Rozdział L

Wika z Aną omówiły wszystkie najważniejsze sprawy i nadrobiły zaległości. Zadzwoniły też do Lucasa i udało mu się na chwilę wyrwać i do nich dołączyć niestety bez chłopaka co nie satysfakcjonowało Any.

- Może spotkamy się wszyscy razem w weekend? - Zaproponowała Ana.

- Ja odpadam w ten weekend. Mam przymiarki strojów weselnych. 

- Wika? Strojów weselnych? Coś jeszcze mnie ominęło?

- Nie dla mnie. Organizuje wesele znajomych z pracy.

- No to świetnie! Będziesz mogła pokazać na co cię stać.

- Oj uwierzcie mi, że tam będzie już wszystko.

- Wszystko? Co masz na myśli?

- To bogaci ludzie. Nie ma dla nich limitów.

- To chyba dobrze?

- Nie wiem. Nie wiem czego się spodziewać. Właściwie wiedzą czego chcą. A właściwie rodzice państwa młodych wiedzą czego chcą. Dali mi wszystkie namiary i muszę tylko wszystko po rezerwować.

- No to tym bardziej nie widzę problemu.

- A co jeśli nie będą zadowoleni ze swoich pomysłów? Na koniec będzie, że ja to tak chciałam a nie oni. Wiecie jak to jest. 

- A państwo młodzi? Chyba oni mają być zadowolenie no nie?

- Panna młoda mam wrażenie, że nie jest gotowa na ten ślub. Znaczy... Mam na myśli, że nie jest gotowa na tak wystawny ślub.

- No to po co takim organizuje?

- Bo rodzice tego chcą?

- Nie rozumiem takiego nastawienia. Przecież to bez sensu. Mój mały ślub był najlepszy.

- Nie zaprosiłaś mnie więc tego nie potwierdzę. - Wtrącił Lucas.

- Oj wiesz jak było. Sami najbliżsi. Mimo wszystko jakoś szczególnie dobrze się nie znamy. Ale Wika już ci pewnie powiedziała, że od zawsze miałam na ciebie oko.

- A wiesz, że nie. Ale wybacz już wypadłem z obiegu.

- Wiem wiem. Oby był tego wart.

- Dzięki Ana. Też mam taką nadzieję. 

- Jakoś drętwo nam się zrobiło. - Dodała Wika.

- Bo już późno. Jestem ostatnio jak dziecko. Tylko jeść i spać.

- A praca?

- Tylko to mnie odróżnia. Fajnie było dziewczyny ale będę już uciekał. Odwieźć was do domów?

- Ja się przejdę. Mieszkam tu niedaleko.

- A ty Wika?

- Ja chętnie skorzystam jeśli na pewno to nie problem.

Pożegnali się i ruszyli każdy w swoją stronę. W samochodzie Lukas jeszcze wypytywał Wikę o to co się dzieje.

- Czyli ten pierścionek już tak oddałaś na stałe czy to takie zagranie?

- Wiesz, że to było dla mnie za szybko.

- Marco wydaje się fajnym facetem ale ja bym brał jednak Karla.

- Ty też to samo? A wcześniej wspierałeś Marco.

- To twoje życie. Chyba lepiej jak sama podejmujesz decyzje nie?

- Nie chodzi o podejmowanie decyzji. Opinia innych też jest ważna. Czasami człowiek nie wiadomo jest zaślepiony i ma klapki na oczach. 

- Sory ale jesteś ostatnią osobą na tej planecie o której bym powiedział, że jest czymkolwiek zaślepiona.

- Co masz na myśli?

- Zakochana... zauroczona osoba powinna się inaczej zachowywać.

- Czyli jak? Powinnam nosić różowe okulary?

- Nie wiem. o prostu... Mówisz z większym entuzjazmem o swoich planach... marzeniach... o pracy niż o Marco. 

- To chyba też ma swoje plusy?

- Jakie plusy?

- Nie idealizuje go?

- Tu nie chodzi o idealizowanie.

- Chyba zanim będę kogoś pewna to powinnam go poznać. 

- Widzisz. Analizujesz. Nie dajesz się ponieść. Jeśli od razu patrzysz czy to ma sens to chyba z góry można założyć, że go nie ma.

- Lukas. Miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje.

- A ja wierzę, że istnieje. Może nie od pierwszego wejrzenia ale pierwszej rozmowy. Czasami to jest ten magiczny moment. Co pomyślałaś o Marco gdy pierwszy raz rozmawialiście.

- Że jest przystojny i dobrze zbudowany. 

- A o nim? Nie o wyglądzie.

- Nie wiem. Nie pamiętam. Chyba dobrze nam się rozmawiało. 

- Dobra zapytam inaczej. Ze wszystkich z którymi się widywałaś kto wywarł na tobie największe wrażenie podczas pierwszej rozmowy?

- Nie wiem. To trudne pytanie. Tego nie da się porównać.

- To coś czego nie możesz zapomnieć?

- Wymazałam raczej przeszłość. Może nie wymazałam ale staram się już jej nie mieszać do teraźniejszości. Ale jeśli mam powiedzieć kto najbardziej mnie zaskoczył ze wszystkich poznanych tutaj w Rotterdamie. I jeśli nie mogę liczyć ciebie to będzie to Tom.

- Tom? Kim jest Tom?

- Kolega z pracy.

- Wika nie nadążam za tobą. Podoba ci się kolega z pracy?

- Nie nie. Po prostu to on zaskoczył mnie tym jaki jest. Zupełnie inna osobowość niż się spodziewałam.

- Ma kogoś?

- Już nie. Ale nie nie. Po pierwsze to znajomy Marco. Po drugie to kolega z pracy i wiemy już o sobie za dużo a po trzecie... ciągle mam faceta.

- Mówisz to tak jakbyś wcale nie miała na to ochoty.

- Wiem. I źle się z tym czuję. 

- Z tym, że nagle zrozumiałaś, że tego nie czujesz i nie chcesz czy z tym, że nie wyszło?

- Dlaczego od razu wszyscy zakładacie, że nie wyszło? Może sobie jeszcze wszystko wyjaśnimy?

- A chciałabyś tego?

- Nie wiem. Dlaczego musze wszystko tak już wiedzieć? 

- Dobra już cię nie dręczę. Jesteśmy pod domem. Ale pamiętaj, że jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń o każdej porze dnia i nocy!

- Dzięki. Mam nadzieję, że się obędzie bez tego.

- Wika? Pojedziesz ze mną do rodziców? 

- Po co? Przedstawiłbyś im w końcu swojego wybranka.

- A ty nic nie wiesz?

- A powinnam coś nowego wiedzieć?

- Siostra wpadła do mnie z niezapowiedzianą wizytą i wszystko się wydało.

- I jak to przyjęli?

- Szczerze? Chyba coś podejrzewali ale bali się zapytać. A potem cię przyprowadziłem.

- Wtedy przegiąłeś. 

- Wiem. Już bym tego nie zrobił.

- Cieszę się, że twoi rodzice dobrze to przyjęli.

- To co? W takiej sytuacji pojedziesz ze mną do nich?

- Bez żadnych oświadczyn?

- Tego nie mogę obiecać!

- Chcesz powiedzieć, że chcesz się oświadczyć?

- A czemu nie? Nie mogę wziąć ślubu?

- Jasne, że możesz! Ale się cieszę! Zorganizuje wam wesele! Za darmo oczywiście.

- Teraz chyba nie mam już wyjścia. Ale się tylko nie wygadaj.

- Będę milczeć. Zresztą nie mam komu się wygadać. Ledwo z tobą mam czas się zobaczyć.

- To akurat twoja winą.

- I biorę ją całą na siebie. Dobra już wysiadam. Pogadamy w przyszłym tygodniu!

- Trzymam za słowo!

- Pa Lucas!

- Do zobaczenia Wika.

Wyszła z samochodu i weszła do domu. Światła nadal były zgaszone. 

- Czy to możliwe, że Marco jeszcze nie ma? A może już śpi? - Pomyślała. Weszła do domu ostrożnie zapalając światła. Kurtki i butów nie było widać. Na kanapie też go nie znalazła. Dom wyglądał na dokładnie taki jakim go zostawiła. Weszła do góry i usłyszała jego głos. Rozmawiał z kimś po włosku na tarasie. Gdy ją usłyszał zawołał do niej.

- Wika? Wróciłaś?

Ta wyszła na taras i usiadła na fotelu obok. - Musimy chyba porozmawiać. 

- Gdzie byłaś?

- Z Aną i Lucasem na piwie. Nie było cię wcześniej jak wróciłam.

- Nie wiedziałem czy wracać. Nie wiem jak zacząć. Co powiedzieć.

- Wszystko. I może być chaotycznie.

- Czy to? Czy my mamy jeszcze sens?

- Nie wiem. Pytanie jest raczej czy chcemy próbować.

- Wiesz, że ja chciałem.

- Ale już nie chcesz?

- Nie, to nie tak. Nie wiem czy potrafię się zmienić.

- Zmienić? Ale ja nie chce żebyś się zmieniał.

- Zawsze będę zazdrosny.

- Pytanie czy odpuścisz sobie wytykanie mi tego. Ja wiem, że ja też ci nie wierzyłam. Wytknęłam ci i Cloe i Lotte. 

- I miałaś rację.

- Słucham?

- Powiedziałaś, że wyrzucamy innym to czego obawiamy się u siebie.

- Chcesz powiedzieć, że jesteś taki zazdrosny o Karla bo ty w mojej sytuacji byś skorzystał?

- Tak. Myślę, że tak.  

- A skorzystałeś?

- A ty skorzystałaś?

- To nie jest odpowiedź.

- Nie o tym teraz mówimy.

- Jak to nie? Jeśli skorzystałeś z okazji jak to mówisz to już nie mamy nad czym dyskutować.

- Dla ciebie wszystko jest czarne lub białe?

- Nie. Ale w tym wypadku chyba nie ma wątpliwości.

- Wika ja chce być z tobą.

- Więc w czym problem?

- Chyba za szybko to wszystko poszło.

- I ty to mówisz? To ty mnie pospieszałeś.

- Wiem. Przepraszam. Zerwałem z dziewczyną i poznałem ciebie i chyba się trochę sam zgubiłem. Co cię tak bawi?

- Cała ta sytuacja. Pamiętasz, że to ty powiedziałeś mi o Karlu? Ja mogłabym do dzisiaj żyć w nieświadomości.

- Wydałoby się. W końcu by cię rozpoznał.

- No ale zobacz. To ty wróciłeś wtedy po mnie na jeszcze jedną kolejkę. Gdyby nie ty nie poznałabym Karla a teraz cały czas mieliśmy o niego głupie spiny.

- Sam sobie narobiłem.

- To co robimy?

- Nie wiem. A co ty byś chciała?

- Nie bądź zły na to co powiem. Ale chyba ja tobie też nie ufam. Ta wizja Włocha gdzieś mi siedzi z tyłu głowy.

- To akurat są uprzedzenia.

- Ale jednak. Może dobrze jest tak jak wyszło. Oboje nas poniosło. Zrobiliśmy z igły widły. Problem, którego prawie nie mieliśmy urósł w naszych głowach do ogromnych rozmiarów. Chyba jednak jesteśmy lepszymi kumplami niż czymkolwiek innym.

- Ty to powiedziałaś.

- A nie zgadzasz się ze mną?

- Niestety tak.

- To co? Dasz mi czas na poszukanie czegoś nowego? Nie będzie ci przeszkadzało jak zostanę tu jeszcze trochę.

- Ile tylko zechcesz. Właściwie dlaczego nie możemy zostać współlokatorami?

- Mam oglądać dziewczyny, które tu przyprowadzasz? Nie. Dzięki, ale nie skorzystam. 

- Ale między nami wszystko gra?

- Jeszcze jedno pytanie? 

- Wal śmiało.

- Przespałeś się wtedy z Lotte?

- Wika...

- Tak czy nie?

- Nie wtedy.

- Przed nami czy już w trakcie?

- Zanim się do mnie wprowadziłaś.

- Ok.

- Jesteś zła?

- Nie. Bym mogła się założyć, że wtedy w czasie przeprowadzki też coś było.

- A widzisz jednak nie.

- Na pewno?

- Wika! Ona chciała ale jakoś się wykaraskałem z tego.

- O jaki bohater.

- Na pewno nie jesteś zła.

- Nie. Na pewno. Naprawdę mnie to bawi. Dobra uciekam spać. Jestem wykończona. Możesz spać ze mną w łóżku. Nie przeszkadza mi to.

- Ja jeszcze trochę posiedzę. Dobranoc.

- A co ty na to żebyśmy spotkali się znowu wszyscy razem w niedzielę? Powiedzieli o wszystkim.

- Będziesz miała czas?

- Wrócimy z przymiarek prosto tutaj.

- No to ja zajmę się cateringiem.

- Świetnie. To dobranoc.

Tej nocy oboje mało spali mimo znużenia. Oboje zastanawiali się jak potoczy się ich życie. Z drugiej strony oboje czuli, że dobrze zrobili. Nie wiadomo czemu sami nałożyli na siebie niewidoczną presję. Teraz gdy już jej nie było poczuli się znowu sobą. 


----------------------------------------------


Wika and Ana discussed all the most important matters and caught up. They also called Lucas and he managed to break free for a while and join them unfortunately without a boyfriend, which didn't satisfy Ana.

- Maybe we can all get together this weekend? Ana suggested.

- I'm out this weekend. I am trying on wedding outfits.

- Wika? Wedding outfits? Did I miss anything else?

- Not for me. I am organizing a wedding for my work friends.

- That's great! You will be able to show what you can do.

- Oh, believe me, everything will be there.

- All? What do you mean?

- They're rich people. There are no limits for them.

- It's rather good?

- I do not know. I do not know what to expect. They actually know what they want. In fact, the parents of the bride and groom know what they want. They gave me all the contacts and I just need to book everything.

- Well, I don't see a problem anymore.

- What if they are not satisfied with their ideas? In the end, it will be what I wanted it to be, not them. You know how it is.

- And the bride and groom? I guess they're supposed to be content, right?

- The bride has the impression that she is not ready for this wedding. I mean ... I mean, she's not ready for such a lavish wedding.

- Then why is it organizing such?

- Because the parents want it?

- I don't understand that attitude. It doesn't make sense. My little wedding was the best.

- You didn't invite me so I won't confirm it. Lucas cut in.

- Oh, you know how it was. The closest themselves. After all, somehow we don't know each other very well. But Wika has probably already told you that I've always had an eye on you.

- And you know not. But forgive me, I'm already out of circulation.

- I know. May it be worth it.

- Thanks, Ana. I also hope.

- Somehow we felt numb. - Added Wika.

- Because it's late. I'm like a baby lately. Just eat and sleep.

- And work?

- That's what sets me apart. It was fun girls, but I'll be running away. I can take you home?

- I'll take a walk. I live nearby.

- And you, Wika?

- I'll be happy to use it if it's not a problem for sure.

They said goodbye and each set off on their own. In the car, Lukas asked Wika what was going on.

- So you gave this ring away permanently or is it such a play?

- You know it was too fast for me.

- Marco seems like a nice guy but I would take Karl anyway.

- You too? And before that you supported Marco.

- It's your life. I guess it's better if you make your own decisions, no?

- It's not about making decisions. The opinion of others is also important. Sometimes an unknown person is blinded and has blinders over his eyes.

- Sorry, but you are the last person on this planet who I would say is blinded by anything.

- What do you mean?

- In love ... a person in love should behave differently.

- So how? Should I wear pink glasses?

- I do not know. it's just ... You talk more enthusiastically about your plans ... dreams ... work than you do about Marco.

- I guess it also has its advantages?

- What advantages?

- Doesn't he idealize him?

- It's not about idealizing.

- I guess before I know someone I should meet him.

- You see. You analyze. You're not getting carried away. If you see immediately if it makes sense, you can assume in advance that it does not exist.

- Lukas. Love, at first sight, does not exist.

- And I believe it exists. Maybe not at first sight, but at first conversation. Sometimes this is a magical moment. What did you think about Marco the first time you spoke.

- That he is handsome and well-built.

- And about him? Not about looks.

- I do not know. I do not remember. I think we talked well.

- Okay, I'll ask otherwise. Who made the greatest impression on you during your first interview?

- I do not know. It's a hard question. This cannot be compared.

- This is something you can't forget?

- I rather erased the past. Maybe I didn't erase it, but I try not to mix it with the present. But if I have to say who surprised me the most, of all I met here in Rotterdam. And if I can't count you, it'll be Tom.

- Tom? Who is Tom?

- Colleague.

- Wika, I'm not keeping up with you. Do you like your work colleague?

- No no. He just surprised me with what he is. A completely different personality than I expected.

- Has anyone?

- Not anymore. But no, no. First, it's a friend of Marco. Secondly, he is a colleague from work and we already know too much about ourselves and thirdly ... I still have a man.

- You say it as if you don't feel like it.

- I know. And I feel bad about it.

- With the fact that you suddenly realized that you don't feel it and don't want it, or that it didn't work out?

- Why do you all assume right away that it didn't work out? Maybe we'll explain everything yet?

- Would you like this?

- I do not know. Why do I need to know everything so already?

- Okay, I'm not bothering you anymore. We're at the house. But remember that if you need anything, call us at any time of the day or night!

- Thanks. Hope you can do without it.

- Wika? Will you come to my parents with me?

- For what? Ex you would give them your chosen one.

- And you don't know anything?

- Should I know something new?

- The sister came to see me unexpectedly and it all came out.

- And how did they take it?

- Honestly? I think they suspected something but were afraid to ask. And then I brought you.

- Then you went bent.

- I know. I wouldn't do that anymore.

- I'm glad your parents took it well.

- So what? In this case, will you come with me to them?

- Without any proposal?

- I can't promise that!

- Are you saying you want to propose?

- And why not? Can't get married?

- Of course, you can! I am so happy! I will organize a wedding for you! Free of course.

- Now I don't think I have a choice anymore. But just don't talk yourself out.

- I will be silent. Besides, I have no one to talk to. I barely have time to see you.

- It's your fault.

- And I take it all on myself. Okay, I'm getting off. We'll talk next week!

- I keep his word!

- Bye Lucas!

- See you, Wika.

She got out of the car and entered the house. The lights were still off.

- Is it possible Marco isn't here yet? Or is he already asleep? - She thought. She entered the house carefully, turning on the lights. The jacket and shoes were not visible. She didn't find him on the couch either. The house looked exactly as she had left it. She went up and heard his voice. He was talking to someone in Italian on the terrace. When he heard her, he called to her.

- Wika? Are you back

She went out to the terrace and sat on the chair next to it. - I think we need to talk.

- Where were you?

- With Ana and Lucas for a beer. You were gone earlier when I got back.

- I didn't know whether to go back. I don't know how to start. What to say.

- All. And it can be chaotic.

- Is it? Do we still make sense?

- I do not know. Rather, the question is whether we want to try.

- You know I wanted to.

- But you don't want anymore?

- No it's not like that. I don't know if I can change.

- Change? But I don't want you to change.

- I'll always be jealous.

- The question is, will you give up pointing it out to me. I know I didn't believe you either. I pointed out both Cloe and Lotte.

- And you were right.

- Listen?

- You said that we reproach others for what we fear at home.

- Are you saying that you are so jealous of Karl because in my situation you would benefit?

- Yes. I think so.

- Did you use it?

- And you benefited?

- It's not an answer.

- That's not what we're talking about now.

- It's not? If you took the opportunity as you say it, we have nothing to discuss anymore.

- Everything is black or white for you?

- No. But in this case, there is no doubt about it.

- Wika I want to be with you.

- So what is the problem?

- I guess it all went too fast.

- And you say it? You rushed me.

- I know. Excuse me. I broke up with my girlfriend and got to know you and I think I got lost a bit myself. What are you laughing at?

- This whole situation. Remember it was you who told me about Karl? I could live in ignorance until today.

- It would seem. Eventually, he would recognize you.

- But check it out. It was you who then came back for me for one more turn. If it weren't for you, I wouldn't have met Karl and now we had stupid spins about him all the time.

- I did it myself.

- What we do?

- I do not know. What would you like?

- Don't be angry at what I say. But I don't think I trust you either. This vision of an Italian sits somewhere in the back of my head.

- Those are the prejudices.

- But. Maybe it's good as it turned out. We both got carried away. We made a pitchfork out of the needle. The problem that we hardly ever had grown to enormous proportions in our heads. I guess we're better buddies than anything else.

- You said it.

- And you don't agree with me?

- Unfortunately yes.

- So what? Will you give me time to look for something new? You won't mind if I stay here a little longer.

- As much as you want. Why can't we be roommates, actually?

- Should I watch the girls you bring here? No. Thanks, but I won't.

- But we're okay?

- One more question?

- Go ahead.

- Did you sleep with Lotte then?

- Wika ...

- Yes or no?

- Not that day.

- Before us or when we have been meeting already?

- Before you moved in with me.

- Approx.

- You're angry?

- No. I would bet there was something during the move as well.

- But you see no.

- For sure?

- Wika! She wanted to, but somehow I got out of it.

- What a hero.

- You're definitely not angry.

- No. For sure. I really enjoy it. Okay, I'm escaping to sleep. I'm exhausted. You can sleep in bed with me. I do not mind.

- I'll sit for a while longer. Good night.

- And how about if we all meet again on Sunday? They said everything.

- Will you have time?

- We'll come back from the fittings right here.

- Then I'll take care of the catering.

- Great. So goodnight.

They both slept little, despite their weariness that night. They both wondered how their lives would turn out. On the other hand, they both felt they had done the right thing. It is not known why they put an invisible pressure on themselves. Now that she was gone, they felt like themselves again.

Komentarze

Popularne posty