Rozdział XLVIII
Po powrocie z delegacji i kłótni z Marco Wika tego dnia już go nie widziała. Wyszedł z domu i wrócił dopiero gdy ta już spała. Rano zastała go śpiącego na kanapie w salonie. Wiedziała, że kłótnia z poprzedniego dnia poniosła ich bardziej niż powinna. Nie wiedziała dlaczego zareagowała tak gwałtownie ani dlaczego on odwdzięczył się tym samym. Jedyne co było pewne to to, że jeśli chcieli sobie z tym poradzić musieli porozmawiać i to wyjaśnić. Jednak nie miała jeszcze na tą rozmowę ochoty ani nawet czasu tak z rana. Przygotowała się szybko i po cichu do wyjścia i wyszła do pracy.
W biurze tego dnia była pierwsza mimo, że wybrała opcję dojazdu rowerem i to dłuższą trasa to pokonała ją w zaskakująco szybkim tempie. Zaparzyła sobie kawę i w spokoju piła ja przy fontannie. Jej głowa o dziwo była wypełniona pustką. Nic nie zaprzątało jej spokoju co było dziwne w tej sytuacji nawet dla niej. Zazwyczaj przejmowałaby się i zastanawiała co zrobi. Jak powie to co chce powiedzieć Marco. Jednak tym razem jedyne co miała w głowie to chwilę obecną i spokój.
Zdążyła jeszcze w ciszy dopić swoją kawę gdy do biura wszedł Karl.
- Wika ty już tutaj?
- Dzień dobry, to samo mogłabym zapytać ciebie.
- Lubię tu chwilę pobyć zanim wszyscy się zjawią.
- Nie masz dzisiaj żadnych 'własnych projektów'?
- Muszę jechać później na budowę. Ale najpierw muszę przejrzeć te poprawki, które wprowadziliśmy do projektu w poniedziałek żeby przesłać do ostatecznego zatwierdzenia. Właśnie w poniedziałek podpisujemy umowę. Musisz na tym być.
- Będę tam zbędna. Tom powinien jechać. To jego projekt a nie mój.
- Ty zbędna? Nie gadaj głupot. Ty ich do tego przekonałaś. A skoro mowa o Tomie to właściwie masz rację. Pojedziemy wszyscy razem.
- Wycieczka firmowa?
- Wycieczka? Podpisanie umowy nazywasz wycieczką? To ważne sprawy.
- Ja tu wyczuwam wycieczkę.
- To chyba masz dobrego szefa jak ci organizuje wycieczki w czasie pracy.
- No chyba mam.
Rozmowę przerwało przyjście Beatriz i Bila. Oboje spojrzeli niepewnie na Wikę i swojego szefa siedzących przy fontannie. Udali się prosto do swojego biura rzucając tylko, krótkie dzień dobry.
- Ja też muszę się zbierać. Przekażesz informacje dla Toma? Wyjazd w poniedziałek koło 13. Jak nie chcecie to nie musicie rano przychodzić. Dajcie mi tylko znać skąd was odebrać.
- Dzięki szefie. Przekażę.
- A co byś powiedziała na obiad koło 13?
- A wiesz, że bardzo chętnie. Przez to wszystko nawet niczego sobie na dzisiaj nie przygotowałam.
- Przez to wszystko?
- Nie ważne. Tak mi się powiedziało.
- To widzimy się o 13?
- Tak, o 13.
Oboje udali się do swoich biur. Po chwili przyszedł Tom i Cloe. Weszli razem co zdziwiło mocno Wikę. Nie wytrzymała i od razu zapytała go o to.
- Przyszedłeś z Cloe?
- Zwykły zbieg okoliczności. Wpadliśmy na siebie po drodze.
- Dziwne są ostatnio te zbiegi okoliczności.
- Wiem, że też za nią nie przepadasz ale normalna dziewczyna. Może trochę przygłupia.
- Ty to powiedziałeś nie ja.
- Ale przyznaj, że tak myślisz.
- Nie, znaczy... Nie wiem czy jest głupia. Nie miałam okazji tego ocenić ale jest ta typowa zapatrzoną w siebie lalunią, które mnie drażnią. Jak można być tak zadufany w sobie co do swojego wyglądu?
- Wika... Ona ma kompleksy jak każdy. Sama czuje się głupia więc wykorzystuje jedyny atut jaki ma. Urodę.
- To znowu ty po niech pojechałeś. Nie ja.
- Ale rozumiesz o co mi chodzi?
- Tak ale po prostu nie lubię takich osób i nic na to nie poradzę. Lepiej mi powiedz jak ty się trzymasz?
- A wiesz, że dobrze. Jesteś zaskoczony bo tryskam energia. Jakby odcięli mi kule u nogi.
- Po tym co wczoraj zastałam myślałam, że będę musiała cię już wyciągać z dola zupełnie.
- A widzisz. A tu niespodzianka. Wyjaśniliście sobie wszystko z Marco?
- Od ostatniej rozmowy, której byłeś świadkiem, już nie rozmawialiśmy. Marco gdzieś wyszedł i wrócił dopiero jak już spałam. Ale może to lepiej. Mamy czas.
- No z tym oddzniem pierścionka to była niezła scena. Jak z filmu.
- No widzisz jakie atrakcje ci zapewniliśmy.
- A z tym to się jak najbardziej zgadzam. Ale porozmawiacie o tym? Nie chce być powodem waszej kłótni.
- Nie jesteś powodem niczyjej kłótni. Mnie trochę poniosło, jego też. Lepiej kłótnie teraz niż później.
- Czyli jeść jeszcze szansa?
- Szansa na co?
- Że kiedyś będę na waszym ślubie?
- Nie wiem. Tego ci obiecać nie dam rady. Nie wiem nawet co będzie jutro. A właśnie. W poniedziałek jedziemy podpisać umowę do Eindhoven. Rano mamy wolne. Widzimy się dopeiro o 13.
- Czyli możemy zrobić powtórkę z rozrywki i znowu się spotkać w niedzielę.
- Spodobało ci się imprezowanie widzę.
- Życie jest tylko jedno czy nie tak?
- Dokładnie.
- Marco nie spodoba się, że znowu jedziesz z Karlem do Eindhoven.
- Ty też tam będziesz. Poza tym nie obchodzi mnie to. Niech mówi i robi co chce. Nie robie nic złego. Tym bardziej nic przeciwko niemu. Jeśli nie może tego zaakceptować to dla mnie to nie ma sensu.
- Nie decydujesz z byt pochopnie?
- Ja tylko mówię co myślę. Na razie nic nie zdecydowałam.
- Dajcie sobie czas a jeśli coś wam nie pasuje to nic na siłę. Tylko tyle mogę poradzić jeśli chcesz znać moje zdanie. Jak dobrze wiesz sam tkwiłem w czymś bez sensu.
- Dla ciebie to miało sens.
- Chyba nie rozumiałem sygnałów. Tkwiliśmy w tym bo tak było łatwiej.
- Myślisz że by ci nic nie powiedziała gdybyś sam się nie dowiedział?
- Nie wiem. I wiem, że to dziwne ale nawet się nad tym nie zastanawiałem. Ale jak tak teraz o tym myślę to może to nie był pierwszy raz.
- Myślisz, że cię zdradzała?
- Nie wiem. A ty byś zdradziła gdybyś nie była szczęśliwa w związku?
- Nie. Nie wiem. Chyba nie. Ale jakbym się zachowała nie wiem. Każda sytuacja jest inna. Nigdy nikogo nie zdradziłam. Ale myślę, że gdybym to zrobiła to od razu bym o tym powiedziała.
- Przyznała byś się?
- Tak. A jaki sens miałoby oszukiwanie tek drugiej osoby? Chyba lepiej wiedzieć niż tkwić w kłamstwie.
- Żeby nie pokazać swojej winy?
- Ale co to ma za sens? Jestem winna i już. I tak uważam, że zdrada zawsze ma jakiś powód. Nie chcę żeby to źle zabrzmiało. Nie chcę powiedzieć, że jesteś winny ale jeśli, któraś ze stron zdradza musi być jakiś powód.
- Może coś w tym jest. Może specjalnie go zaprosiła żebym to ja ją zostawił i ona nie musiała tego robić?!
- Teraz już chyba przesadzasz ale wszystko być może. Nie znam jej. Każdy ma jakieś swoje powody.
Do biura wszedł Karl. - O czym taka zażarta dyskusja? Wika gotowa?
- Już jest 13? Daj mi 5 minut i będę gotowa.
- Poczekam na ciebie na parkingu.
- Już się zbieram.
Karl wyszedł a Tom nie obył się bez komentarza. - No ładne rzeczy. A wy dokąd?
- Na obiad. Bez podtekstów. Nie miałam czasu wczoraj nic przygotować.
- I namówiłaś szefa, żeby zabrał cię na obiad?
- On to zaproponował.
- Na miejscu Marco też byłbym zazdrosny.
- Chociaż ty daj mi spokój. To tylko obiad.
- A on o tym wie?
- Tom! Uważaj bo zajmę się poszukiwaniem dla ciebie nowej dziewczyny jeśli nie dasz mi spokoju.
- O co to to nie! Teraz muszę odreagować i zrozumieć czego tak naprawdę chce.
- I tak trzymaj! Fajnie, że cię poznałam wiesz?! Wszyscy stąd jesteście tacy?
- Jacy?
- Nie wiem jak to określić. Ale po prostu tacy jak ty?
- haha nie wiem jacy są inni ale ja jestem jedyny w swoim rodzaju.
- I tego się trzymajmy.
- Uciekaj do szefa bo zaraz znowu tu przyjdzie i Cloe zzielenieje z zazdrości.
- Już lecę. Do jutra!
---------------------------------------------------------
After returning from the delegation and arguing with Marco Wika, she did not see him that day. He left the house and came back only after she was asleep. In the morning she found him sleeping on the couch in the living room. She knew the previous day's argument had taken them more than it should have been. She didn't know why she had reacted so violently or why he had responded with the same. The only thing that was certain was that if they wanted to deal with it, they had to talk and explain it. However, she did not feel like this conversation yet or even the time in the morning. She prepared herself quickly and quietly to leave and went to work.
She was the first in the office that day, despite the fact that she chose the option of traveling by bike and it was a longer route, she covered it at a surprisingly fast pace. She made herself a cup of coffee and drank it in peace by the fountain. Amazingly, her head was filled with emptiness. Nothing bothered her, which was strange in this situation, even for her. Usually, she would care and wonder what she would do. How will he say what Marco wants to say? But this time, all she had in mind was the present moment and peace.
She managed to finish her coffee in silence when Karl entered the office.
- Wika are you already here?
- Good morning, I could ask you the same.
- I like to be here for a while before everyone shows up.
- You don't have any 'own projects' today?
- I have to go to the construction site later. But first, I need to review the corrections we made to the design on Monday to submit for final approval. Just on Monday, we sign the contract. You have to be at it.
- I'll be redundant there. Tom should go. This is his project, not mine.
- You redundant? Do not talk nonsense. You convinced them to do so. Speaking of Tom, you're actually right. We will all go together.
- Business trip?
- Tour? Do you call signing a contract a trip? These are important matters.
- I can sense the trip here.
- I guess you have a good boss if he organizes trips during work.
- I think I have.
The conversation was interrupted by the arrival of Beatriz and Bill. They both looked uncertainly at Vika and their boss sitting by the fountain. They went straight to their office, just saying a little good morning.
- I have to go too. Will you pass the information on to Tom? Departure on Monday at around 1 pm. If you don't want to, you don't have to come in the morning. Just let me know where to pick you up.
- Thanks, boss. I will.
- What would you say for lunch around 1 pm?
- And you know that very much. Because of all this, I haven't even prepared anything for today.
- Because of it all?
- Does not matter. I was told so.
- So see you at 1 pm?
- Yes, at 1 pm.
They both went to their offices. After a while, Tom and Cloe came. They walked in together, which surprised Vika a lot. She couldn't stand it and asked him immediately.
- You came with Cloe?
- Sheer coincidence. We ran into each other on the way.
- These coincidences are strange lately.
- I know you don't like her either, but a normal girl. Maybe she's a bit dumb.
- You said it, not me.
- But admit you think so.
- No, I mean ... I don't know if she's stupid. I haven't had a chance to judge it, but she is this typical self-absorbed doll that irritates me. How can you be so self-righteous about your appearance?
- Wika ... has complexes like everyone else. She feels stupid herself so she uses the only asset she has. Beauty.
- It's you who went for it again. Not me.
- But you understand what I mean?
- Yes, but I just don't like such people and I can't help it. Better tell me how are you holding up?
- And you know it's good. You're surprised because I'm bursting with energy. As if my crutches were cut off.
- After what I found yesterday, I thought that I would have to get you completely out of the way.
- And you see. And here's a surprise. Did you explain everything to Marco?
- Since the last conversation you witnessed, we haven't spoken anymore. Marco went out somewhere and came back only after I was asleep. But maybe it's better. We have time.
- Well, with that ring look it was a pretty good scene. Like from a movie.
- You see what attractions we provided you.
- And I agree with that. But will you talk about it? I don't want to be the cause of your argument.
- You're not the cause of anyone's argument. It took me a bit, and so did him. Better arguing now than later.
- So eat still a chance?
- Chance for what?
- That someday I'll be at your wedding?
- I do not know. I can't promise you that. I don't even know what will happen tomorrow. Exactly. On Monday we are going to sign a contract with Eindhoven. We have the morning off. We will see at 1 pm.
- So we can do a repeat of the entertainment and meet again on Sunday.
- You liked partying, I see.
- There is only one life or not?
- Exactly.
Marco won't like you going with Karl to Eindhoven again.
- You'll be there too. Besides, I don't care. Let him talk and do what he wants. I do nothing wrong. Even more so there is nothing against him. If he can't accept it, it doesn't make sense to me.
- You don't decide too hastily?
- I'm just saying what I think. I haven't decided anything yet.
- Take your time and if you do not like something, do not force it. This is all I can do if you want to know my opinion. As you well know, I was stuck in something that didn't make sense.
- It made sense to you.
- I don't think I understood the signals. We were stuck in it because it was easier that way.
- You think she wouldn't tell you anything if you didn't find out yourself?
- I do not know. And I know it's strange, but I haven't even thought about it. But if I think about it now, maybe it wasn't the first time.
- You think she was cheating on you?
- I do not know. And you would cheat if you weren't happy in your relationship?
- No. I do not know. Probably not. But I don't know how I would act. Every situation is different. I've never betrayed anyone. But I think if I did, I would have said it right away.
- Would you confess?
- Yes. And what is the point of cheating the other person's portfolio? I guess it's better to know than to lie.
- Not to show my guilt?
- But what's the point? I'm guilty and that's it. Anyway, I believe that betrayal always has a reason. I don't want this to sound bad. I don't mean to say that you are guilty but if either side cheats there must be a reason.
- Maybe there is something to it. Maybe she invited him to leave her and she didn't have to do it ?!
- Now you are exaggerating, but maybe everything. I do not know her. Everyone has their own reasons.
Karl walked into the office. - What is such a heated discussion? Wika, are you ready?
- It's already 1 pm? Give me five minutes and I'll be ready.
- I'll wait for you in the parking lot.
- I'm getting ready.
Karl left and Tom did not do without a comment. - Nice stuff. Where are you going?
- For lunch. Without subtext. I didn't have time to prepare anything yesterday.
- And you talked your boss into taking you to dinner?
- He suggested it.
- If I were Marco, I'd be jealous too.
- At least you leave me alone. It's just dinner.
- And does he know about it?
- Tom! Be careful because I'll look for a new girl for you if you don't leave me alone.
- What not! Now I have to react and understand what he really wants.
- Keep going! It's nice that I met you, you know ?! Are you all like that from here?
- Who?
- I don't know how to describe it. But just like you?
- haha I don't know what the others are but I'm one of a kind.
- And let's stick to that.
- Run to your boss because he'll be here again soon and Cloe will turn green with jealousy.
- I'm on my way. See you tomorrow!
Komentarze
Prześlij komentarz