Rozdział LI
Reszta tygodnia minęła Wice i Marco spokojnie. Właściwie nie mieli nawet czasu na siebie wpaść. Praca, dom, praca. Rutyna życia. Gdy Wika wychodziła w sobotę rano ten jeszcze spał. Zostawiła mu krótką karteczkę co ma jeszcze kupić na niedzielę. Sama nie wiedziała czy znajdzie czas żeby to jeszcze załatwić.
Bill podjechał punktualnie i udali się razem do salonu na przymiarki garnituru. Beatriz czekała już na nich na miejscu. Wybór garnituru poszedł o dziwo bardzo szybko. W między czasie Wika wypytywała Billa jak on wyobraża sobie swój ślub. Później planowała wypytać również Beatriz ale to już na osobności. Gdy dodatki również zostały dobrane Bill zostawił dziewczyny same a te udały się do drugiego salonu na poszukiwania sukienki.
Wika tak jak założyła, wypytała Beatriz o wszystko co potrzebowała. Ta w wyjątkowo dobrym humorze powiadała o swoich marzeniach z dzieciństwa. Zaskoczyło to nawet Wikę bo nie spodziewała się, że tak łatwo się przed nią otworzy Wyraźnie było widać, że ostania niedziela dała wiele i jakimś cudem ta jej zaufała.
Z suknią nie szło tak łatwo jak z garniturem. Beatriz nie mogła się zdecydować czego chce. W końcu na polu bitwy zostały dwie sukienki. Dwie zupełnie różne od siebie. Jedna prosta i delikatna bez żadnych wzorów. Druga z szerokim welonem ciągnącym się po ziemi i masą koronki i kryształowych wstawek.
- Wika ja naprawdę nie wiem. Ta prosta jest śliczna ale czy nie za spokojna? Ta druga bardziej spodobałaby się rodzicom.
- To jest twoja suknia a nie ich.
- Wiem, ale jak założę taką prostą to będę wysłuchiwać jak to się źle ubrałam.
- Źle ubrałaś?
- Zbyt skromnie?
- Skromność nie świadczy o złym ubiorze czy guście. Gust to indywidualna sprawa.
- Przed taką liczbą gości wolę już się ubrać tak żeby tej krytyki było minimum.
- Zróbmy tak... przymiarki do obu sukienek i wrócimy tu za tydzień i zdecydujesz. Albo możemy się przejść gdzieś jeszcze. Może zupełnie coś innego wpadnie ci do głowy.
- Nie. Starczy. Nie chce więcej niczego szukać. Wiesz dobrze, że zupełnie mnie to nie bawi.
- Ja bym jednak powiedziała, że dzisiaj ci się podobało.
- No bo w końcu raz w życiu się kupuje suknię ślubną nie? W każdym razie zakładam, że tak będzie.
- Nie mogę ci tego obiecać niestety. Nie znam się na związkach.
- Jakoś wam z Marco się dobrze układa. Dobrze razem wyglądacie.
- To nie jest chyba takie proste. - I gdy Wika to mówiła w tym momencie Beatriz zrozumiała, że nie ma już pierścionka na palcu.
- Dopiero zauważyła. Przepraszam. Nie chciałam tak głupio wypalić. Nic nie mówiłaś.
- Bo nie ma o czym. Jutro zapraszamy was do nas to wszystko wam opowiemy.
- Czyli jesteście nadal razem? Kamień z serca.
- Wszystko jutro.
- Straszysz mnie tą tajemniczością.
- Nie musisz się niczego bać. Nic złego się nie stało.
- Na pewno?
- Na sto procent.
- No dobra. Nie widać właściwie po tobie żeby coś złego się stało.
- Życie się stało.
- To ja już nic nie wiem.
- Jutro wszystko wam wyjaśnimy. Wpadnie jeszcze taka moja koleżanka i kolega z poprzedniej pracy.
- Para?
- Nie. Ta u której ślub organizowałam. Jej mąż ma jakiś wyjazd służbowy w poniedziałek i woli odpoczywać. A Lukas, ten kolega nie wiem. Może przyjdzie z chłopakiem ale pewności nie mam.
- Oooo, zapowiada się interesująca grupa!
- Myślę, że się polubicie.
- Ona jest stąd, kojarzę ją a on?
- Przyjezdny ale mieszka już tu od kilku lat. To co zbieramy się?
- Gdzie teraz?
- Chciałam ci pokazać propozycję kwiatów. Bill będzie za jakieś pół godziny bo kazałam mu być na 16,30. A potem o 17.30 mamy umówioną kawę i próbowanie tortów.
- Działasz jak prawdziwa profesjonalistka.
- Twoja mama dała mi wszystkie namiary więc raczej wykorzystuje jej znajomości. Ale jak profesjonalistka.
Gdy doszły do kwiaciarni Bill już był w środku.
- Nie mogłem się skupić na niczym w domu. Jak sukienka?
- Nie myślisz chyba, że ci pokażemy?
- Biała?
- Biała. Ale waha się pomiędzy dwoma modelami.
- Bierz tylko tą, w której czujesz się sobą.
- A nie mówiłam?
- Wam obojgu łatwo powiedzieć. Weźmy się lepiej za dobieranie kolorystyki kwiatów.
Wybieranie poszło im trochę opornie. Beatriz podobały się polne kwiaty i różnorodność kolorów. Ale oboje z Bilem wiedzieli, że nie będą one pasowały do wystawnej sali balowej gdzie miało odbyć się przyjęcie po weselu. W końcu zdecydowali się różnorodne kwiaty w ciemno bordowych kolorach i zdecydowali, że kolorem przewodnim będzie właśnie ciemno czerwony czy bordowy i ciemno zielony. Były to kolory raczej ponure i intensywne jednak z jasnymi wnętrzami powinny idealnie się komponować.
Sam ślub miał odbyć się w ogrodzie. Do tego miał zostać przygotowany specjalnie na tą okazję projekt łuku pod którym państwo młodzi mieli powiedzieć sakramentalne tak. Gdy wszystkie wskazówki zostały przekazane umówili się na kolejny tydzień aby sprawdzić propozycje i udali się na testowanie tortów.
Gdy dotarli na miejsce byli chwilę spóźnieni a stół już na nich czekał. Usiedzieli szybko i zabrali się za degustowanie.
- Jestem taka głodna, że każdy mi smakuje. Powinnam tutaj przyjść najedzona i być wybredna.
- Trzeba było jeść przed przymiarkami a nie tak na głodniała.
- Musiałam się wcisnąć w jak najmniejszą.
- Też mi sobie. A jak wytrzymasz w tak ciasnej sukience całe wesele?
Wika pierwszy raz była świadkiem takiej rozmowy między nimi i Tom wydał jej się niesamowicie opiekuńczy. Nie wiedziała czemu. Przecież nie powiedział nic takiego.
W końcu zdecydowali się na kilku warstwowy tort. Każda warstwa miała mieć swój indywidualny smak. Do tego, ze względu na tak dużą liczbę gości miało być porobionych też klika mniejszych tortów stawianych z boku aby dla nikogo nie zabrakło.
Gdy już zadowoleni skończyli degustację czekał ich ostatni punkt programu tego dnia. Wybór razem z rodzicami stroi dla nich. Stroje dla panów miały być szyte na miarę u krawca więc jedyne co im pozostało to wybór materiałów. Dla Pań jednak dobór był większym wyzwaniem.
Matka Bila okazała się bardzo wybredna i w końcu zadecydowała, że nic jej się nie podoba i nie jest to jej dzień więc zostawi resztę i spróbuje szczęścia innego dnia. Takim sposobem Wika został już tylko sama z matką Beatriz, Ta skakała uradowana pokazując córce suknie, na co ta z kolei nie reagowała zbyt entuzjastycznie.
Gdy Beatriz wyszła na chwilę porozmawiać z kimś przez telefon Wika wykorzystała moment aby porozmawiać z jej matką na osobności.
- Ja wiem, że nie powinnam się wtrącać ale mam wrażenie, że Beatriz jest strasznie przytłoczona wielkością wesela.
- Każdy przed ślubem się stresuje.
- No właśnie. A nie powinno tak być. W końcu to ma być jej najszczęśliwszy dzień w życiu.
- Ona jest szczęśliwa tylko pokazuje to w inny sposób.
- Według mnie jest przerażona i przytłoczona tą ilością gości.
- Ale to nasi znajomi. Możemy zrobić tak duże wesele to czemu nie? Każda dziewczynka o tym marzy.
- Dziewczynka może ale nie koniecznie pani córka.
- To czemu nic nie mówi? Nie słyszałam od niej ani słowa sprzeciwu.
- Może uważa, że nie powinna?
- Co masz na myśli? To moje dziecko. Chce znać jej opinie.
- Nie spodobałaby ci się. - Usłyszały głos Beatriz dochodzący zza ich pleców.
- O czym ty mówisz? Chce dla ciebie jak najlepiej.
- Chcesz, żebym jak najlepiej wypadła przed twoimi znajomymi. Dobrze, że chociaż trafiłam na faceta z dobrego domu to nie musisz się wstydzić.
- Wstydzić? Ciebie?
- To dlaczego tyle czasu ukrywałaś... oboje z ojcem ukrywaliście, że jestem adoptowana?
- To dla twojego dobra.
- Jakiego dobra?
- Żebyś nie czuła się gorsza? Jakby cię traktowali inni gdyby się dowiedzieli?
- Widzisz? O to mi właśnie chodzi. Zależy ci tylko na opinii innych.
- Zależy mi na tym żebyś nie czuła się gorsza w tym gronie.
- Dzięki tobie właśnie czuje się gorsza. Nie zastanawiało cię dlaczego tak bardzo nie lubię spędzać czasu w domu? Zawsze mam wrażenie, że udaję kogoś innego.
- Jesteś moim, naszym dzieckiem. Nie myślałam, że tak to dobierasz. Myślałam, że to zwykły bunt.
- Chyba trwa trochę zbyt długo żeby być buntem.
- Musisz zrozumieć. Myślałam, że dla ciebie jest jasne dlaczego nie chcemy żeby wyszło na jaw, że jesteś adoptowana.
- Bo popsułabym waszą nieskazitelną opinię w towarzystwie.
- Nie. Mylisz się. Posądzasz nas teraz o fałszywe rzeczy. Jeśli to by się wydało to cała rodzina zaczęłaby walczyć o nasz majątek. Nie mają do niego prawa. Tylko ty masz.
- Ale ja nie dbam o wasze pieniądze.
- Dbasz czy nie dbasz. Są twoje i tylko tobie się należą. A co ty już z nimi kiedyś zrobisz to tylko i wyłącznie twoja sprawa. Wyjdziemy stąd. Duszę się w tej sukience. Usiądźmy gdzieś i porozmawiajmy na spokojnie.
- I tak mnie nie zrozumiesz. Nawet nie próbujesz.
- Daj mi szansę to może spróbuje.
- Pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Najpierw mnie wysłuchasz a potem dopiero zabierzesz głos.
- A ty odpowiesz na moje pytania a nie zbyjesz mnie jak zwykle.
- Bo ty i tak mnie nie słuchasz. Zawsze i tak robić tak jak chcesz.
- Tym razem będzie inaczej obiecuję.
Wika zostawiła je same i wróciła do domu. Ustaliły też, że jutrzejsze spotkanie z orkiestrą i muzykami przełożą na inny dzień. Czuła z jednej strony, że dobrze zrobiła zaczynając tą rozmowę z drugiej bała się, że niepotrzebnie wtrącała się w nie swoje sprawy.
------------------------------------------
The rest of the week passed Wice and Marco calmly. They didn't even have time to bump into each other. Work, home, work. The routine of life. When Wika left on Saturday morning, he was still asleep. She left him a short note of what else to buy for Sunday. She did not know whether she would find time to arrange it yet.
Bill pulled up punctually and they went together to the living room to try on the suit. Beatriz was waiting for them there. The choice of the suit was surprisingly very fast. Meanwhile, Wika asked Bill how he imagined his wedding. Later, she planned to question Beatriz as well, but this is in private. When the accessories were also selected, Bill left the girls alone and they went to the other salon to look for a dress.
As assumed, Wika asked Beatriz about everything she needed. She spoke in an exceptionally good mood about her childhood dreams. It even surprised Wika because she did not expect that she would open up to her so easily. It was clear that last Sunday had given a lot and she trusted her somehow.
It wasn't as easy with the dress as it was with the suit. Beatriz couldn't decide what she wanted. After all, there were two dresses left on the battlefield. Two completely different from each other. One simple and delicate without any patterns. The second has a wide veil that stretches across the ground and a lot of lace and crystal inserts.
- Wika, I really don't know. The simple one is lovely, but isn't it too calm? The latter would be more attractive to parents.
- This is your dress, not theirs.
- I know, but if I put on such a simple one, I will listen to how I dressed badly.
- You dressed badly?
- Too modest?
- Modesty does not mean bad clothing or taste. Taste is an individual matter.
- In front of such a number of guests, I prefer to dress so that this criticism is a minimum.
- Let's do this ... try on both dresses and we'll be back in a week and you can decide. Or we can go somewhere else. Maybe something else will come to your mind.
- No. Senile. I don't want to look for anything more. You know very well that it does not amuse me at all.
- But I would say that you liked it today.
- After all, you buy a wedding dress once in your life, right? In any case, I assume that will be the case.
- I can't promise you that, unfortunately. I don't know anything about relationships.
- Marco and I are getting along well. You look good together.
- I don't think it's that simple. - And when Wika was saying this at that moment Beatriz understood that the ring on her finger was gone.
- She just noticed. Excuse me. I didn't want to stupidly burn out. You didn't say anything.
- Because there is nothing to talk about. Tomorrow we invite you to us and we will tell you all this.
- So you're still together? Stone from the heart.
- Everything tomorrow.
- You scare me with this mystery.
- You don't have to be afraid of anything. Nothing bad happened.
- For sure?
- One hundred percent sure.
- Okay. You don't actually show that something bad has happened.
- Life happened.
- I don't know anything anymore.
- We'll explain everything tomorrow. A friend of mine and a colleague from my previous job will also come.
- Couple?
- No. The one where I was organizing the wedding. Her husband is on a Monday business trip and prefers to rest. And Lukas, this friend, I don't know. Maybe she'll come with her boyfriend, but I'm not sure.
- Ooooh, it's going to be an interesting group!
- I think you will like each other.
- She's from here, I know her and him?
- A stranger but has been living here for several years. What do we collect?
- Where now?
- I wanted to show you a flower proposal. Bill will be there in about half an hour because I told him to be there at 16.30. And then at 17.30, we have coffee and cake tasting.
- You act like a real professional.
- Your mom gave me all the information so she uses her contacts rather. But like a pro.
When they got to the flower shop, Bill was already inside.
- I couldn't focus on anything at home. How's the dress?
- You don't think we'll show you?
- White?
- White. But it varies between the two models.
- Take only the one in which you feel like yourself.
- I told you?
- It's easy for both of you to say. Let's better choose the colors of the flowers.
They were a little reluctant to choose. Beatriz liked the wildflowers and the variety of colors. But he and Bile both knew that they would not fit in the sumptuous ballroom where the post-wedding party was to be held. In the end, they decided on a variety of flowers in dark maroon colors and decided that the main color would be dark red or maroon and dark green. These were rather gloomy and intense colors, but they should blend in perfectly with bright interiors.
The wedding itself was to be held in the garden. For this, a design of an arch was to be prepared especially for this occasion, under which the bride and groom were to say the sacramental yes. When all the tips were given, they agreed to check the suggestions for another week and went to test the cakes.
When they got there, they were a moment late and the table was waiting for them. They sat down quickly and started tasting it.
- I'm so hungry that I like everyone. I should have come here full and picky.
- You had to eat before trying on and not so hungry.
- I had to squeeze into as little as possible.
- Me too. And how can you stand the whole wedding in such a tight dress?
It was the first time Wika had witnessed such a conversation between them and Tom seemed incredibly protective to her. She didn't know why. He didn't say anything like that.
In the end, they decided on a multi-layered cake. Each layer was supposed to have its own individual flavor. In addition, due to such a large number of guests, a few smaller cakes were also to be made to be placed on the side so that no one was missing.
When they were satisfied and finished tasting, the last item on the agenda of the day was waiting for them. Choosing together with their parents dresses for them. Costumes for men were to be made to measure at the tailor's so all they had to do was choose the materials. For the ladies, however, the selection was a greater challenge.
Bill's mother turned out to be very picky and finally decided she didn't like anything and it wasn't her day, so she would leave the rest and try her luck another day. In this way, Wika was left alone with Beatriz's mother. Ta was jumping overjoyed to show her daughter dresses, to which she, in turn, did not react too enthusiastically.
When Beatriz left to talk to someone on the phone for a while, Wika used the moment to talk to her mother in private.
- I know that I should not interfere, but I have the impression that Beatriz is terribly overwhelmed by the size of the wedding.
- Everyone gets stressed before marriage.
- Exactly. It shouldn't be like that. After all, this is going to be the happiest day of her life.
- She is happy only shows it in a different way.
- In my opinion, she is terrified and overwhelmed by the number of guests.
- But these are our friends. We can make such a big wedding, why not? Every girl dreams of it.
- The girl may, but not necessarily your daughter.
- Then why doesn't he say anything? I didn't hear a word of opposition from her.
- Maybe she thinks she shouldn't?
- What do you mean? This is my baby. I want her opinions.
- You wouldn't like it. - They heard Beatriz's voice coming from behind them.
- What are you talking about? I want the best for you.
- You want me to do my best in front of your friends. It's good that although I came across a guy from a good home, you don't have to be ashamed.
- Shame? You?
- Then why did you hide for so long ... you and your father both hid that I was adopted?
- It's for your own good.
- What good?
- So you don't feel inferior? How would others treat you if they found out?
- You see? That's what I mean. You only care about the opinions of others.
- I want you not to feel inferior in this group.
- You just make me feel worse. Didn't you wonder why I don't like being at home so much? I always feel like someone else.
- You are mine, our baby. I didn't think you chose it that way. I thought it was a simple mutiny.
- I guess it takes a little too long to be a rebellion.
- You have to understand. I thought it was clear to you why we didn't want it to come out that you were adopted.
- Because I'd spoil your impeccable reputation in the company.
- No. You're wrong. You are now accusing us of false things. If it came out, the whole family would start fighting for our property. They have no right to it. Only you have.
- But I don't care about your money.
- You care or not. They are yours and belong only to you. And what you will do with them one day is only your business. We'll get out of here. I'm suffocating in this dress. Let's sit down somewhere and talk quietly.
- You won't understand me anyway. You don't even try.
- Give me a chance, he might try.
- On one condition.
- What?
- First, you will listen to me, and then you will speak.
- And you will answer my questions and not dismiss me as usual.
- Because you don't listen to me anyway. Always do the way you want.
- This time it will be different, I promise.
Wika left them alone and returned home. They also decided that they would postpone tomorrow's meeting with the orchestra and musicians to another day. On the one hand, she felt that she had done the right thing to start this conversation, on the other, she was afraid that she was unnecessarily interfering with her own affairs.
Komentarze
Prześlij komentarz