Rozdział LV

Kilka kolejnych dni minęło niezauważenie. Znowu był weekend i znowu był wypełniony organizacją wesela. Do pamiętnego wydarzenia zostały tylko dwa tygodnie a Wika musiała przygotować wszystko tak aby pani młoda nie wiedziała, że ślub będzie inny niż się tego spodziewała. Słuchała dyskusji Beartiz z Billem i zapisywała notatki żeby niczego nie pominąć. Do tego musiała zaplanować sobotnie wesele w taki sposób aby goście nie domyślili się, że żadnego ślubu nie zobaczą i będą musieli obejść się tylko smakiem. 

Mama Beatriz na bieżąco kontrolowała sprawę i była bardzo pomocna. Zaangażowała również do wszystkiego męża i rodziców pana młodego. O dziwo wszyscy przystali do tego pomysłu bez żadnego sprzeciwu. Jedynym problemem byli świadkowie. Mimo tak krótkiego czasu, który pozostał pastwo młodzi nie mogli się zdecydować. Oboje byli jedynakami a z przyjaciół nie mogli się na nikogo zdecydować. Jednak Wika naciskała już na nich. Bez świadków i ich zaangażowania cały misternie przygotowany plan i tak by nie wypalił. 

Jako, że było bardzo mało czasu do wesela Wika zupełnie nie miała zając się szukaniem mieszkania. Z Marco zachowywali się jakby nigdy nic się pomiędzy nimi nigdy nie wydarzyło i zupełnie nie przeszkadzało im to, że ciągle mieszkają razem i chociaż Wice trochę to ciążyło, że siedzi mu na głowie to chwilowo nie miała innego wyjścia. 

Beatriz nie chciała organizować wieczoru panieńskiego a Bill kawalerskiego ale razem z Marco i Tomem reszta zadecydowała, że należy im się chociaż jednodniowy wypad. Tak więc już w piątek Bill miał się udać z Tomem, Marco i o dziwo Karlem i Richardem na piwo i kręgle. A dziewczyny zaplanowały wieczór w spa.

Gdy przyszedł piątek Wika była wykończona i cieszyła ją sama myśl, że również będzie mogła odpocząć przy masażach. Nie znała koleżanek Beatriz więc zaprosiła Anę i w trójkę wybrały się na babski wieczór. 

Gdy już po wszystkich siedziały sobie jeszcze w saunie popijając szybko grzejące się drinki Wika znowu zaczęła męczyć Beatriz. - Wiem, że truję ci tyłek ale musisz wybrać świadka. Ślub już za tydzień!

- To ty zostań świadkiem!

- Ja? Nie, nie. Wkluczone. Ledwo się znamy. Na pewno masz kogoś lepszego.

- A dlaczego nie? U Any byłaś. A u mnie nie chcesz?

- Bea dziękuję, że chcesz wybrać mnie ale na pewno jest ktoś odpowiedniejszy? Ktoś z rodziny?

- Dobrze wiesz jak jest. Nie mam prawie koleżanek. A to może jakiś znajomy?

- Może Karl? Ale nie to odpada.

- Dlaczego? Karl jest ok.

- Myślę, że byłoby to dziwne. Jako, że jest szefem. A może Tom? Ale nie raczej Bill go poprosi.

- Toma?

- Jakoś się zgrali ostatnio z Tomem. No i z Marco. No ale Marco sama rozumiesz. 

- Ale mi to zupełnie nie przeszkadza.

- Nie wiem. Daj mi czas.

- Zadzwonię do Bila.

- On też musi wybrać świadka. Mógłby już zdecydować. Jak będziemy wiedzieli kogo wybrał to będzie nam łatwiej.

Wzięła telefon i wyszła z sauny. Gdy wróciła widać było, że udało jej się uzyskać to co oczekiwała.

- Mamy świadków!

- Świadków? Czy ty załatwiłaś mi świadka bez zgody?

- Będziesz zadowolona!

- Mów!

- Karl będzie twoim świadkiem. A Tom Billa. Chyba nie wiem co się ostatnio działo w firmie ale Karl nie był szczególnie zaskoczony.

- Mamy swoje sekrety. Wiesz... dzieci bogatych rodziców.

- To powinnam się bać tego co dzieje się za moimi plecami? 

- W życiu! To fajny facet. Zaskoczył mnie. 

- No dobra to najważniejsze mamy. Jutro ostatnia przymiarka sukienek i zostaje tylko ślub!

- Podekscytowana? - W końcu włączyła się do rozmowy Ana. 

- Jestem bardziej spokojna niż się spodziewałam. Ale jeszcze może strasz przyjść. Wolałabym mieć kilku gości albo chociaż tak jak było u ciebie Ana.

- To było trochę szalone ale dziękuję! U nas akurat nie było innej opcji. Rodzina skłócona przez rozwód Richarda to tak było bardziej pokojowo. W końcu to był mój dzień i ja decydowałam.

- Też bym chciała tak sprawę postawić. 

- Jeszcze masz czas. 

- Nie będę już tego robić ani Wice, tak się napracowała, ani rodzicom. Ten raz jakoś dam radę. W końcu będzie obok Bill nie?

- Jak to ładnie zabrzmiało. Ale tak jest. My z Richardem byliśmy bardzo wyluzowani. On już miał doświadczenie więc mnie uspokajał i dał radę.

- Ja się nie mogę na ten temat wypowiedzieć jak dobrze wiecie. - Dodała Wika.

- Na ciebie też przyjdzie pora.

- To nie miało zabrzmieć jak z żalem w głosie. Jakoś nie należę do tych księżniczek planujących wesela. Ok... planujących wesela innych ale nie swoje. 

- Nigdy nie myślałaś jakby to było?

- Bardzo źle zabrzmi jak powiem nie?

- Każdy ma prawo do własnego życia. Nie chcesz ślubu to nie. Ale może wpadniesz na tego kogoś i wtedy w głowie ci się zmieni.

- Nie wiem. Ty tak miałaś?

- Uważaj! Teraz to nawet dzieci wchodzą w grę! A ja ich nie znoszę. Na godzinę raz na rok ok. Ale własne na 24/h to już za dużo. 

- A przy Richardzie się zmieniło?

- Dziwne ale od razu.

- To to chyba jednak miłość. 

- A jak u ciebie Beatriz? Też tak było? 

- Ja akurat będę mało interesująca w tym co powiem. Zawsze chciałam mieć rodzinę i dzieci. Nic nie musiało się u mnie zmieniać. Poznałam Bila i już. Pozamiatane.

- Takim to dobrze. Wszystko łatwe, proste i oczywiste.

Wieczór przeciągnął się do drugiej w nocy. Gdy Wika wróciła do domu Marco jeszcze nie było. Chłopacy poszaleli widocznie bardziej. - Pomyślała. Jednak gdy rano wstawała na przymiarki sukni zobaczyła Marco, Bila i Toma śpiących na tarasie. - Czy byli tam gdy wróciłam a tylko tego nie zauważyłam? - Wyszła po cichu żeby nikogo nie zbudzić. Na szczęście na zewnątrz było ciepło i mogli sobie spokojnie spać. 

Na przymiarki dotarła jeszcze przed Beatriz. Gdy ta ją zauważyła od razu rzuciła. - Bil nie wrócił na noc! A Marco?

- Spokojnie. Śpią u mnie na tarasie! Całą trójką!

- Trójką? A kogo brakuje?

- Karla i Richarda. Widocznie mają lepsze głowy.

- Bardziej zahartowane w boju.

- Jest też druga opcja.

- Jaka?

- Padli w boju i została tylko ta trójka.

Przymiarki poszły szybko i dziewczyny poszły jeszcze raz sprawdzić kwiaty i po potwierdzały usadzenie gości na sobotę i załatwiły resztę drobiazgów. Gdy wszystko zaplanowane na sobotę było gotowe ruszyły razem z odsieczą do domu Wiki. Gdy dotarły na miejsce panowie siedzieli znużeni w kuchni popijać wodę na zmianę z kawą.

- O widać, że energia aż od was tryska!

- Nie nabijaj się dobrze. Nie widzisz jacy jesteśmy promienni? - Bil wykonał gest uśmiechu od ucha do ucha.

- Uważaj bo nas porazi. Jedliście coś?

- Nie wspominaj nawet o jedzeniu. Dzisiaj post! - Odpowiedział Marco.

Dziewczyny przygotowały sobie przekąski i usiadły na tarasie. Reszta postanowiła, że leżenie na kanapie i odpoczywanie w salonie to jedyny wysiłek na jaki ich stać.. 

- Czemu tak zdziwiło cię, że pomyślałam o Karlu jako świadku? - Zapytała Beatriz gdy już były znowu same.

- Nie wiem. Po prostu rozmawiałam z nim ostatnio i kazałam mu się nie wtrącać. 

- Nie wtrącać? Do czego?

- Do twoich spraw. 

- To nie byłoby w jego stylu. Tak mi się wydaje. Nie wiem co was łączy ale jesteś dla niego kimś ważnym. Gdy o tobie mówi...

- Mówi o mnie? Gdzie ja się pogubiłam? Od kiedy wy się tak kumplujecie? 

- Pomagałam mu trochę przy rozliczeniach ostatnio. Tych prywatnych. Załatwiali rozdzielność majątku z mamą. 

- Nie wiedziałam. Czyli nie ma już powrotu do jego poprzedniej firmy.

- Już ostatecznie nie. Ale chyba mu to wyszło na dobre.

- Czemu tak myślisz?

- Jest taki spokojniejszy. Kiedyś był inny. Pamiętam go sprzed kilku lat. No jest też opcja, że po prostu go nie znałam więc zachowywał się w stosunku do mnie inaczej. 

- Robi to na co ma ochotę więc jest spokojny.

- Myślę, że dopiero szuka swojej drogi. Ale to super facet.

- Uważaj bo Bill będzie zazdrosny.

- Bill? Nie. On dobrze wie, że tylko on jest w mojej głowie i to się już nie zmieni. Za to Karl myśli zupełnie o kimś innym.

- O Cloe?

- Żartujesz sobie? Przecież to była tylko zabawa. Zresztą ostatnio chyba Cloe nie za bardzo mu leży.

- Co masz na myśli?

- Gdy Karl przychodzi to tylko wydaje jej polecenia. Nawet nie zapyta co u niej.

- Może jest zajęty? 

- Nie, taktuje ją ostatnio jak powietrze. A ta chodzi i strzela fochy.

- Ona strzela fochy już jakiś czas.

- No sama widzisz. A odkąd wtedy pojechał z tobą w delegację to już w ogóle mu pyskuje.

- Ale to nie profesjonalne.

- Nie pamiętasz, że ona tam jest żeby ładnie wyglądać?

- Jesteśmy okropne.

- Tylko troszeczkę. To co? Może posadzimy was obok siebie na ślubie?

- Mnie z Cloe?

- Oszalałaś? Ciebie i Karla?

- Przecież będzie siedział koło ciebie. Jest twoim świadkiem.

- A ty możesz obok niego. 

- Ja będę w kącie wszystko nadzorowała.

- Czemu tak się przed nim bronisz?

- Nie bronię. Nie mam zamiaru niczego naciskać.

- Czyli jednak coś między wami jest? Dlatego Marco był taki zły.

- Nic między nami nie ma nic. Próbujemy ostatnio wrócić do normalnych relacji.

- Normalnych relacji?

- Koleżeńskich? 

- Koleżeńskich na poziomie pracy czy prywatnym?

- Chyba jednym i drugim. Zaczęliśmy rozmawiać jak kiedyś.

- Wiesz, że się uśmiechasz jak o nim mówisz?

- Lubię go i lubię z nim przebywać ale ostatnio rozwaliliśmy wszystko zanim jeszcze zaczęliśmy.

- Teraz nie musi tak być.

- Teraz nie chce próbować drugi raz.

- Ale dlaczego?

- Bo to nie byłoby dobre ani dla mnie ani tym bardziej dla niego. A co jeśli jutro zdecyduje się wyjechać?

- A zrobisz to?

- Nie wiem. Miałam, planowałam tu być tylko na okres kontraktu. A potem wszystko się pozmieniało.

- Żałujesz?

- Ani chwili.

- To chyba dobrze?

- Dobrze ale życie tutaj jest szalone. Nigdy nie wiem czym zaskoczy mnie kolejny dzień. Już przestałam cokolwiek planować bo i tak wszystko jest na koniec zupełnie inaczej. 

- O to nam w życiu chodzi nie? Żeby nie było przewidywalne.

- Chyba tak. 

- Niespodzianki są najlepsze.

- I ty to mówisz? 

- A czemu nie? Wiem, że moje życie może wydaje się spokojne i poukładane ale lubię jak mnie ktoś czymś fajnym zaskoczy.

- Nawet jak to zmieni twoje plany?

- Jeśli zmieni je na lepsze to oczywiście.

- O czym wy tak rozmawiacie? - Zapytał Bill wchodząc na taras. - Beatriz zbieramy się do domu?

- Jak cię widzę w takim stanie to chyba nie mamy innego wyjścia. 

- Oj nie jest tak źle. Spójrz na resztę. 

- Wika tą rozmowę musimy dokończyć. Nie wykręcisz się tak łatwo. A teraz rzeczywiście już czas na nas.

Weszli wszyscy razem do salonu gdzie na kanapie nadal zalegali Marco i Tom. Spali teraz w najlepsze. Wika pożegnała Beatriz i Bila a sama udała się z książką na taras. Miała teraz chociaż chwilę dla siebie. 


-----------------------------------------


The next few days passed unnoticed. It was the weekend again, and it was filled with weddings again. There were only two weeks left until the memorable event and Wika had to prepare everything so that the bride did not know that the wedding would be different than she expected. She listened to Beartiz's discussions with Bill and wrote down notes so as not to miss anything. In addition, she had to plan the Saturday wedding in such a way that the guests would not guess that they would not see any wedding and would only have to eat with taste.

Beatriz's mum kept the matter under control and was very helpful. She also got involved with the groom's husband and parents. Surprisingly, everyone agreed to this idea without any objection. The only problem was the witnesses. Despite the short time left in the state, young people could not make up their minds. They were both only children and their friends could not decide on anyone. However, Wika was already pressing them. Without witnesses and their involvement, the whole intricately prepared plan would not work out anyway.

As there was very little time for the wedding, Wika did not have to look for a flat at all. With Marco, they acted as if nothing had ever happened between them and they did not mind that they still lived together, and although Vice was a bit heavy on his head, she had no other choice at the moment.

Beatriz did not want to organize a hen party and Bill a bachelor party, but together with Marco and Tom the rest decided that they deserved at least a one-day trip. So on Friday Bill was supposed to go with Tom, Marco and surprisingly Karl and Richard for beer and bowling. And the girls planned a spa evening.

When Friday came Wika was exhausted and she was glad to think that she would also be able to rest with massages. She did not know Beatriz's friends, so she invited Ana and the three of them went to a women's evening.

When they were still sitting in the sauna, after all, sipping quickly heating drinks, Wika began to tire Beatriz again. - I know I'm poisoning your ass, but you have to choose a witness. Wedding in just a week!

- You become a witness!

- I? No no. Included. We barely know each other. You definitely have someone better.

- And why not? You were at Ana. And you do not want me?

- Bea, thank you for choosing me, but there's definitely someone more appropriate? Someone from the family?

- You know how it is. I have almost no girlfriends. Or is it some friend?

- How about Karl? But it doesn't come off.

- Why? Karl is ok.

- I think it would be weird. As he is the boss. Or maybe Tom? But not really Bill will ask him.

- It has?

- Somehow they got along with Tom lately. And with Marco. But Marco you understand.

- But it doesn't bother me at all.

- I do not know. Give me time.

- I'll call Bill.

- He has to choose a witness too. He could already decide. If we know who he chose, it will be easier for us.

She took the phone and left the sauna. When she came back it was obvious that she managed to get what she expected.

- We have witnesses!

- Witnesses? Did you get me a witness without my consent?

- You will be pleased!

- Speak!

- Karl will be your witness. And Tom Bill. I don't think I know what has happened recently at the company, but Karl wasn't particularly surprised.

- We have our secrets. You know ... children of rich parents.

- Should I be afraid of what is happening behind my back?

- In life! He's a cool guy. He surprised me.

- Okay, that's the most important thing we have. Tomorrow, the last fitting of dresses and only the wedding remains!

- Excited? Ana finally joined the conversation.

- I'm calmer than I expected. But it can still scare you to come. I'd rather have a few guests, or at least like Ana was with you.

- It was a little crazy but thank you! We had no other option. Family quarreled by Richard's divorce was so much more peaceful. After all, it was my day and I made the decision.

- I would like to put it that way too.

- You still have time.

- I will not do it anymore, neither Vice, she worked so hard, nor my parents. I can do it this time. In the end, it will be next to Bill no?

- How nice that sounded. But it is so. Richard and I were very relaxed. He already had the experience, so he calmed me down and he did it.

- I cannot comment on this as you well know. - Added Wika.

- There will be time for you too.

- It wasn't meant to sound like regret in his voice. Somehow I'm not one of those princesses planning weddings. Ok ... planning other weddings but not theirs.

- You never thought what it would be like?

- It sounds very bad if I say no?

- Everyone has the right to their own life. You don't want to get married then you don't. But maybe you run into that someone and your head changes.

- I do not know. You had that?

- Watch out! Now even the kids come into play! And I hate them. About an hour once a year. But your own 24 / hours is too much.

- Has Richard changed?

- Weird but right away.

- It must be love after all.

- How's Beatriz? Was that also the case?

- I just won't be interesting in what I say. I always wanted to have family and children. Nothing had to change for me. I met Bill and that's it. Sweep.

- That's good. Everything easy, simple, and obvious.

The evening lasted until two in the morning. When Wika returned home Marco was not yet there. The boys must have gone wild more. - She thought. However, when she got up in the morning to try on the dress, she saw Marco, Bill, and Tom asleep on the terrace. - Were they there when I got back and I just didn't notice it? - She left quietly so as not to wake anyone up. Fortunately, it was warm outside and they could sleep well.

She arrived at the fitting before Beatriz. When she noticed her, she immediately quit. - Bill didn't come back for the night! And Marco?

- Take it easy. They sleep on my terrace! All three!

- Three? Who is missing?

- Karl and Richard. They obviously have better heads.

- More battle-hardened.

- There is also a second option.

- What?

- They fell in battle and only the three remained.

The try-on went quickly and the girls went back to check the flowers and confirmed that the guests were seated on Saturday and sorted out the rest of the trinkets. When everything planned for Saturday was ready, they went with the relief to the Wiki house. When they got there, the gentlemen were sitting in the kitchen wearily, sipping water, and coffee.

- You can see that the energy gushes from you!

- Don't make fun of it. Can't you see how radiant we are? Bil made a smile from ear to ear.

- Be careful or he will shock us. Have you eaten anything?

- Don't even mention the food. Today post! - Marco replied.

The girls prepared snacks and sat on the terrace. The rest decided that lying on the couch and relaxing in the living room was the only effort they could ...

- Why are you so surprised that I thought of Karl as a witness? - Beatriz asked when they were alone again.

- I do not know. I just talked to him lately and told him not to interfere.

- Don't interfere? For what?

- For your business.

- That wouldn't be his style. I think so. I don't know what you have in common, but you are someone important to him. When he talks about you ...

- He's talking about me? Where am I lost? Since when are you, two friends?

- I've been helping him a little with his settlements lately. The private ones. They arranged for the separation of the property with my mother.

- I did not know. So there is no return to his former company.

- Not anymore. But I guess it did him good.

- Why do you think like that?

- He's so calmer. He was different once. I remember him a few years ago. Well, there is also the option that I just didn't know him, so he behaved differently towards me.

- He does what he wants, so he is calm.

- I think he is just looking for his way. But he's a great guy.

- Watch out or Bill will be jealous.

- Bill? No. He knows well that he is the only one in my head and it will not change. But Karl thinks about someone else entirely.

- About Cloe?

- You're kidding? It was just fun. Anyway, Cloe doesn't seem to be too comfortable with him lately.

- What do you mean?

- When Karl comes, he only gives her orders. She won't even ask how she is.

- Maybe he's busy?

- No, she's been treating her like air lately. And she walks around and sucks.

- She's been shooting for a while.

- You see. And since then he went on a business trip with you, he's been talking to him at all.

- But it's not professional.

- Don't you remember she's there to look nice?

- We're terrible.

- Just a little. So what? Maybe we'll seat you next to each other at the wedding?

- Me and Cloe?

- Are you crazy? You and Karl?

- He'll be sitting next to you. He is your witness.

- And you can next to him.

- I will supervise everything in the corner.

- Why are you so defending against him?

- I'm not defending. I'm not going to press anything.

- So there is something between you two? That's why Marco was so angry.

- There's nothing between us. We've been trying to get back to normal relationships lately.

- Normal relationships?

- Friends?

- Colleagues at work or private level?

- Both, I guess. We started talking like we used to.

- You know that you smile when you talk about him?

- I like him and I like being with him, but recently we broke everything before we even started.

- It doesn't have to be that way now.

- Now I don't want to try a second time.

- But why?

-Because it wouldn't be good for me, much less for him. What if he decides to leave tomorrow?

- Will you do it?

- I do not know. I had planned to be here only for the duration of the contract. And then everything changed.

- You regret it?

- Not a moment.

- It's rather good?

- Okay, but life is crazy here. I never know what the next day will surprise me with. I have already stopped planning anything because everything is completely different in the end.

- That's what life is about, isn't it? Let it not be predictable.

- I think so.

- Surprises are the best.

- And you say it?

- And why not? I know that my life may seem calm and orderly, but I like it when someone surprises me with something nice.

- Even how does it change your plans?

- If he changes them for the better, of course.

- What are you guys talking about? - Bill asked as he entered the terrace. - Beatriz, are we going home?

- When I see you like this, I don't think we have any other choice.

- Oh, it's not that bad. Take a look at the rest.

- We must finish this conversation. You're not gonna get away that easily. And now it is indeed time for us.

They all entered the living room together, where Marco and Tom were still on the couch. They were sleeping at their best now. Wika said goodbye to Beatriz and Bill, and she herself went with the book to the terrace. She had at least a moment to herself now.

Komentarze

Popularne posty