Rozdział LII
Ledwo Wika usiadła na tarasie z poranną kawą zadzwonił jej telefon. Dopiero teraz zauważyła, że nie był to pierwszy raz. Jakiś nieznany numer próbował połączyć się z nią po raz kolejny.
- Halo? -Wydusiła niepewnie.
- Wika! Nareszcie! Musimy się spotkać i porozmawiać. To pilne. Wiesz kto mówi?
- Tak. Coś się stało?
- Opowiem jak się spotkamy. Mogę zaprosić się na kawę?
- Dzisiaj?
- Jak najszybciej!
- No dobrze. o 12 może być?
- Idealnie. Wyślę ci zaraz adres. - Po czym rozłączyła się bez słowa pożegnania.
- Kto to był tak rano? - Marco stanął w drzwiach tarasu.
- Matka Beatriz.
- A ta czego od ciebie chciała?
- Też chciałabym wiedzieć.
- Nic nie powiedziała?
- Mam się z nią pilnie spotkać.
- Ta rodzina jest interesująca.
Po rozmowie przez telefon do Wiki dołączył Marco. Siedzieli każde ze swoja kawą i patrzyli przed siebie.
- Żałujesz? - Zaczął Marco.
- Nas? Nie. Może to dziwnie zabrzmi ale chyba tego potrzebowałam.
- A wiesz, że ja chyba też.
- Czyli oboje jesteśmy nienormalni?
- Od razu nienormalni. Wyjątkowi. Ale tak.. Na to wygląda.
- Ale na pewno nie żałujesz?
- Marco jestem dużą dziewczynką. Nie robię niczego na co nie mam ochoty. A ty żałujesz?
- Zdecydowanie zrobiłbym to jeszcze raz. Chociaż może nie tak na raz dwa.
- A myślisz, że zdecydowalibyśmy się na to szybko gdybyśmy się zastanawiali.
- Nie wiem. Myślisz, że nie.
- Myślę, że ja nie. Gdy mam za dużo czasu na zastanawianie się wątpliwości wygrywają.
- Już tak kiedyś miałaś?
- Żeby to raz.
- I żałujesz, że kiedyś nie zaryzykowałaś?
- Już chyba nie. Myślę, że każda decyzja nas do czegoś prowadzi ale nawet jeśli zdecydujemy inaczej to życie i tak zrobi to na co ma ochotę.
- Masz na myśli, że nie ważne jaką decyzję podejmiemy wynik będzie taki sam?
- Tak. A nie jest tak?
- Nie wiem. Chyba nie tak to wygląda. Czyli na przykład zastanawiasz się czy przyjąć pracę to nie zależnie czy ją przyjmiesz czy nie to i tak będziesz tam pracować nie zależnie od decyzji.
- Mniej więcej.
- To trochę grubymi nićmi szyte.
- No ale pomyśl. Na przykład. Myślisz, że gdybyś nie wyjechał byłbyś ciągle ze swoją byłą?
- Patrząc na to teraz nawet bym nie chciał.
- Ale byłbyś?
- Nie wiem. Kłóciliśmy się ale może bym ciągnął to dalej.
- A ona?
- Boże Wika jaka ty dociekliwa!
- Według mnie tak czy tak byście zerwali a ten wyjazd ci tylko pomógł w podjęciu tej decyzji tak na prawdę za ciebie.
- Nie wierzysz w związki na odległość co?
- Nie wiesz jak bardzo bym chciała.
- Ale co jeśli żyjesz w szczęśliwym związku i nagle ta jedna osoba musi wyjechać? Ty byś się zgodziła?
- Tak.
- Tak bez zawahania?
- Na ograniczeniach związku nie zbudujesz. Zwłaszcza jeśli to ma komuś pomóc w karierze. Ale to nie o to chodzi. Bardziej o to jak potem to wszystko się układa. Co z tego jak wiesz co czujesz i ta druga strona też a cały świat robi wszystko żebyście nawet nie mogli się spotkać?
- Teraz chyba przesadzasz. Jak ktoś chce się spotkać to zrobi wszystko.
- Też tak myślałam.
- Czy wyczuwam gniew w twoim głosie.
- Raczej irytacje. Czasami ludzie za szybko się poddają a potem już nie ma czego zbierać.
- Czyli to jest to czego żałujesz?
- Nie żałuje. Żałuje jak się skończyło i, że nie miałam sama okazji przekonać się, że to nie miało sensu.
- Chyba cię nie rozumiem.
- Łatwiej jest o czymś zapomnieć jeśli pozostaje niesmak niż jeśli było dobrze. Za dobrze.
- Ale mówimy o kimś z twojej przeszłości a nie kimś stąd?
- Tak. Spokojnie nie znasz go. Czyli nie właściwie nie żałujesz, że już nie wrócisz do byłej czy też masz ją z tyłu głowy?
- Miałem. Przyznaje się. Ale już nie mam. Dzięki tobie.
- Przynajmniej coś z tego mamy.
- Dokładnie. Chyba musisz się zbierać co? Kawa z mamą Beatriz?
- Nie mam ochoty... Zupełnie. Boję się co mi powie. Wrócę jak najszybciej. Wszyscy powinni być koło 18 więc mamy czas.
- Spokojnie. Poradzę sobie. Zaraz przygotuję masę na pizzę. Jak wrócisz będzie wszystko gotowe.
- Jesteś najlepszy. Dobra uciekam.
Dotarcie na miejsce nie zajęło jej dużo czasu mimo, że zdecydowała się na rower. Gdy dotarła na miejsce matka Beatriz już tam była.
- Przepraszam, że cię niepokoję w niedzielę ale to nie może dłużej czekać!
- Ale coś się stało? Nic nie rozumiem.
- Miałaś rację. Za bardzo narzucaliśmy z mężem Beatriz nasze zdanie. Uważaliśmy, że wiemy co dla niej najlepsze a ta nic nie mówiła.
- Proszę wybaczyć ale ona jest dorosła. Robi to co uważa za słuszne i jest już w tym wieku, że wie co robi.
- Spróbujemy jakoś to zrozumieć. Jest inna niż my ale to nasza córka. Chcemy dla niej wszystko co najlepsze. Dlatego też zwołałam cię tu dzisiaj. Chodzi o ślub.
- Tak? Ja jednak wolałabym się nie wtrącać i nie zmieniać nic bez obecności pani córki.
- Ja niczego nie chce zmieniać. Znaczy chce ale tak jakby sobie tego życzyła moja córka.
- Co ma Pani na myśli?
- Proszę zapomnieć o tym wystawnym weselu. Wiem, że podpisaliśmy umowę na określoną kwotę. Nie musisz się martwić o zapłatę. Przyjęcie i tak się odbędzie ale w innej formie.
- Chyba nie rozumiem? Chce Pani odwołać ślub córki?
- W żadnym wypadku. Chce go zorganizować takim jakim ona by sobie życzyła.
- Ale to nie ona powinna o tym decydować?
- Ona będzie chciała zrobić tak aby nas zadowolić. Proszę jej nic nie mówić.
- Przepraszam ale nie mogę się na to zgodzić.
- Proszę robić tak jakbyś przygotowywała wszystko na duże wesele. Chciałabym jej zrobić niespodziankę.
- To nie jest najlepsza forma niespodzianki. A jeśli ona spanikuje i w ogóle nie pojawi się na własnym ślubie?
- Wszystko miało odbyć się w sobotę. Wyprawimy ślub w piątek.
- Nadal uważam, że Beatriz powinna wiedzieć.
- Ale ona się nie zgodzi. Będzie chciała i tak zrobić duże wesele mimo, ze zupełnie tego nie chce. Tylko żeby nas zadowolić.
- Ale jak Pani sobie to wyobraża, że utrzymam to w tajemnicy?
- Proszę po prostu słuchać tego co mówi. Wybierać to co się jej podoba a nie to co się jej wydaje, że spodoba się nam.
- A co z gośćmi?
- W sobotę zrobimy normalne przyjęcie. Jeśli para młoda będzie tego chciała to może odbyć się nawet bez nich. Powiemy, że mieli taki kaprys i uciekli. Czy dzisiaj młodzi udzie tak nie robią?
- Niektórzy może tak ale Beatriz i Bill są raczej odpowiedzialni na tyle ile ich znam.
- No to raz w życiu nie muszą być. Pomożesz mi?
- Trochę się tego pomysłu obawiam ale pomogę. Jednak nie mogę obiecać, że utrzymam to do końca w tajemnicy.
- Tyle mi wystarczy. Dziękuję. Zrób tak aby moja córka była zadowolona.
- Postaram się.
- Zostaniesz jeszcze na obiad? Ja zapraszam!
- Bardzo dziękuję ale muszę wracać do domu. Mamy dzisiaj małe spotkanie ze znajomymi w domu. Musimy jeszcze z Marco trochę się przygotować.
- Jakbyście czegokolwiek potrzebowali albo chcieli zrobić u nas swoje wesele to od razu mówcie. Przyjaciele naszej córki są zawsze mile widziani.
- Dziękuję ale z Marco nie planujemy ślubu.
- A to dlaczego? Taka ładna para!
- Rozstaliśmy się.
- Aj przepraszam nie chciałam być wścibska ale powiedziałaś, że razem robicie to spotkanie i tydzień temu...
- Nic się nie stało. Jesteśmy lepszymi przyjaciółmi niż parą.
- Wy młodzi teraz zupełnie inaczej patrzycie na świat.
- Nie wiem czy to lepiej czy gorzej.
- Chyba lepiej. Wszystko jest dla was możliwe.
- To chyba jednak dobrze. Przepraszam ale będę się już zbierać.
- Proszę mnie informować na bieżąco i gdybym była do czegokolwiek potrzebna jestem do dyspozycji.
- Dobrze. Jesteśmy w kontakcie.
Wika opuściła bar i wskoczyła na swój rower. Było jeszcze wcześnie. Miała ochotę na małą przejażdżkę. Postanowiła przejechać się do domu trochę okrężną drogą.
Gdy weszła do domu pachniało drożdżami i grała muzyka. W kuchni zgodnie z obietnicą leżało przygotowane ciasto. W miseczkach czekały posiekane produkty, które później udekorują pizzę. Dom był ogarnięty i czekał na przyjęcie gości. Marco wykazał się idealnie. Miała teraz chwilę spokoju.
Gdy wchodziła po schodach na górę usłyszał kilka głosów z tarasu. Gdy tam wyszła okazało się, że pierwsi goście pojawili się przed czasem.
- Wika! No w jesteś wreszcie. Richard postanowił jednak wpaść ale tylko pod warunkiem, że szybciej wyjdziemy. A jeśli mamy wyjść szybciej to musieliśmy szybciej przyjść. - Mówiła szybko Ana. - Nie masz nic przeciwko?
- Jasne, że nie! Dobrze cię widzieć Richard! Małżeństwo widać, że ci służy.
- Z Aną każdy dzień to nowa radość.
- A ty jak zwykle nie omieszkasz jej nie skomplementować?
- I obym nigdy nie przestał! Czy to nie o to chodzi aby zakochiwać się każdego dnia bardziej?
- A tak z wami jest? - Zapytał Marco?
- Już nie pamiętam życia bez niej. I nie chce pamiętać.
- Boże skąd ty wyrwałaś takiego romantyka?
- Mówisz jakbyś przy tym nie była. Zresztą o ile dobrze pamiętam tobie wtedy też się poszczęściło. Znaczy.. przepraszam Marco. Nie chciałam żeby to źle zabrzmiało.
- Spokojnie. Teraz już muszę sobie z tym jakoś poradzić.
- Chcesz powiedzieć, że polubisz Karla? - Zapytała Wika.
- Nie mogę nic obiecać ale spróbuję nie być do niego niechętny. To już chyba dużo?
- Zdecydowanie wykazujesz chęci. Należy ci się nagroda!
- Oooo! A co dostanę?
- Piwo?
- Ty wiesz jak mi dziękować.
Do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Widzicie? Nie tylko wy wpadliście wcześniej! Ktoś ci mówił, że będzie? - Spytała Wika Marco.
- Nie. Wszyscy mówili, że będą na 18.
- Pójdę sprawdzić.
Gdy otworzyła drzwi okazało się, że był to Marco.
- Wybacz, że tak wcześnie ale nie mogłem usiedzieć w domu. Pomogę wam w przygotowywaniu pizzy. I mam wkupne. - Podniósł w geście siatki z piwem do góry.
- Pomocników nigdy nie za za dużo. Wchodź. Ale nie jesteś pierwszy. Pierwsi goście już są na miejscu. Mieli taki sam pomysł jak ty.
- A myślałem, że się wyróżnię.
Okazało się, że Richard kojarzył Toma tak samo jak Karla ze wcześniejszej współpracy. Szybko grupa znalazła wspólny język. W końcu Marco zarządził przygotowywanie pizzy aby była gotowa na przybycie pozostałych i udali się wszyscy do kuchni. Gdy pierwsza pizza wylądowała już w piecu przyszła Beatriz z Bilem a zaraz za nimi przyszedł Lukas.
- A gdzie twój chłopak? - Zapytała Ana.
- Leży z gorączką.
- I tak go zostawiłeś samego? - Dorzuciła Wika.
- A co miałem opuścić to spotkanie? Jemu nic nie będzie. Więcej marudzi niż naprawdę mu jest.
- A wy nie wszyscy tacy? - Wytknęła mu Ana.
- Jacy?
- Nadwrażliwi? Umieracie przy pierwszym kichnięciu.
- Nie wiem jak inni ale ja na pewno nie.
- Dobra, dobra. Zostawcie już tą dyskusję i siadajcie do stołu. Pizza wystygnie. Czas wstawić kolejną.
Towarzystwo było tego dnia nadzwyczaj rozgadane w przeciwieństwie do Wiki. Siedziała po cichu i słuchała tego co mają do powiedzenia inni.
W końcu Beatriz nie wytrzymała i kazała sobie wyjaśnić całą sytuację pomiędzy Wiką i Marco. Przez chwilę siedziała nic nie mówiąc po czym zapytała.
- Ale to już tak ostatecznie, ostatecznie czy z planem powrotu?
- Ostatecznie, ostatecznie.
- Ale dlaczego? Przecież, nawet z boku wyglądaliście na szczęśliwych razem?
- Nie wszystko co ładnie wygląda ma sens.
- Ale będziecie nadal mieszkać razem?
- Ona nie chce. - Bez chwili namysł rzucił Marco.
- No bo jak ty sobie to wyobrażasz? Będziesz sprowadzał sobie tutaj jakieś laseczki a ja mam na to patrzeć?
- Czyli jednak byłabyś zazdrosna?
- po prostu nie chce tego oglądać.
- A może nie chcesz żeby to Marco miał kontrolę nad tym kogo ty przyprowadzasz? - Zapytał Richard.
- Oj Richard to teraz pojechałeś z grubej rury. Ale wiecie jak o jest? Jest okazja nie ma miejsca jest miejsce nie ma okazji. - Dodała Ana.
- Ja pojechałem? A ty teraz co insynuujesz? Taka jest prawda. Życie po prostu jest dziwne. Ale wam widzę, że ta zmiana jakoś nie przeszkadza?
- To dobra decyzja. Lubimy się. Pomyliliśmy się. Źle zinterpretowaliśmy uczucia.
- I tak po prostu odpuścicie?
- Dlaczego po prostu? Spróbowaliśmy. Wiele osób nie próbuje.
- Ale żałujecie?
Marco i Wika spojrzeli po sobie.
- No co? - Zapytała znowu Ana.
- Rano o tym rozmawialiśmy. - Odpowiedział Marco. - I nie, nie żałujemy. Dzięki temu doświadczeniu, jeśli tak mogę to nazwać, lepiej znamy siebie samych i wiemy już lepiej co nam nie pasuje. To była super lekcja. Niezapomniana. Będziemy mieli przynajmniej ekstra wspomnienia. Krótkie ale warte zapamiętania.
- Ale to ładnie podsumowałeś!
- Ma się ten dar.
- Chyba czar.
- Czar to prysł.
Wszyscy zanosili się śmiechem. Reszta wieczoru minęła niepostrzeżenie ale tego dnia wszyscy oprócz Toma zwinęli się szybciej mimo dobrej zabawy. Czekał ich kolejny tydzień pracy. O dziesiątej wieczorem nie było już nikogo. Mimo, że Wika mogła rano pospać zdecydowała, że pójdzie wcześniej do łóżka i będzie mogła wykorzystać poranek na przyjemności. Zostawiła chłopaków i nawet nie zauważyła jak odpłynęła. Marco siedział jeszcze z Tomem na tarasie i obgadywali w euforii jakiś projekt.
-----------------------------------------
As soon as Wika sat on the terrace with her morning coffee, her phone rang. Only now did she notice that it was not the first time. Some unknown number tried to call her again.
- Hello? She expelled uncertainly.
- Wika! Finally! We need to meet and talk. It's urgent. Do you know who is talking?
- Yes. Did something happen?
- I'll tell you when we meet. Can I invite myself for a coffee?
- Today?
- As soon as possible!
- All right. at 12 maybe?
- Perfect. I'll send you the address right away. Then she hung up without saying goodbye.
- Who was it this morning? Marco stood at the terrace door.
- Mother of Beatriz.
- And what did she want from you?
- I'd like to know too.
- She didn't say anything?
- I have an urgent meeting with her.
- This family is interesting.
After a phone call, Marco joined the Wiki. They each sat with their coffee and looked straight ahead.
- You regret it? - Marco started.
- Us? No. It may sound strange, but I guess I needed it.
- And you know that I think so too.
- So we're both abnormal?
- Immediately abnormal. Exceptional. But yeah. It looks like it.
- But you sure do not regret it?
- Marco, I'm a big girl. I don't do anything I don't feel like doing. Do you regret it?
- I would definitely do it again. Maybe not at the same time.
- And you think we would have decided to do it quickly if we were to reflect.
- I do not know. You don't think so.
- I don't think so. When I have too much time to think about doubts, they win.
- Have you ever had this before?
- If only once.
- And you wish you had taken a chance?
- I don't think so. I think that every decision leads us to something, but even if we decide otherwise, life will still do what it wants.
- You mean no matter what decision we make, the result will be the same?
- Yes. Is it not like that?
- I do not know. I don't think that's what it looks like. So, for example, you are wondering whether to accept a job, no matter if you accept it or not, you will still work there, regardless of your decision.
- More or less.
- It's sewn with a little thick thread.
- But think about it. E.g. Do you think that if you hadn't left, you would have been with your ex?
- Looking at it now, I wouldn't even want to.
- But you would?
- I do not know. We argued but maybe I would go on.
- And she?
- God, Wika, how inquisitive you!
- In my opinion, you would break up anyway and this trip would only help you in making this decision for you.
- You don't believe in long-distance relationships, huh?
- You don't know how much I would like to.
- But what if you live in a happy relationship and suddenly that one person has to leave? Would you agree?
- Yes.
- Yes, without hesitating?
- You can't build a relationship on the limitations of a relationship. Especially if it's going to help someone in their career. But that's not the point. It's more about how it all turns out afterward. So what if you know what you feel and the other side too, and the whole world is doing everything so that you can't even meet?
- You must be exaggerating now. If someone wants to meet, he will do anything.
- I thought so too.
- Do I feel the anger in your voice.
- More like an annoyance. Sometimes people give up too quickly and then there's nothing left to collect.
- So this is what you regret?
- I do not regret it. I regret how it ended and that I didn't get the chance to find out for myself that it didn't make sense.
- I don't think I understand you.
- It is easier to forget something if it remains disgusted than if it was good. Too good.
- But we're talking about someone from your past and not someone from here?
- Yes. Relax, you don't know him. So you don't actually regret not going back to your ex or you have her in the back of your head?
- I had. I admit. But I don't have anymore. Thanks to you.
- At least we get something of it.
- Exactly. I guess you gotta get going, what? Coffee with Beatriz's mom?
- I don't feel like ... Totally. I'm afraid of what he will tell me. I'll be back ASAP. Everyone should be around 6 pm so we have time.
- Take it easy. I can handle it. I'm about to prepare a pizza mass. When you come back, everything will be ready.
- You're the best. Okay, I'm running away.
It didn't take long for her to get there, even though she decided to use a bicycle. When she arrived, Beatriz's mother was there.
- Sorry to bother you on Sunday, but I can't wait any longer!
- But something happened? I do not understand.
- You were right. My husband, Beatriz, and I imposed our opinion too much. We thought we knew what was best for her and she said nothing.
- Forgive me, but she's an adult. He does what he thinks is right and is already at this age that he knows what he is doing.
- We'll try to understand it somehow. She is different than us, but she is our daughter. We want the best for her. That is why I have called you here today. It's about getting married.
- Yes? However, I would prefer not to interfere and not to change anything without your daughter's presence.
- I don't want to change anything. I mean, he wants to, but as my daughter wishes it to.
- What do you mean?
- Forget this lavish wedding. I know that we have signed a contract for a certain amount. You don't have to worry about getting paid. The party will still take place but in a different form.
- I think I do not understand? Do you want to cancel your daughter's wedding?
- Not at all. She wants to organize it as she wishes.
- But shouldn't she be the one to decide?
- She will want to do something to please us. Please don't tell her anything.
- Sorry, but I can't agree with that.
- Please do as if you are preparing everything for a big wedding. I'd like to surprise her.
- This is not the best form of surprise. What if she panics and doesn't show up to her own wedding at all?
- Everything was supposed to take place on Saturday. We're going to have a wedding on Friday.
- I still think Beatriz should know.
- But she won't agree. She will want to do a big wedding anyway, even though she doesn't want to. Just to please us.
- But how do you imagine that I will keep it a secret?
- Just listen to what he says. Choose what she likes and not what she thinks we like.
- What about the guests?
- We'll have a normal party on Saturday. If the bride and groom want it, it can take place even without them. We'll say they had such a whim and they fled. Are young thighs not doing that today?
- Some maybe, but Beatriz and Bill are rather responsible as far as I know them.
- Well, they don't have to be once in a lifetime. Will you help me?
- I'm a bit afraid of this idea, but I will help. However, I can't promise to keep it a secret.
- It is enough for me. Thank you. Make my daughter happy.
- I will try to.
- Will you stay for dinner? I invite!
- Thank you very much, but I have to go home. We have a little meeting with friends at home today. Marco and I still need to prepare a bit.
- If you need anything or want to do your wedding with us, say it right away. Our daughter's friends are always welcome.
- Thank you, but Marco and I are not planning a wedding.
- Why is that? Such a pretty couple!
- We split up.
- Oh, I'm sorry, I didn't want to be nosy, but you said you were doing this meeting together and a week ago ...
- Nothing happened. We're better friends than a couple.
- You young people look at the world completely different now.
- I don't know if it's better or worse.
- I guess better. Everything is possible for you.
- I guess that's good. I'm sorry but I'll be getting ready.
- Please keep me informed and if I need anything, I am at your disposal.
- Well. We are in touch.
Wika left the bar and jumped on her bicycle. It was still early. She wanted a little ride. She decided to take a little roundabout ride home.
When she came home it smelled of yeast and music was playing. In the kitchen, as promised, lay the prepared dough. In the bowls, there were chopped products that will later decorate the pizza. The house was seized and waiting to receive guests. Marco was perfect. She had a moment of peace now.
As she walked up the stairs, he heard a few voices from the terrace. When she left there, it turned out that the first guests showed up ahead of time.
- Wika! You're finally here. Richard, however, decided to drop by, but only on the condition that we would leave sooner. And if we were to leave faster, we had to come faster. - Ana spoke quickly. - Do not mind?
- Of course not! Good to see you, Richard! Marriage can be seen serving you.
- With Ana, each day is a new joy.
- And you, as always, will not fail to compliment her?
- And may I never stop! Isn't that about falling in love more each day?
- And this is the case with you? - Marco asked?
- I don't remember life without her anymore. And I don't want to remember.
- God, where did you get such a romantic from?
- You sound like you're not there. Anyway, if I remember correctly, then you also got lucky. I mean .. sorry Marco. I didn't want it to sound bad.
- Take it easy. Now I have to deal with it somehow.
- Are you saying you'll like Karl? - Wika asked.
- I can't promise anything but I'll try not to be reluctant to him. It's probably a lot?
- You're definitely willing. You deserve a reward!
- Ooooh! What will I get?
- Beer?
- You know how to thank me.
The doorbell rang.
- See? It's not just you who popped in earlier! Someone told you it would be? Asked Wika Marco.
- No. Everyone said they would be 18.
- I'll go check it out.
When she opened the door, it turned out that it was Marco.
- Forgive me for being so early but I couldn't sit still at home. I will help you prepare the pizza. And I have redemption. - He raised the beer screen in a gesture.
- Never too many helpers. Come on in. But you are not the first. The first guests are already there. They had the same idea as you.
- And I thought I would stand out.
It turned out that Richard knew Tom as well as Karl from his earlier collaboration. Quickly the group found a common language. Finally, Marco ordered a pizza ready for the others to arrive, and they all went to the kitchen. When the first pizza landed in the oven, Beatriz came with Bill and Lukas came right behind them.
- Where's your boyfriend? Ana asked.
- He's lying with a fever.
- You left him alone anyway? - Threw Wika.
- And what was I supposed to miss this meeting? He'll be fine. More whining than he really is.
- And not all of you like that? Ana pointed him out.
- Who?
- Sensitive? You are dying the first time you sneeze.
- I don't know about the others, but I certainly don't.
- Good good. Leave this discussion already and sit down at the table. The pizza will get cold. Time to put in another one.
The Society was extremely chatty that day, unlike the Wiki. She sat quietly and listened to what others had to say.
In the end, Beatriz couldn't stand it and had to explain the whole situation between Vika and Marco. She sat for a moment without saying anything and then asked.
- But it's finally like that, finally or with a plan to return?
- Ultimately, finally.
- But why? After all, even from the side, you looked happy together?
- Not everything that looks nice makes sense.
- But will you still live together?
- She does not want to. Without a moment's thought, Marco asked.
- How do you imagine it? Are you gonna bring yourself some chicks here and I'm supposed to watch it?
- So you would be jealous after all?
- I just don't want to watch it.
- Or maybe you don't want Marco to control who you bring? Richard asked.
- Oh, Richard, now you went from a thick pipe. But you know how it is? There is an opportunity there is no place there is a place no opportunity. Ana added.
- I went? Now, what are you insinuating? That's the truth. Life is just strange. But I can see that this change does not bother you somehow?
- It's a good decision. We like each other. We were wrong. We misinterpreted feelings.
- You'll just let it go anyway?
- Why just? We tried. Many people don't try.
- But you regret it?
Marco and Wika looked at each other.
- Come on? Ana asked again.
- We talked about it this morning. Marco replied. - And no, we don't regret it. Thanks to this experience, if I can call it that, we know ourselves better and know better what does not suit us. It was a great lesson. Unforgettable. We'll at least have extra memories. Short but worth remembering.
- But you summed it up nicely!
- You have that gift.
- I think a spell.
- The spell is broken.
Everyone was laughing. The rest of the evening passed unnoticed but that day everyone except Tom curled up faster despite having fun. Another working week awaited them. At ten in the evening, there was no one left. Despite the fact that Wika could sleep in the morning, she decided that she would go to bed earlier and be able to use the morning for pleasure. She left the guys and didn't even notice her drifting away. Marco was still sitting on the terrace with Tom, discussing a project with euphoria.
Komentarze
Prześlij komentarz