Rozdział XLIV

Punktualnie o osiemnastej u Wiki i Karla zjawiła się Beatriz i Bill. Obładowani byli siatkami pełnymi przekąsek i napoi.

- Pół sklepu wykupiliście? - Spytał Marco gdy otworzył im drzwi.

- Nie mogliśmy się zdecydować co kupić więc mamy wszystkiego po trochu.

- Chyba dla całej armii. 

- Będzie na kolejne spotkania.

- Trzymam was za słowo! - Krzyknęła Wika z kuchni.

Rozłożyli się z rzeczami po całej kuchni i przygotowali przekąski, napoje i drinki. Na tarasie Marco wcześniej ustawił głośnik więc gdy weszli do góry sączyła się już tam po cichu muzyka w tle. Wika rozstawiła też wcześniej małe lampiony i zawiesiła lampki, które dodawały teraz uroku temu miejscu.

Dziewczyny pierwsze udały się na taras.

- No jak ładnie się urządziliście. Super miejsce!

- Z twoich ust to brzmi jak nie lada komplement! - Rzuciła Wika.

- Co to to na pewno nie. Ja się nawet nie znam na dekoracjach. - Odpowiedziała Beatriz.

- Może się nie znasz ale po tym jak widziałam wasze posiadłości rodzinne to nasz mały domek nie może robić na tobie żadnego wrażenia.

- To nie tak. Może to prawda, że od dziecka mieszkałam w dużych i ładnych domach i wiedziałam, że rodzice są bogaci ale nigdy tego nie lubiłam.

- Nie fajnie jest mieszkać w tak dużym domu?

- To nie to. Rodziców nigdy nie było, nigdy nie mieli czasu. Wynagradzali mi wszystko pieniędzmi. 

- Jesteś jedynaczką?

- Chyba tak.

- Chyba?

- Jestem adoptowana. - Wypaliła z lekkim wyrzutem. - Czasami zastanawiam się po co w ogóle mnie brali jak i tak nie mieli dla mnie czasu.

- Przepraszam, nie chciałam się wtrącać.

- To ja zaczęłam. Chyba przyszedł w końcu dla mnie czas, żeby się do tego przyznać.

- Przyznać?

- Nikt w rodzinie tego nie wie. Tego, że mnie adoptowali. 

- Ale tobie jednak powiedzieli.

- Przypadkiem. Byłam chora i potrzebowałam krwi. W każdym razie to jest najbardziej ukrywana tajemnica w rodzinie. Wolałabym, żeby wszystko było jasne.

- Zupełnie nikt o tym nie wie?

- Oprócz rodziców tylko Bill i teraz już ty.

- W takim razie dziękuję, że mi zaufałaś.

- Chyba przyszedł dla mnie czas żeby się z tym zmierzyć. 

- Gdy nie dźwigasz tego samemu jest zawsze lżej. 

- Może. Nie wiem czy może być lżej. Gdybym nie wiedziała o tym to mogłabym im wygarnąć co o nich myślę a tak czuję się zobowiązana, żeby ich słuchać.

- To twoje życie. Masz słuchać tylko siebie. 

- To nie takie proste Wika. Oni z jednej strony uratowali mi życie. Nie wiadomo co byłoby ze mną gdyby mnie nie wzięli. Dawali mi wszystko co zamarzyłam ale...

- Ale?

- Odkąd się dowiedziałam staram się spełniać ich oczekiwania. I to mnie przerasta.

- A nie myślałaś, że oni cię akceptują właśnie taką jaka jesteś?

- Zawsze narzekają. Krytykują to co robię. Nie wiesz jak źli byli gdy powiedziałam, że chce pracować u Karla zamiast u nich. Albo gdy chcemy mieszkać z Billem w małym mieszkaniu w centrum. Pewnie gdybym była ich dzieckiem biologicznym byłoby inaczej.

- Nie mów tak. 

- Na prawdę Wika, czasami mnie to przerasta. Gdy dowiedziałam się, że jestem adoptowana od razu poprosiłam, żeby adoptowali drugie dziecko. Myślałam, że to zrównoważy jakoś to wszystko.

- I co oni na to?

- Nie było o tym w ogóle mowy. Nie wiem, Wika... naprawdę wizja, że to wszystko... Taki majątek należy do mnie jest przerażające. A jak sobie z tym nie poradzę?

- Dlaczego miałabyś sobie nie poradzić?

Rozmowę przerwali Marco z Billem wchodząc z kolejną tacą przekąsek.

- Przerwaliśmy wam? Jeśli chcecie pogadać to możemy się jeszcze zmyć.

- Nie, nie. W niczym nam nie przerywacie. - Od razu rzuciła Beatriz. - Lepiej pokażcie co tam przygotowaliście. Umieram z głodu.

- Na razie kilka drobiazgów do przegryzienia ale za chwilę pojawi się pizza. Już wjechała świeżutka do pieca.

- Ale mamy zdolnych facetów Wika!

- Mimo, że wybierani w ciemno to jednak trafieni.

- Głupi ma zawsze szczęście! 

- Przepraszam bardzo ale czy tym nam ubliżasz jakimiś insynuacjami?

- Ja? Jakbym śmiała! Za naszych najlepszych kucharzy na świecie!

- Masz szczęście, że się zrehabilitowałaś. Już miałaś nie dostać tej pizzy. 

- Sama bym sobie ją wzięła!

- Zosia samosia! 

- No i co? Brałeś z dobrodziejstwem inwentarza!

- Jednak musze to wszystko jeszcze dobrze przemyśleć.

Bill i Beatriz przyglądali się w ciszy temu przekomarzaniu. 

- Jesteście bezbłędni!

- Oj z niejednym błędem! Uwierz mi na słowo! - Rzucił Marco.

- Mów za siebie! Ja nie mam żadnych błędów! - Dorzuciła Wika.

Gdy Marco już miał coś dodać zadzwonił dzwonek do drzwi. 

- A kogo to niesie o tej godzinie? Pójdę sprawdzić. - I Marco wyszedł z tarasu. A tam nastała chwila wsłuchiwania się w odgłosy z ciekawości kto to może być.

- Gdybym wiedział, że tylu nas będzie lepiej bym się przygotował a tak mam tylko kilka piw!

- Mamy wszystko a nawet więcej niż nam potrzeba! Siadaj! Trafiłeś akurat na pizze!

- Jednak miałem dobre wyczucie czasu.

- A myślałam, że jednak będziesz siedział sam.

- Jakbym mógł opuścić biurową imprezę?!

- Właśnie! Takich spotkań się nie opuszcza!

- Tom...Fajnie, że wpadłeś. - Dodała cicho Wika gdy podawała mu pierwszego drinka. - A teraz wznieśmy toast za naszych trzech bohaterów wieczoru!

- Bohaterów? - Zdziwił się Tom.

- A jak! Gotują i podają drinki to już można powiedzieć, że są naszymi bohaterami!

- Chcesz powiedzieć, że jak facet ci gotuje i podaje drinki to od razu staje się bohaterem?

- Nie mam dużych wymagań jak widać!

- Marco zazdroszczę ci jej!

- Już zaklepana. Sory. Trzeba było się wcześniej starać.

- Gdybym znał ją wcześniej to może bym się i starał!

- Ty uważaj sobie! Co na to powiedziałaby twoja dziewczyna?

- Nie wiem. I już chyba się nie dowiem bo nie mam już dziewczyny.

Wszyscy momentalnie zamilkli.

- To dlatego wziąłeś wolne? - Zapytała Wika.

- Tak, myślałem, że potrzebuję chwilę odetchnąć ale chyba jednak potrzebuje bardziej być wśród ludzi.

- To jedziesz jutro w delegacje?

- Nie ma mowy! Jeszcze wpadnę na... nią...

- A nie miałeś się przypadkiem zaręczyć?

- Marco ! Ty to zawsze masz wyczucie czasu! Jak możesz teraz takie pytania zadawać! - Wika zbeształa go.

- Nie, naprawdę nie ma sprawy. Rozumiem pytanie. Sam bym je zadał.

- No widzisz?! Faceci inaczej rozmawiają. 

- No to co się stało? - Zapytał Bill.

- Jechałem się oświadczyć. Spokojnie, już widzę wasze miny. Nie odmówiła mi. Nie zdążyła. 

- Przyjechałem jak zwykle do naszego... jej domu na weekend i zastałem ich razem. Ale żebyście sobie niczego nie wyobrażali. Po prostu byli razem w domu. Nie wiem czy dopiero przyjechali.. Prawdę powiedziawszy nie do końca rozumiem co zaszło.

- To znaczy?

- Gdy ten facet mnie zobaczył i zrozumiał, że mam klucz zaczął się wypytywać kim jestem i co tam robię. Ja zadałem to samo pytanie co było właściwie zabawne. 

- Zabawne? Co w tym zabawnego?

- Jego mina. Chyba nigdy jej nie zapomnę. Nie wiem, wygląda na to, że moja była dziewczyna oszukiwała nas obu.

- Co ty gadasz?

- To był jeden z pilotów. Chyba nawet mi kiedyś o nim opowiadała. 

- Ale czekaj. Tak po prostu zaprosiła go do domu?

- No właśnie tego nie rozumiem. Wygląda, że był tam wcześniej. A co więcej miał swój klucz. Jednego czego nie rozumiem to tego jak ona tłumaczyła mu obecność moich rzeczy i naszych wspólnych zdjęć?

- Czyli myślisz, że ciągnęła to już dłuższy czas?

- Nie mam pojęcia. Nie wiem nawet czy chce wiedzieć. Może dobrze wyszło. Może nie byliśmy stworzeni dla siebie. I tak mieliśmy inne priorytety tylko ja tego nie dostrzegałem.

- To nie brzmi jak smutki i wyrzuty zdradzonego faceta.

- Naprawdę wydaje mi się to dzisiaj przekomiczne. Gdybyście go widzieli. 

- A gdzie była twoja dziewczyna?

- Wyszła na chwilę po coś do sklepu. To się wydaje takie irracjonalne. Ale gdy wróciła on naskoczył na nią z wyrzutami a ja stałem i się przyglądałem. Nie miałem pojęcia co powiedzieć.  

- Ale wytłumaczyła ci coś?

- Właściwie nie. Gdy zrozumiała co się dzieje nie wiedziała komu ma się tłumaczyć pierwszemu. Ale on nie dał jej dość do słowa. Zwyzywał ją, zabrał swoje rzeczy i wyszedł. A ja, nie wiem jakim sposobem byłem taki spokojny, powiedziałem tylko, że przyjadę po rzeczy jak jej nie będzie.

- Co za historia!

- To jeszcze nie koniec. Gdy wyszedłem z budynku ten facet tam jeszcze był. Naprawdę w porządku gość. Zaprosił mnie na piwo.

- Poszedłeś na piwo z kochankiem byłem dziewczyny?

- Nie zupełnie. Wydawał mi się w porządku więc odwiozłem go na dworzec ale na piwo nie miałem chęci. Chciałem szybko wracać do siebie. Nie wiedziałem co myśleć. Ale wymieniliśmy się numerami. Jak kiedyś będzie w Rotterdamie to może pójdziemy na piwo

- ahahah to teraz może zaczniesz się z nim umawiać! To dopiero byłaby historia!

- Marco! Przeginasz!

- No co? Mój chłopak - były kochanek mojej dziewczyny. To miałoby wzięcie.

- Ja bym to kupił! - Dorzucił swoje Bill.

- A co z pierścionkiem? - Dopytywała Beatriz.

- Na szczęście mam jeszcze czas na zwrot.

- Wszystko przemyślałeś!

- Nie planowałem zwrotów. Ale cóż. Jednak dobrze, że jest taka opcja.

Wieczór okazał się bardziej udany niż wszyscy się spodziewali. Aż żałowali, że to niedziela i następnego dnia muszą wstawać do pracy. Ale obiecali sobie, że będą od tej pory spotykac się w takim gronie częściej. 


------------------------------------------------


Exactly at 6 p.m. Beatriz and Bill appeared at Wiki and Karla. They were loaded with nets full of snacks and drinks.

- You bought half the store? Marco asked as he opened the door for them.

- We couldn't decide what to buy so we have a bit of everything.

- For the entire army, I guess.

- It will be for the next meetings.

- I take your word for it! Wika shouted from the kitchen.

They spread their things all over the kitchen and prepared snacks, drinks, and drinks. On the terrace, Marco had set up the loudspeaker beforehand, so when they climbed up, the background music was already softening there. Wika had also set up small lanterns earlier and hung the lamps, which now added charm to this place.

The girls went to the terrace first.

- Well, how nicely arranged. A great place!

- That sounds like a compliment from your lips! - She threw Wika.

- What is it? I don't even know much about decorations. - Beatriz replied.

- You may not know each other, but after I saw your family estates, our small house cannot make any impression on you.

- It's not like that. Maybe it's true that since I was a child I lived in big and nice houses and I knew my parents were rich but I never liked it.

- Isn't it fun to live in such a big house?

- It is not it. There were never parents, they never had time. They rewarded me with money.

- Are you an only child?

- I think so.

- You think so?

- I'm adopted. - She fired with a slight reproach. - Sometimes I wonder why they took me at all and they didn't have time for me anyway.

- Sorry, I didn't mean to interfere.

- I started it. I think the time has finally come for me to admit it.

- Admit?

- Nobody in the family knows. That they adopted me.

- But they told you.

- Accidentally. I was sick and needed blood. In any case, this is the most hidden secret in the family. I wish everything was clear.

- No one knows about it?

- Except for parents, only Bill and now you.

- Thank you for trusting me then.

- I guess it's time for me to face it.

- It's always lighter when you don't carry it yourself.

- Maybe. I don't know if it can be easier. If I didn't know about it, I could get them what I think about them and so I feel obligated to listen to them.

- It's your life. You only have to listen to yourself.

- It's not that simple Wika. On the one hand, they saved my life. It is not known what would have happened to me if they had not taken me. They gave me everything I dreamed of but ...

- But?

- Since I found out, I try to meet their expectations. And that is beyond me.

- And you didn't think that they accept you just as you are?

- They always complain. They criticize what I do. You don't know how angry they were when I said I wanted to work for Karl instead of them. Or when we want to live with Bill in a small apartment in the center. Probably if I were their biological child it would be different.

- Do not say that.

- Really Wika, sometimes it exceeds me. When I found out that I was adopted, I immediately asked them to adopt a second child. I thought it would balance it all out somehow.

- And what do they say?

- There was no question of it at all. I don't know, Wika ... really the vision that all this ... Such a fortune belongs to me is terrifying. And how can I not handle it?

- Why would you fail?

Marco and Bill interrupted the conversation when they came in with another tray of snacks.

- We interrupted you? If you want to talk, we can still get out.

- No no. You're not interrupting us at all. Beatriz said right away. - You'd better show what you've prepared there. I'm dying of hunger.

- A few snacks for now, but the pizza will be available in a moment. It is already fresh in the oven.

- But we have talented Wika guys!

- Despite the fact that the selection was made blind, they were hit.

- A fool is always lucky!

- I'm sorry, but are you offending us with any insinuations?

- I? As if I dare! For our best chefs in the world!

- You are lucky you redeemed. You weren't supposed to get that pizza anymore.

- I would have taken it myself!

- Miss independent!

- So what? You took me with the benefit of inventory!

- But I still have to think carefully about it.

Bill and Beatriz watched this banter in silence.

- You guys are flawless!

- Oh, with more than one mistake! Take my word for it! Marco snapped.

- Speak for yourself! I have no mistakes! - Threw Wika.

Just as Marco was about to add something, the doorbell rang.

- And who does it carry at this hour? I'll go check it out. - And Marco left the terrace. And there was a moment of listening to the sounds out of curiosity who it might be.

- If I had known that so many of us would be better, I would have prepared myself and I only have a few beers!

- We have everything and even more than we need! Sit down! You've come to the pizza!

- But I had good timing.

- And I thought you would be sitting alone after all.

- How could I leave the office party ?!

- Exactly! You do not miss such meetings!

- Tom ... It's nice that you stopped by. Wika added quietly when she served him the first drink. - And now let's toast our three heroes of the evening!

- Heroes? - Tom was surprised.

- How! They cook and serve drinks, you can already say that they are our heroes!

- Are you saying that when a guy cooks you and serves you drinks, he becomes a hero?

- I don't have big requirements as you can see!

- Marco, I envy you!

- Already dabbed. Sorry. You had to try first.

- If I had known her earlier, maybe I would have tried!

- You take care! What would your girlfriend say?

- I do not know. And I don't think I will know because I don't have a girlfriend anymore.

Everyone fell silent immediately.

- Is that why you took the day off? - Wika asked.

- Yes, I thought I needed a break, but I think I need to be more around people.

- So you're going on business tomorrow?

- No way! What if I'll run into ... her ...

- Aren't you supposed to get engaged?

- Marco! You always have the timing! How can you ask such questions now! Wika scolded him.

- No, it's really okay. I understand the question. I would have asked them myself.

- You see?! Guys talk differently.

- So what happened? Bill asked.

- I was on my way to propose. Take it easy, I can already see your expressions. She didn't refuse me. She did not make it.

- I came to our ... her house for the weekend as usual and found them together. But do not imagine anything. They were just home together. I don't know if they've just arrived. To tell the truth, I don't quite understand what happened.

- It means?

- When this guy saw me and realized that I had the key, he started asking who I was and what I was doing there. I asked the same question which was actually funny.

- Funny? What's funny about that?

- His face. I guess I'll never forget her. I don't know, it looks like my ex-girlfriend was cheating on both of us.

- What are you talking about?

- It was one of the pilots. I think she even told me about him once.

- But wait. She just invited him home?

- That's what I don't understand. Looks like he was there before. Moreover, he had his key. One thing I don't understand is how she explained to him the presence of my things and our photos together?

- So you think she's been on it for a long time?

- I have no idea. I don't even know if he wants to know. Maybe it worked out well. Maybe we weren't made for each other. We had other priorities anyway, but I didn't notice it.

- It doesn't sound like the sorrows and reproaches of a betrayed guy.

- I really find it hilarious today. If you could see him.

- Where was your girlfriend?

- She went out to the store for a moment. It seems so irrational. But when she came back he jumped at her with reproaches and I stood and watched. I had no idea what to say.

- But did she explain something to you?

- Not really. When she understood what was happening, she did not know to whom to explain to the first. But he didn't give her enough to say. He called her names, took his things, and left. And I don't know how I was so calm, I just said that I would come for things when she was gone.

- What a story!

- It's not over yet. When I left the building, this guy was still there. Really fine guy. He invited me for a beer.

- You went for a beer with the lover I was a girl?

- Not exactly. He seemed fine to me, so I drove him to the train station, but I didn't want a beer. I wanted to get back to myself quickly. I didn't know what to think. But we exchanged numbers. When he is in Rotterdam one day, maybe we can go for a beer

- haha, now maybe you will start dating him! That would be history!

- Marco! You are bending!

- Come on? My boyfriend - my girlfriend's ex-lover. It would be a take.

- I'd buy it! - Bill added his few words.

- What about the ring? Beatriz inquired.

- Fortunately, I still have time to return.

- You've thought about everything!

- I didn't plan any returns. But well. However, it is good that there is such an option.

The evening turned out to be more successful than everyone expected. They regretted it was Sunday and had to get up to work the next day. But they promised themselves that they would meet in such a group more often from now on.

Komentarze

Popularne posty