stewardesą. Mieszka na co dzień w Amsterdamie gdzie ma dom odziedziczony po babci. Remontujemy go powoli. I gdy ona jest na miejscu to tam jadę. Ale gdy jej nie ma to wolę spędzać czas tutaj. Mam tu swój mały apartament i czuję się w nim lepiej niż sam w domu.
- Jesteś zupełnie inną osobą niż myślałam.
- Aż tak bardzo się różniło twoje zdanie o mnie?
- Nie, po prostu... sama nie wiem co myślałam. Chyba nigdy bym się nie spodziewała, że tyle lat można być z jedną osobą i mnie zaskoczyłeś.
- Życie takie jest.
- To jakie macie plany?
- Właściwie żadnych. Oświadczyłem się. Mieliśmy wziąć ślub ale ona nie ma czasu i na razie jak to mówi po co cokolwiek zmieniać jak jest dobrze. To może zabrzmi dziwnie ale ja bym chciał mieć stabilny dom i rodzinę. Może dzieci...ale ona w ogóle o tym nie myśli.
- Rozmawiałeś z nią o tym?
- Tak, kilka razy. Ale ciągle słyszę to samo. Daj mi czas.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć. Ty musisz sam wiedzieć. Realizować swoje życie tak jak ty chcesz. Ja jej nie znam. Może nie jest gotowa a może jest tak jak mówisz, nie jest pewna to może lepiej nie forsować bo może to nie to. Przepraszam... za dużo powiedziała.
- Nie, masz rację. Daję ci rady a sam nie wiem na czym stoję. Nie powinienem zaczynać.
- Nie, to ja zaczęłam.
- Zostaw to dla siebie dobra?
- Masz to jak w banku! Ty też nie wygadaj się Marco.
- Ale wiesz co? Jakoś mi lżej, że ktoś o tym wszystkim wie.
- Cieszę się i dziękuję, że mi zaufałeś. Teraz będzie nam się inaczej pracowało!
- A co przedtem bałaś się, że będę się do ciebie dostawiał?
- To co mówisz teraz jest bliżej mojego wyobrażenia twojej osoby! - Gdy tak śmiali się do biura wszedł Karl.
- Widzę, że współpraca idzie lepiej niż się spodziewałem!
- Cześć Karli Już myślałem, że zostawiasz firmę w naszych rękach!
- Aż tak wam nie ufam!
- Ups... no trudno, a już miałem nadzieję! Wybacz szefie!
- Słuchajcie, mamy nowe zlecenie. W weekend będę jechał podpisać umowę. Dobrze by było gdybyście ze mną pojechali. Chociaż jedno z was. - Po czym wyraźnie spojrzał na Wikę.
- Wybacz ale ja mam już inne plany na ten weekend. Nie masz wyjścia i musisz obejść się Tomem.
- A co jeśli ja też mam inne plany?
- A masz? - Karl spojrzał na niego trochę zirytowany czego pozostała dwójka nie do końca zrozumiała.
- Nie mam. Widzę, że nie mam wyboru.
- Polecenie służbowe. Sekretarka przekaże ci wszystkie informacje. - Po czym wyszedł z biura.
Wika i Tom siedzieli przez chwilę w milczeniu.
- A tego co ugryzło? Polecenie służbowe. - Powiedział przedrzeźniając Tom.
- Nie wiem. I chyba wolę nie wiedzieć. Czy on powiedział sekretarka?
- Też się zastanawiałem czy się przesłyszałem.
- Najwyraźniej nie.
- Chyba ktoś kogoś wydymał!
- Tom! Jak możesz tak mówić! Ale najwyraźniej masz rację. - I oboje znowu zaczęli się śmiać.
Tydzień minął wypełniony pracą i gdy w końcu nastał piątek wszyscy odetchnęli z ulga, że mogą chwilę odpocząć mimo, że nie brakowało im energii i dobrego humoru. Chociaż byli małym zespołem to o dziwo dobrze się dogadywali. Tylko Karl był jakiś nie swój. A sekretarka była sekretarką.
Gdy Wika weszła w piątek do domu marzyła tylko żeby wziąć zimne piwo, położyć się na leżaku na tarasie i nie robić cały wieczór nie więcej. Chwilę po jej powrocie do domu wrócił też Marco.
- No ładnie... chwilę mnie w domu nie ma a ty już żłopiesz piwo!
- Należy mi się ! To był ciężki tydzień!
- Ale chyba udany?
- Udany! Przyłączysz się?
- Muszę jeszcze chwilę popracować jeśli mam z tobą jechać do tego wspaniałego spa ale potem do ciebie dołączę!
- Nie musisz jeśli nie chcesz.
- Miałbym zrezygnować z takich wygód ? Nigdy w życiu! Ty się bawisz a ja tylko pracuję?
- To będzie też moja praca!
- Chyba zabawa chciałaś powiedzieć!
- Uważaj bo sobie grabisz!
- Dobra już idę! Jeszcze naprawdę mnie zostawisz!
Wrócił do niej po niecałych dwóch godzinach. Nie wiedziała, kiedy minął jej czas. Pogrążona to w myślach to w lekturze książki zupełnie straciła rachubę czasu.
- To dla mojej księżniczki! - Marco trzymał na tacy kolejne piwo i pucharki z lodami. - Należy ci się!
- Dziękuję, ale nie mów do mnie księżniczko.
- Dlaczego nie, księżniczko?
- Bo to takie... nie wiem, pretensjonalne, cukierkowe. Nawet nie lubię różu.
- A ta różowa piżama?
- To tylko piżama! Czy widziałeś u mnie jakąkolwiek różową rzecz?
- Nie wiem... nie przeglądałem twoich rzeczy. To jak powinienem mówić?
- Nie wiem. Coś wymyślisz!
- A już się przyzwyczaiłem. To będzie trudne do zmiany.
- To co powiesz na narzeczoną?
- Naprawdę? To znaczy, że się zgadzasz?
- Chyba tak! - Marco uradowany zaczął ją całować po rękach po czym objął ją w pasie i uniósł obracając dookoła.
- Zaskoczyłaś mnie! Naprawdę.
- Nie tego właśnie chciałeś?
- Tak ale..
- Ale?
- Nie spodziewałem się, że tak szybko zmienisz zdanie!
- Rozmawiałam z Tomem...
- Tomem z biura?
- Tak.
- Czyli jemu powinienem dziękować?
- Nie zupełnie, ale jak chcesz to możesz. Chyba mi coś uświadomił.
- Nie wiem jak to zrobił, ale zdecydowanie jestem mu winny kilka kolejek piwa.
- Kilka kolejek piwa za mnie??
- A dlaczego nie?
- Mało mnie doceniasz.
- Jesteś warta więcej niż cały browar!
- Do jakich porównań my tu dochodzimy. Sama w to nie wierzę!
- A ja nie wierze, że się zgodziłaś!
- Jak tak trudno w to uwierzyć to mogę zawsze jeszcze zmienić zdanie! Możemy uznać, że tej rozmowy nie było.
- Nie nie! Dla mojej narzeczonej tylko wszystko co najlepsze! A rozmowa się odbyła. - Wziął ją uniósł i teraz trzymał na rękach.
- Co robisz?
- Od dzisiaj będę cię nosił na rękach! Nie widać?
- Uważaj bo się przedźwigasz!
- Nie ma obawy! Jak utyjesz to będę cię trenował!
- No ładne sobie! Już uważasz, że będę gruba?
- Jak będziesz jadła lody w takim tępię!
- Świnia!
- Ale ciągle mnie chcesz?
- Mam coraz większe wątpliwości! I postaw mnie w końcu na ziemię!
- Nie ma mowy! Zaniosę cię teraz prosto do łóżka! Mamy co świętować!
- Wariat!
- Może i wariat! Ale za to tylko na twoim punkcie! Czy nie o tym marzą małe księżniczki?
- O noszeniu na rękach? Nie wiem. Nie byłam małą księżniczką!
- To o czym marzyłaś?
- O pałacach, zamkach, dobrych samochodach i dalekich podróżach!
- To jednak księżniczka!
- Nie.. jak już to królowa! Pewna siebie i dążąca do celu.
- I nie było tam żadnego rycerza na białym koniu?
- Może to dziwne ale nie. Zawsze zdobywałam wszystko sama.
- To chyba trochę smutne.
- Nie. Nie zgodzę się z tobą. Po prostu od dziecka chciałam być panią swojego sukcesu a nie niańczyć dzieci.
- Czyli małżeństwo nie było w twoich planach?
- Nie. Nigdy.
- Więc chyba naprawdę powinienem się cieszyć, że to na mnie padło.
- Cieszyć się albo się bać!
- Nie strasz! A teraz królowo... komnata czeka! - I zaniósł ją prosto do łóżka. - Uf... jednak trochę ważysz!
- To nie ja!
- A kto?
- Piwo i lody!
- Koniec więc z piwem i lodami!
- Chcesz mi odebrać całą radość życia?
- Dam ci ją w zupełnie innej formie. - Po czym mocno ją pocałował.
------------------------------------------------------
The second week of work passed by Vice again at a surprisingly fast pace. It so much gives the impression that he is just entering the office and it is time to go home. All week, only with Tom, they arrange the details, plan, or are in the field. Planning the interior design and projects for a luxury apartment complex takes all their time and the deadline they have is relatively short, so they work together as a team for the first time, which is not a solution either. However, Wika feels full of energy despite the crazy pace of work. Everyone in the office notices her gushing energy and good humor.
- What happened to you girl? - Tom asked seeing Wika humming under her breath and smiling to herself.
- With me?
- Anyone else here?
- I'm fine. I assure you.
- You clearly are so different.
- I'm the same as always!
- No no. You were calm last week. Nice but you approached everything at a distance. Now you sing under your breath. What got you?
- Life got me!
- Too many pills?
- What pills again?
- Then you tell me because I will gladly accept them!
- Volume! Just...
- Just what?
- Life has its ups and downs, right?
- Yes?
- Well, I'm flying now.
- I don't think I understand anything, but I will try to process it. He looked at her carefully, trying to analyze what she said, and then he noticed him.
- Ring! - he exclaimed.
- What?
- You have a ring! How stupid was I not to notice!
- So what?
- You got engaged? Now it's all clear!
- And this...
- Now it's clear! But it didn't sound like a feeling of joy.
- Marco proposed to me. She said with a hint of bitterness in her voice.
- That's not the good news?
- I haven't agreed yet.
- But it's hard to read you ... so the ring is not a cause of joy?
- No. And it sounds bad, but he hasn't even contributed to it.
- It will sound bad ... but I think I'm afraid of you, Wika ... So wait ... you got engaged but you are not happy. But you enjoy something else. One big puzzle.
- I'm glad because everything is going well. And if you really want to know, I haven't decided yet whether or not to accept a proposal. Marco put it on for me and somehow stayed on my finger.
- So you're going to accept these proposals?
- I do not know. I guess ...
- You know you shouldn't have doubts here?
- I know, but we know each other so briefly and it all happens too quickly.
- I don't know if you want to listen to my advice but I think that if you don't know it is always closer to a negative answer than to a positive one. So think hard. And make a decision as soon as possible ... it will only get harder afterward.
- How smart you are!
- My girlfriend says the same thing, but what to do, I was born this way!
- And how modest!
- Always at your service!
- But I didn't know you had a girlfriend!
- Somehow there was no occasion.
- Have you been together long?
- Too long!
- It means?
- Since I remember. We've known each other since the first grade ... then I don't know how, but we fell in love and it goes on.
- Really? I wouldn't say that about you!
- What?
- That you have so many years of girlfriend and this one. I know it sounds weird, but you seem rather a free spirit.
- She's a free spirit. Sometimes I wonder if we're doing well together, but then again when we see each other I have no doubts.
- And when do you have them?
- When I can't see her anymore.
- So you don't live together?
- No. I mean, it depends on how you put it. She travels a lot for work. She is a flight attendant. He lives in Amsterdam, where he has a house inherited from his grandmother. We are renovating it slowly. And when she's there, I'm going there. But when she's gone, I'd rather spend my time here. I have my little apartment here and I feel better in it than at home alone.
- You are a completely different person than I thought.
- You were so different in your opinion about me?
- No, I just ... I don't know what I was thinking. I don't think I would have expected that you could be with one person for so many years and you surprised me.
- Life is like that.
- So what are your plans?
- No, really. I proposed. We were supposed to get married, but she doesn't have time and, as she says, why change anything if it's okay? It may sound strange, but I would like to have a stable home and family. Maybe the kids ... but she doesn't think about it at all.
- Did you talk to her about this?
- Yes, several times. But I keep hearing the same thing. Give me time.
- I do not know what I have to tell you. You must know yourself. Realize your life the way you want to. I do not know her. Maybe she is not ready, or maybe it is as you say, she is not sure, maybe it is better not to force it because maybe it's not. I'm sorry ... she said too much.
- No, you're right. I give you advice and I don't know where I stand. I shouldn't have started.
- No, I started it.
- Leave it for yourself?
- For sure! You, too, don't be clear about Marco.
- But you know what? Somehow it's easier for me that someone knows about all this.
- I am glad and thank you for trusting me. Now we will work differently!
- And what before you were afraid that I would be getting to you?
- What you are saying now is closer to my image of you! - While they were laughing, Karl entered the office.
- I can see that cooperation is going better than I expected!
- Hi Karli I already thought that you were leaving the company in our hands!
- I don't trust you so much!
- Oops ... well, I had hope! Sorry, boss!
- Listen, we have a new assignment. I will go to sign the contract this weekend. It would be good if you would come with me. At least one of you. Then he clearly looked at Wika.
- Sorry, but I have other plans for this weekend. You have no choice and you have to get by with Tom.
- What if I have other plans too?
- Have you? Karl looked at him a bit annoyed which the other two did not fully understand.
- I do not have. I see I have no choice.
- Business order. The secretary will give you all the information. - Then he left the office.
Wika and Tom sat in silence for a while.
- And what bit? Business order. Said, mocking Tom.
- I do not know. And I guess I'd rather not know. Did he say, secretary?
- I was also wondering if I had misheard.
- Apparently not.
- I think someone fucked someone!
- Volume! How can you say that! But you are clearly right. And they both started laughing again.
The week was filled with work and when Friday finally arrived, everyone breathed a sigh of relief that they could rest for a while, even though they did not lack energy and good humor. Although they were a small band, they got along surprisingly well. Only Karl was somehow different. And the secretary was a secretary.
When Wika came home on Friday, she only dreamed of taking a cold beer, lying on a deck chair on the terrace, and not doing the whole evening anymore. Moments after she returned home, Marco also returned.
- Well ... I'm not at home for a while and you are already drinking a beer!
- I am entitled to! It's been a tough week!
- But I guess successful?
- Successful! Will you join?
- I have to work a little longer if I'm going to come with you to this wonderful spa, but then I'll join you!
- You don't have to if you don't want to.
- Should I give up such comforts? Never in my life! Are you having fun and I'm just working?
- This will also be my job!
- I guess fun meant to say!
- Be careful because you're robbing yourself!
- Okay, I'm going! You're gonna really leave me behind!
He returned to her in less than two hours. She did not know when her time had passed. Immersed in her thoughts, she completely lost track of time in reading the book.
- This is for my princess! Marco kept another beer and ice-cream cups on a tray. - You deserve it!
- Thank you, but don't call me princess.
- Why not, princess?
- Because it's so ... I don't know, pretentious, candy. I don't even like pink.
- And those pink pajamas?
- It's just pajamas! Have you seen any pink thing on me?
- I don't know ... I haven't looked at your stuff. How should I talk?
- I do not know. You will figure this out!
- And I got used to it. It will be difficult to change.
- So what about your fiancée?
- Really? Does that mean you agree?
- I think so! - Marco, overjoyed, started kissing her hands, then he embraced her waist and lifted her, turning her around.
- You surprised me! Really.
- That's not what you wanted?
- Yes but...
- But?
- I didn't expect you to change your mind so quickly!
- I talked to Tom ...
- Tom from the office?
- Yes.
- So I should thank him?
- Not completely, but if you want, you can. I think he made me realize something.
- I don't know how he did it, but I definitely owe him a few rounds of beer.
- A few rounds of beer for me ??
- And why not?
- You don't appreciate me.
- You're worth more than a whole brewery!
- What comparisons are we getting here. I don't believe it myself!
-And I don't believe you agreed!
- How hard to believe it, I can always change my mind! We can assume that this conversation did not take place.
- No no! For my fiancée, only the best! And the conversation took place. He took her, lifted her, and now held her in his arms.
- What are you doing?
- From today I will be carrying you in my arms! Do not see it?
- Be careful because you overcome yourself!
- Don't worry! If you get fat, I will train you!
- Come on pretty! Do you already think I'll be fat?
- How will you eat ice cream in such a dull!
- Pig!
- But you still want me?
- I have more and more doubts! And put me on the ground at last!
- No way! I'll take you straight to bed now! We have something to celebrate!
- Crazy!
- Maybe a madman! But it's only for you! Isn't that what little princesses dream about?
- About carrying on hands? I do not know. I wasn't a little princess!
- What did you dream about?
- About palaces, castles, good cars and long journeys!
- You are a princess after all!
- No... I am already a queen! Confident and aiming.
- And there was no knight on a white horse?
- Maybe it's weird, but no. I always got everything by myself.
- I guess that's a bit sad.
- No. I do not agree with you. I just wanted to be the mistress of my success since I was a child, not to babysit.
- So marriage wasn't in your plans?
- No. Never.
- So I guess I really should be glad it fell on me.
- Be happy or be afraid!
- Do not scare! And now the queen ... the chamber is waiting! And he carried her straight to bed. "Phew ... you weigh a little though!"
- It was not me!
- And who?
- Beer and ice cream!
- No more beer and ice cream!
- You want to take away all the joy of life?
- I'll give it to you in a completely different form. Then he kissed her hard.
Komentarze
Prześlij komentarz